Chodź, zanurzymy się dziś w czeluściach czerni,
pod płaszczem ciszy, w objęciu szczelnym,
niech czasu miernik będzie Nam odźwiernym,
wyryje dwa serca w kamieniu węgielnym.
Wówczas wypełnimy nicość tangiem,
uciekając przed pełznącym porankiem,
ów przystań będzie ostatnim przystankiem,
bo gdy tam wejdziemy, ktoś skradnie klamkę.
Wypłuczmy uczuciem goryczy szklankę,
po czym zespólmy w jedność każdą tkankę.
Dodajmy więc do wybranka wybrankę,
stwórzmy całość, zamiast być ułamkiem.
Wspomnienia zaklęte w ramkę zostaną,
reszta jestestwa odda się zmianom.
Już prawie rano, oczęta plamią,
ów wpatrzone w siebie szepczą dobranoc. / Buka
|