|
i co, to ma być na tyle? i już? po szczęściu? tak po prostu minęło? wszystko? przecież było słońce, mnóstwo alkoholu, towarzystwo najlepszych przyjaciół, na wiecznym propsie każda impreza, paliliśmy i śmialiśmy się do utraty tchu, a pomiędzy dobrą zabawą i głośną muzyką, byliśmy my. w centrum tego wszystkiego, tańczyliśmy na stołach, niejednokrotnie poszliśmy w ślinę, po prostu trwaliśmy, najlepiej jak potrafiliśmy. obecnie stan trzeźwości nie jest najmilszym ze stanów, wieczny wkurw, łzy z wściekłości, uspakajające tabletki, herbatki i walka każdego dnia z uzależnieniami. jednak największy trud sprawia mi poranek, kiedy budzę się i wiem, że już nie dla ciebie, bo my przecież więcej się nie zobaczymy, to ona leży w twoich objęciach, to z nią witasz każdy dzień, to ona jest twoim światem, i to by było na tyle, uczucie nietrwałe, bo uciekło mi z rąk, zanim jeszcze zdążyłam je dobrze poznać.
|