|
Niczym ptak tak wzlecieć do nieba
By nie widzieć piekła,
By nic nie pamiętać,
Oderwać się z piętna i z tleniem pojednać
Wzbić sie ponad ten świat i tam zamieszkać
Wzbić sie ponad ten świat i już nie spaść
Wzbić sie ponad ten świat nie mogę przestać / Buka
|
|
|
Jaka jest cena,
Wiesz cena nie gra roli,
Ludzkie pragnienia silniejsze od woli
Wystarczy wyzwolić tę moc,
Którą dobić co noc chcą oni
I bez twarzy w pogoni / Buka
|
|
|
Chciałbym tak wzbić się ponad ten świat,
Spalić ograniczenia,
Wyzbyć się cienia
Ucieczka w krainę zapomnienia,
Tracę wspomnienia
Nie chcę umierać,
Chcę odrzucić kajdany już teraz,
Otworzyć bramy wyobrażenia / Buka
|
|
|
Pamiętasz tą gorycz przełknięcia porażki,
gdy przyszedł też po Ciebie i śmiał się w twarz Ci,
podałem Ci ręke, wskazując na tarczy
Dwunastą piosenkę, Twej ostatniej szansy... / Buka
|
|
|
Pamiętasz te schodki w stronę monotonii,
w pogoni, bo cel goni by od niej odbić,
pamietasz to, wiem, zobacz gdzie żeśmy doszli,
pare stopni wstecz wszystko mogło się skończyć,
chodź dalej, pamietasz tamto skrzyzowanie tych alej,
Jakie było Twe rozwiązanie i lament,
pamiętasz, czy już zapomniałeś? / Buka
|
|
|
To ja - Twój życiorys, chodź ze mną mam pomysł,
pokaże Ci sedno i przedmiot mych odkryć,
pamietasz te zwrotki "żyj chwilą, zapomnij,
bo miną Ci co płyną z prądem jak płotki"? / Buka
|
|
|
Chodź, pokażę Ci pergamin, zakopany pod stopami,
kiedyś między Nami w górze, a dziś zapomniany.
Proszę, otwórz ten kufer utkany tajemnicą,
ja obiecuję, że spróbuję jeszcze raz, to wszystko. / Buka
|
|
|
Może umiem tylko ranić, dławić w sobie smutek,
nie mogąc go zabić i za nic stąd uciec,
próbując zabić tę próżność bez granic,
co cztery ściany zburzę w murze inicjały. / Buka
|
|
|
Mimo że namalowałem koszmar na przekór strachu,
by rozszarpał co w nas ubiera się na czarno,
tak bardzo podarł krajobrazy barw tu
i zostawił obraz powylewaną farbą.
I zdarte gardło i wypalone płótno,
a ja sam na sam z kartką, idąc za rękę z wódką,
tu aleja kultu brukowana mi w oszustwo,
idąc z pustką, a jeszcze chyba czasu mnóstwo, co? / Buka
|
|
|
Proszę, rozbij tą szybę, proszę, rozbij to lustro,
chcę Ciebie widzieć i niech zniknie oszustwo.
Proszę, otwórz tą klatkę, proszę, otwórz tą celę,
chcę na to patrzeć i niech zniknie cierpienie. / Buka
|
|
|
Chodź, pokażę Ci jak tu cień smak ma nocy pocałunku,
gorący jak magma i gorzki jak dna trunku.
Proszę, rozbij tą szybę, abym mógł Ciebie ujrzeć,
chyba już świta, pytaj i tak dzisiaj nie usnę. / Buka
|
|
|
Kocham samotność, tak, proszę, podejdź bliżej,
kocham ciszę tak mocno, mów do mnie głośno, bym mógł słyszeć.
Pozwól krzyczeć muzyką, składając palce na ustach,
tak by echo nie znikło, rozbiło w szale wszystkie lustra,
a po drugiej stronie pustka i oszustwa odbicie
nie pozwala nam ustać, każe nienawidzieć życie. / Buka
|
|
|
|