Nie wiedziałam czy mówi prawdę, czy przesadza. Wiem jedno, on był, jest i będzie chory. Wszystko musi być takie jak sobie wymyśli. kiedy strzepał ostatni raz popiół, spytał jaka jest moja decyzja. Rozpłakałam się, powiedziałam, że się go boję i chcę o nim zapomnieć. Chociaż mój tok myślenia był inny. Chciałam natychmiast się na niego rzucić, pocałować. Wyśmiał mnie, złapał za nadgarstki i przybliżył do siebie. Ugryzł delikatnie moją wargę i przypomniał mi za czym tak bardzo tęskniłam. Kiedy odczepiliśmy się od siebie, powiedział coś w stylu " no to cześć, skoro chcesz o mnie zapomnieć." jego prawy kącik ust uniósł się w górę i zabrał cały ekwipunek z którym przyszedł. a ja zamiast się wrócić do klasy upadłam ze spazmatycznym płaczem na granit schodów wejściowych. Oczywiście to usłyszał, na to liczył. Wrócił się, z retorycznym pytaniem wyrytym na ustach. "to jak robimy?" złapałam dłońmi jego policzki i wpiłam się łapczywie w jego usta. "no chyba wiesz jaka jest odpowiedź". [cz. 3]
|