|
lunaticsoul.moblo.pl
I potem dużo później zostaniesz sam z dziurą jak po kuli i możesz wlać w tę dziurę bardzo dużo mnóstwo cudzych ciał substancji i głosów ale nie wypełnisz nie zam
|
|
|
I potem, dużo później, zostaniesz sam, z dziurą jak po kuli i możesz wlać w tę dziurę bardzo dużo, mnóstwo cudzych ciał, substancji i głosów, ale nie wypełnisz, nie zamkniesz, nie zabetonujesz, nie ma chuja.
|
|
|
Może zostawienie tego będzie tak samo odważne, jak rozpoczęcie. Może nie musi być wcale wielkiego końca, krachu, kulminacji, jakiejś niesamowitej dramaturgii. Może, nie może, na pewno zrobiliśmy wszystko, co już mogliśmy zrobić. Wyczerpaliśmy zasoby fajności. Może po prostu stąd spieprzmy, co, zostawmy to takie, jakie jest, niech rozwala się bez nas, niech popadnie w erozję? Nie musimy tego podtrzymywać. Możemy sobie po prostu gdzieś iść.
|
|
|
Nie obchodzi mnie, kto kogo zaraził wszami, cieszę się, że mieliśmy je razem.
|
|
|
Rozwinęłam się. Na początku, budząc się w obcych miejscach, myślałam, że jestem w domu. […] Potem jednak weszłam w fazę, który psychologowie podróżni nazywają „Nie wiem, gdzie jestem”. Budziłam się kompletnie zdezorientowana. […] Lecz detale świata są litościwie i w końcu naprowadzały mnie na właściwy trop. […] Następny jest jednak etap trzeci, jak mówi psychologia podróżna, wieńczący, kluczowy, etap, który stanowi ostateczny cel; dokądkolwiek byśmy podróżowali, podróżujemy zawsze w jego kierunku. „Nieważne, gdzie jestem”, wszystko jedno, gdzie jestem. Jestem.
|
|
|
Świat rusza do przodu, z tą dziurą nie do naprawienia, kaleki. Kuśtyka. Kunicki kuśtyka wraz z nim do łazienki, potem pije kawę na stojąco, przy bufecie w kuchni.
|
|
|
Opisać Boga i jego intencje to tak, jakby ryba próbowała opisać wodę, w której pływa. I swojego ichtiologa.
|
|
|
Trudno mi uwierzyć, że można zapomnieć język, dzięki któremu mapy świata zostały naszkicowane. Musiała go najzwyczajniej w świecie gdzieś zawieruszyć. Może leży zwinięty i zakurzony w szufladzie ze stanikami i majtkami, wciśnięty w kąt, jak seksowne stringi, które nabyło się kiedyś w przypływie entuzjazmu, ale nie było ich kiedy użyć.
|
|
|
Powiedział też, że kiedy się poruszamy, nie ma czasu na takie jałowe medytacje. Dlatego ludziom w podróży wszystko wydaje się nowe i czyste, dziewicze i, w pewnym sensie, nieśmiertelne. A gdy wysiadł w Mikulcu, powtarzałam sobie jego dziwne imię: Ne-boj-sza. Nie bój się.
|
|
|
Wygląda więc na to, że pamięć to szuflada zawalona papierami – jedne z nich są zupełnie nieważne, to dokumenty rzeczy jednorazowych, owe kwity z pralni i dowody zakupu butów na zimę, opiekacza do grzanek, po którym nie został już w domu żaden ślad. Ale są też inne, wielorazowe, świadectwa nie wydarzeń, lecz całych procesów: książeczka szczepień dziecka, legitymacja studencka z kartkami do połowy wypełnionymi pieczątkami z każdego semestru, świadectwo maturalne, zaświadczenie o ukończeniu kursu kroju i szycia.
|
|
|
każda śmierć jest częścią życia i, w pewnym sensie – nie ma śmierci. Nie ma pomyłki. Nie ma winnych i niewinnych, nie ma zasług i grzechów, dobrego i złego; ten, kto wymyślił te pojęcia, wprowadził ludzi w błąd.
|
|
|
Miliony marzą o nieśmiertelności, równocześnie nie wiedząc, co ze sobą zrobić w deszczowe niedzielne popołudnie.
|
|
|
musisz mi pomóc, bo wczoraj śmierć pytała szatniarza w knajpie, co się ze mną stało
|
|
|
|