Czasami, gdy spoglądam w lustro, czego naprawdę nie lubię robić, widzę dziewczynę. Przeciętną, przestraszoną, bojącą się wszystkiego i wszystkich dziewczynę. Nie ma w niej nic nadzwyczajnego, oprócz tego, że na co dzień, świetnie potrafi grać szczęśliwą, zadowoloną, pewną siebie kobietę. Potrafi być na tyle przekonywująca, że ludzie jej wierzą i myślą, że nic się w jej życiu nie dzieje, a ona czuje się dobrze. Szkoda tylko, że są tak bardzo ślepi. Nie widzą tego, jak każdego dnia ta dziewczyna cierpi. Jak próbuje, jak stara się radzić ze sobą. Jak udaje i wmawia ludziom, żeby się o nią nie martwili, bo wszystko z nią w porządku. Kłamie. Ale NIKT tego nie widzi. Nikt nie widzi jak popada w melancholię. Jak patrzy w przestrzeń i duma nad swoim życiem. Jak sztuczne są jej uśmiechy. Nikt nie widzi tego, że ta dziewczyna z lustra, jest nieszczęśliwa, samotna, słaba i przerażona. Nikt. Tylko ona.
|