Lubię mu ponarzekać na to, jak nienawidzę tej szmaty i na to, jak źle się dzisiaj czuję. Chyba przywykłam do jego 'mała', które zaczęło być nawet czymś fajnym. Czekam, aż obok jego imienia pojawi się żółte słoneczko, żeby móc mu znowu ponarzekać, na to jak bardzo boli mnie moje poobijane serduszko i jak mi chujowo z pewnymi zdarzeniami i sytuacjami. Przejmuję się nim i tym, żeby znowu się w nic nie wjebał. Lubię go, z każdym dniem coraz bardziej, ale raczej nie może liczyć na nic więcej. Moje serce jest zajęte i w pełni oddane tej drobnej osóbce, z którą spędzam każdy dzień. /pierdolisz
|