było jakieś 10 stopni na minusie. wzięłam jacka daniel'sa z barku i wyszłam na dach przez veluxa w moim pokoju. z mojego ipoda wydobywały się kawałki piha a wzrok zawisł nad naszym zdjęciem. i przed każdym łykiem mówiłam sobie. ' no, to nasze szczęście kochanie. no dobra. twoje z tą dziunią i moje z poduszką mokrą od łez. tak też może przecież być.. '
|