|
imagiinacion.moblo.pl
gdyby nie ludzie i to do jakiego stopnia potrafią być podli byłabym pewnie teraz jak Matka Teresa z Kalkuty.
|
|
|
gdyby nie ludzie, i to, do jakiego stopnia potrafią być podli, byłabym pewnie teraz jak Matka Teresa z Kalkuty.
|
|
|
ta kłótnia była w naszym związku cholernie potrzebna. choćby i dlatego, że naszego 'godzenia się', do końca życia nie będę w stanie zapomnieć.
|
|
|
uwielbiam, tę delikatną formę destrukcji, gdy podczas burzliwej kłótni, ja zamiast ci przyłożyć, a ty zamiast być na mnie zły, rzucamy się na siebie, namiętnie się całując.
|
|
|
mimo usilnych starań, nie potrafię spowodować, aby moje serce zachorowało na amnezję.
|
|
|
mieliśmy iść na ognisko, śpiewem i wyborną zabawą, bez alkoholową, uczcić koniec roku szkolnego, a potem grzecznie iść do domu. na ognisko, przyjechaliśmy, o śpiewie i moralnej zabawie, mowy nie było, szczególnie tej bezalkoholowej, a koniec roku szkolnego, zamiast z przyjaciółmi przy ognisku, spędziliśmy w lesie, w krzakach, zamieniając porządną zabawę, na burdel spowodowany, za dużą ilością profili we krwi.
|
|
|
z dwojga złego, wolę już tą permanentną pustkę, niż sprzeczne emocje, rozdzierające mnie od środka, powodujące trudności, z wykonywaniem najprostszych czynności, choćby i takich, jak oddychanie.
|
|
|
mieliśmy być razem na zawsze. szybko te zawsze, minęło, słowo daję.
|
|
|
faszerując mnie nadzieją, a potem bezdusznie, brutalnie ją odbierając, rozrywając mnie od środka, nie dajesz mi powodu do szczęścia, które kiedyś, tak wiernie i sakramencko, obiecywałeś.
|
|
|
bo ty kochałeś mnie tylko wtedy, gdy w Twoich żyłach płynęła gorzka, czysta. na trzeźwo, udawałeś, że nie zauważasz mojego istnienia. kochałeś wtedy, gdy testosteron zaczął buzować. później, nie byłam Ci już potrzebna, jak zużyta szmata, rzucałeś mną w kąt, po każdej z naszych, namiętnych imprez.
|
|
|
nasza miłość, była miłością ogniskową. kochaliśmy się tylko na ogniskach.
|
|
|
nie kocham cię za to, że jesteś zniewalająco przystojny czy silny. nie, za Twoje niebiańskie zielone oczęta, ani nie za to, jak świetnie potrafisz całować. kocham cię pomimo tego, że jesteś uparty, wylewny i arogancki. bo nie kocha się za coś, ale pomimo czegoś.
|
|
|
3.) - zabiłeś mnie... zabiłeś w każdym tego słowa, znaczeniu. --ale ja nie potrafię żyć bez ciebie! tak mi przykro.. --- ja też nie potrafię, dlatego odchodzę. ---ale jak... skar.... nie zdążył dokończyć. wybiegła z jego domu, najszybciej jak umiała, do pobliskiego lasu. biegł za nią. gdy w końcu ją znalazł, siedziała skulona przy drzewie, tyłem do niego. --skarbie... ja... tak bardzo... zaczął mówić, gdy nagle zauważył kartkę, obok niej. zaczął czytać: kochanie, nie mogę żyć bez Ciebie, z Tobą też nie. nie wiedziałam czy gorsze jest bezsensowne życie, czy sensowna śmierć. w końcu jednak wybrałam. popatrzał na nią, i chwycił za rękę. była lodowata, zaczął krzyczeć, klękając, chwycił w swoje silne dłonie, jej kruchą twarz, i zobaczył nieme spojrzenie. -- kkkochanie! krzyknął zanosząc się płaczem. zaczął łkać i wrzeszczeć. wziął ją na ręce, lecz było za późno. paczka tabletek zrobiła swoje. odeszła.
|
|
|
|