Nie ogarniam coraz bardziej tego co się dzieje w okół mnie. Zatracam się w całym tym gównie po raz kolejny. Przestaje odróżniać co jest dla mnie dobre a co złe i ponoszę coraz gorsze konsekwencje swoich czynów. Mój organizm już ledwo krzyczy, że nie daje rady udźwignąć tego całego syfu, którym go niszczę. Moje serce prosi nie równym rytmem o choć chwile przerwy. W końcu dotarło do mnie, że nie radzę już sobie z tym wszystkim i to już od dłuższego czasu. Upadam na dno a może i nawet już jestem na dnie. Nie wiem a może nie chce wiedzieć. Może nie chce dopuścić do siebie znów tej myśli, że przegrałam znów, znów nie dałam rady.
|