|
dreamqueen.moblo.pl
Myślenie jest chorobą jestem chora
|
|
|
Myślenie jest chorobą, jestem chora
|
|
|
To takie smutne, to jest jak sieć, usycham bez Ciebie lecz Ty jestes tak niedojrzały na moje uczucia, nie rozumiesz, nie akceptujesz, ale kochasz. Dwa inne światy, dwa wilki, które walczą o dominację, żaden nie odpuszcza, co doprowadza do ruiny... A przecież tak mocno kochasz! Lecz jeszcze mocniej ranisz, rujnując zaufanie, tak ciężko zdobyte, nerwy poza kontrolą, poczucie winy, nerwy, gdy podniesiesz rękę się wzdrygam, fala złości irytacji strachu miłości współczucia bezsilnosci smutku wstydu żalu poczucia winy to wszystko miesza się ze soba jak w tornadzie... A później nadchodzi ranek chwila refleksji
|
|
|
Proszę, papierosie, zabierz z dymem smutek
|
|
|
Nie jestem rajskim ptakiem ani Twoją własnością, niesamowitym gatunkiem motyla, którego uwięzisz, rownież nie jestem... Nie zamkniesz mnie w złotej klatce, ani w wysokiej wieży, nie masz nade mną władzy, nie możesz mnie pilnować przed spojrzeniami innych w każdej chwili... Za wszelka cenę chcesz mieć władzę, lecz nie masz nic skarbie, jestem nieuchwytnym wiatrem, którego powiew czujesz na skórze, lecz mnie nie posiądziesz... Wiem, to frustrujące, ale czas pogodzić się z tym, że choć jesteśmy razem, nie uwięzisz mnie
|
|
|
Rozpadamy się, spa...da...my... W czeluście rozpaczy, tęsknoty, cierpienia...
|
|
|
i tyle czekała i tak mocno tęskniła i tak bardzo chciała go mieć przy sobie, on w końcu przyszedł, rzuciła mu się na szyję, nic nie powiedział, zrobił awanturę... ona twarda, choć pękło jej serce, nie uroni ani łzy, on ciągle krzyczy i ma pretensje, inaczej wyobrażała sobie ten wieczór... zapytała czy tęsknił, odpowiedział, że nie i że ma ją w dupie, łzy popłynęły ciurkiem... ,,Dlaczego mój kochany ciągle ranisz moją duszę? kocham Cię ponad wszystko i nie moge skończyć tej relacji, choć już dawno powinniśmy nie istnieć"
|
|
|
w żołądku czuję ciężką gorycz, ściśnięte wnętrzności sygnalizują, że stało się coś co nigdy sie stać ie miało...
|
|
|
Po raz kolejny mnie odrzucasz, po raz kolejny wbiłeś cierń w serce... Przeprosiny, o które tak się upominałeś nic nie zmieniły... niepotrzebnie tu przyszłam, inaczej wyobrażałam sobie to pożegnanie, odwracam się rzucając ciche ,cześć", odchodzę nie oglądając się, z kamienną twarzą, lecz w sercu błagam, aby usłyszeć ,,poczekaj"... lecz nic takiego się nie stało.
|
|
|
i milczymy, słuchając ciszy i bicia naszych serc, nie wiem co mogę Ci powiedzieć, co jest odpowiednie, chciałabym wiedzieć co myślisz, chciałabym przeszyć Cię na wylot... cierpię, choć nie wiem czemu, na prawdę cierpię patrząc w Twoje piwne oczy... wczoraj również milczeliśmy, w sumie to chyba jest tak od dawna, lecz dopiero teraz zaczęłam zwracać na to uwagę
|
|
|
tyle niezdecydowania... kiedy widzę same twoje wady, chce się uwolnić od ciebie, przeżyć coś innego, wyszalec się równocześnie nie wyobrażam sobie życia bez ciebie, pragnę cię, kocham, dbam o ciebie...
|
|
|
,,Chcieli coś powiedzieć, lecz słowa więzły im w gardle. Łzy stanęły im w oczach. Obydwoje byli bladzi i wychudli, ale w ich chorych i bladych twarzach jaśniała już zorza nowej przyszłości, zmartwychwstania ku nowemu życiu. Wskrzesiła ich miłość, ich serca kryły niewyczerpane źródła życia dla nich obojga.
Postanowili cierpliwie czekać. Mieli przed sobą jeszcze lata niewysłowionej męki i bezgranicznego szczęścia! Ale on zmartwychwstał i wiedział o tym, czuł to całym swym odnowionym jestestwem, a ona – ona żyła przecież tylko jego życiem!"
|
|
|
|