|
sosicksosad.moblo.pl
co dzień moje serce przybierało inną pozę. raz było wygięte z bólu raz wykrzywione z zażenowania raz kształtne z miłości innym razem wolało być ciągle w ruchu z nieop
|
|
|
co dzień moje serce przybierało inną pozę. raz było wygięte z bólu, raz wykrzywione z zażenowania, raz kształtne z miłości, innym razem wolało być ciągle w ruchu z nieopanowanej radości. aż w końcu przyszedłeś ty. to ty sprawiłeś, że moje bardzo kreatywne serce zamieniło się w gruzowisko, które od tej pory nie czuje bólu, zażenowania, miłości, radości. jest niczym.
|
|
|
"-co się dzieje?!" z takim przebudzeniem moja mama wleciała do mojego pokoju. pewnie znów krzyczałam, rzucałam się i wyłam na cały dom, znów musiałam mamie sprzedać bajkę, że miałam zły sen. jednak w środku przeżywałam katusze, znów śniłeś mi się ty. znów wołałam twoje imię, znów prosiłam byś został. wszystko dzieje się znów. wszystko ciągle się powtarza, bezustannie przypomina mi o tobie. choć próbowałam być silną, pozdrawiać ciebie na ulicy środkowym palcem i pluć ci pod nogi, to wieczorem mój rozum szedł spać, a budziły się maluteńkie kawałeczki błyszczące jak diament, które kiedyś były częścią mojego serca. to one wciąż miały wypisane na swojej strukturze twoje imię, i wciąż upominały się o więcej ciebie.
|
|
|
siedząc sama w pokoju zastanawiałam się co robisz, czy też jesteś sam, czy myślisz o mnie, tak jak ja o tobie. poczułam dreszcz, nagły podmuch wiatru, potem huk i krzyk zrozpaczonego dziecka. zleciałam na dół. to tylko mój brat zbił kolejny ulubiony kubek mamy. liczyłam na jakieś efekty specjalne, chciałam coś poczuć, przeżyć, a tym czasem musiałam zbierać pobite szkło. jeden odłamek wbił mi się w środek dłoni. wyjęłam go, a z dziury zaczęła sączyć się krew, a ja poczułam jej woń, delikatną. w jednej chwili moja ręka znalazła się przy moich ustach, a krew powoli wpływała mi do ust. oszalałam, tak, zdecydowanie mam kurwa na bani, ale to przez ciebie, bo to ciągłe myślenie o tobie doprowadza mnie do szaleństwa.
|
|
|
Każda noc była dla mnie wyzwaniem. Codzienna rozpacz pozbawiała moje serce siły, które każdej nocy obawiało się, czy zdoła ją przeżyć ostatkiem sił. Nawet wtedy, kiedy leżałam spokojnie ono wołało rozpaczliwie twoje imię, nie umiało przestać myśleć o tobie, nie potrafiło wymazać ciebie z pamięci. Byłeś zawsze najważniejszą częścią mojego życia, byłeś zawsze połową, której moje serce szukało przez lata, które było upragnionym spełnieniem wszystkich marzeń. Odszedłeś. Pozostawiłeś nędzna pustkę w całym moim ciele. Wszystkie moje organy oddychały zepsutym tlenem zmieszanym z delikatną wonią moich ulubionych papierosów. Każdy mój ruch, każde słowo, każdy gest był pozbawiony dawnej gracji i tej nieograniczonej radości. Stałam się po prostu osobą, przedmiotem, który uporczywie wierzy i wciąż ma nadzieję, że wrócisz i dasz mi znów oddychać twoją kurwa zajebistością.
|
|
|
nadzieja zawsze umiera ostatnia, tak? a co będzie, jeśli ja ją wyprzedzę?
|
|
|
oczy przeszklone cierpieniem i tęsknotą, serce niczym próżnia bez powietrza, ręce drżące jakby poruszone iskrą prądu, nogi opadające jak w pokłonie przed Bogiem, płuca napełnione dymem, powiększające swoją objętość, za każdym razem, kiedy się zaciągam. zdecydowanie nie jesteś mi już potrzebny.
|
|
|
czas zapomnieć o sercu, czas zapomnieć o uczuciach, czas wziąć się w garść i pokochać rozum, który w końcu pozwoli mi zapomnieć o Tobie.
|
|
|
dotyk twoich ust boli teraz bardziej niż kiedyś, kiedy wiem, że jest tym ostatnim połączeniem warg.
|
|
|
nienawidzę cię za to, że tak mnie kochasz. pożądaj mnie, pragnij, śnij o mnie, myśl, marz o mnie, ale nigdy kochaj, w końcu i tak złamiesz mi serce.
|
|
|
nigdy nie mogłam spojrzeć komuś w oczy, tak prosto w oczy, bałam się, nie potrafiłam, ale kiedy Twoje palce uniosły moją brodę, tak, że moje spojrzenie spotkało się z Twoim, nie mogłam już spuścić wzroku niżej, nie chciałam patrzeć na nic innego, tylko na swój obrazek w Twoich błyszczących wciąż źrenicach.
|
|
|
głębia Twoich brązowych oczu sprawiała, że nie mogłam odwrócić wzroku od tego spojrzenia, nawet kiedy patrzyłeś na mnie, jak na idiotkę.
|
|
|
|