Przynieśli dwie kraty i cztery połówki. Na ich głowie było zaopatrzenie. Poprzedniego dnia, gdy sie umawialiśmy nie było mowy o czymś więcej. Oni jednak zaopatrzyli sie dodatkowo w mocniejsze i ciekawsze rzeczy. Przyszłyśmy, gdy już wszyscy byli. Wszyscy to w sumie złe słowo, bo połowa stchórzyła. Więc z klasy było raptem jedenaście osób. Reszta ekipy to starsi koledzy znani bardziej, mniej lub w ogóle. łącznie 27 osób to już ładna impreza się szykowała. Ale co ja wtedy wiedziałam o imprezach. Zawsze grzeczna, miła i towarzyska ale nie jeśli chodziło o imprezy. Miałam niespełna 14 lat. Po tym jak rodzice się rozwiedli i ojciec się wyprowadził na dobre czułam ogromny żal do matki, choć nigdy tego nie powiedziałam ani nie pokazałam. Nie zasługiwała na to bo wkońcu to nie był jej wina. W tym czasie częściej wychodziłam do znajomych i zaczełam 'żyć' życiem dotąd mi nieznanym, wręcz obcym. Tamtego dnia siedziałam w kantorze do późnej nocy...|believe
|