|
Tutaj nie stanę bo mnie okradną
nie na policje nie na straż pożarną
posiadam ziarno co wszyscy pragną
ja mam to flow i nie spotykalność / Buka
|
|
|
każda godzina zbiera swoje żniwa, a ten świat to maszyna
której nie powstrzymasz od setek lat
w naszych żyłach zabójcy jak czas, ogromna siła
nieskazitelna jak wiatr, jak skała trwała
blady świt dookoła, tylko ty, ja i ona
blady świt, może ogarnę ten widok nim skonam
życie tonie w mig, życie jest chwilą
zapada wyrok, patrz / Buka
|
|
|
chwila wachania, zgarnąć czarne marzenia
czy czarne ubrania i ogarnąć pojęcie
to wyliczanka, nieobliczala i wiedz że
tak wielu już dopadła, ciebie też kiedyś dosięgnie / Buka
|
|
|
Życie to bilet w jedną stronę, autostrada do śmierci
dobre prawa plus gorycz, stos pytań bez odpowiedzi
upada człowiek w oceanach przepowiedni
miłość i wiara , bez których nie ma egzystencji / buka
|
|
|
Raz, dwa, trzy, wypadasz z gry
kto dziś opuści nas, czy ja czy ty? / Buka
|
|
|
To nie Twoje co jest moje więc nie ruszaj,
Jeśli chodzi o odczucia płacę Ci w złotówkach,
To dusza, naciągnięta silnym ramieniem / Buka
|
|
|
To lustro weneckie, gdzie mijam się z sensem,
Lecz wbijam w dysleksje, pierdolę twe lekcje,
Poza społeczeństwem, gdzie w niebezpieczeństwie,
Znów jestem nie w mieście, lecz w lesie się mieszczę,
Bo w lesie mam twierdzę, bo częściej tam jestem,
To kostka K10, gdy pięć jest mym piętnem,
Drugie pięć to sensem mym guru i szczęściem,
Z jednej strony dość, z drugiej – chce więcej / Buka
|
|
|
Z jednej strony dość i z drugiej dość,
To coś jak kość, K12 na wskroś,
Rzut na taśmę, sześć na sześć / Buka
|
|
|
Mam dość – tego syfu, bez kitu
Mam dość – rymów bitu, bez kitu
Mam dość – tego bytu, bez kitu
Mam dość – dobrobytu, zeszytu / Buka
|
|
|
Chodź, zanurzymy się dziś w czeluściach czerni,
pod płaszczem ciszy, w objęciu szczelnym,
niech czasu miernik będzie Nam odźwiernym,
wyryje dwa serca w kamieniu węgielnym.
Wówczas wypełnimy nicość tangiem,
uciekając przed pełznącym porankiem,
ów przystań będzie ostatnim przystankiem,
bo gdy tam wejdziemy, ktoś skradnie klamkę.
Wypłuczmy uczuciem goryczy szklankę,
po czym zespólmy w jedność każdą tkankę.
Dodajmy więc do wybranka wybrankę,
stwórzmy całość, zamiast być ułamkiem.
Wspomnienia zaklęte w ramkę zostaną,
reszta jestestwa odda się zmianom.
Już prawie rano, oczęta plamią,
ów wpatrzone w siebie szepczą dobranoc. / Buka
|
|
|
Chodź, pobawimy się dziś w berka z klepsydrą
i oszukamy zegar, gdy schowamy się pod cyfrą
i rozkochamy tarczę w sobie, płynąc coraz wyżej,
tańcząc na lodzie ze wskazówkami, zamiast łyżew.
Chodź, zaśpiewamy dziś tak głośno, jak tylko można,
gubiąc samotność i niech będzie zazdrosna.
Chodź, zapukamy dzisiaj od tak w tęczy okna,
może jeszcze nie śpi i wpuści Nas do środka.
Chodź, zatańczymy dziś, dopóki gra muzyka,
zanim dogoni Nas świt, tango zmieni na recital.
Nie pytając księżyca, ten ostatni raz
dzisiaj, na zgliszczach życia i niech kończy się świat. / Buka
|
|
|
Chodź, zatańczymy dla Nas ten ostatni raz.
Tu na zgliszczach świata, Piękna, noc uniesie Nas do gwiazd
i zamalujemy wszechświat Nasz bez używania farb,
akompaniamentem tętna rytmu serca nagich prawd. / Buka
|
|
|
|