|
definicjamiloscii.moblo.pl
dotknij mojej twarzy. czujesz tą masę pudru? gwarantuję Ci że nie chciałbyś zobaczyć mnie bez niej. z tymi podpuchniętymi oczami. na prawdę wyglądam okropnie. ale wiesz
|
|
|
dotknij mojej twarzy. czujesz tą masę pudru? gwarantuję Ci, że nie chciałbyś zobaczyć mnie bez niej. z tymi podpuchniętymi oczami. na prawdę wyglądam okropnie. ale wiesz.. co innego boli mnie bardziej. uwierzyłam Ci. zapewniałeś, że dam sobie bez Ciebie radę. gdybym wiedziała, że kłamiesz, nie pozwoliłabym Ci odejść.
|
|
|
musiała uciekać. nie mogła tu dłużej zostać. nie mogła patrzeć na te twarze, szydercze uśmiechy. nie rozumieli tego co przeżywała. odkrywając jej słabość ranili ją jeszcze bardziej. nie miała wyjścia.. musiała. po prostu.
|
|
|
nie wiedziałam co się dzieje. miałam pewne przypuszczenia. bałam się strasznie. spojrzałam na swoją dłoń. tak, brakowało jej czegoś. wisiała swobodnie sama, nie była zatopiona w Twojej. podniosłam wzrok. rozejrzałam się dookoła. oczy przeszkliły mi się łzami. nie miałam już wątpliwości - zostawiłeś mnie.
|
|
|
chcę znów leżeć z Tobą na boisku szkolnym. znów wsłuchiwać się w bicie Twojego serca. chcę, żebyśmy tak jak wtedy liczyli się tylko my. będziemy się śmiać, rozmawiać o wszystkim i o niczym. znów będziemy cholernie szczęśliwi! no chodź, spróbujmy. będzie fajnie, tak jak dawniej, zobaczysz.
|
|
|
jednorazowa przygoda ze sztucznymi uczuciami, udawaną miłością i szpanem w opisach na gadu. w sumie nic znaczącego. wszystko było takie banalne. trwało krótko. jednakże to nie zmienia faktu, że Ciebie nie zapomnę do końca życia.
|
|
|
abstrakcyjne uczucia. plastikowy świat. masa lateksu w Twoich ramionach. to po prostu przykre. innego określenia nie mam.
|
|
|
siedziałam na dachu całą noc. nadawałam gwiazdom różne imiona. Twoje imię miał akurat księżyc. to właśnie on jest najważniejszy na niebie, bez niego byłoby tak pusto.. gwiazdy nosiły nazwy rzeczy, które mi się z Tobą kojarzyły. delikatnie uderzałam podeszwą trampka o blachę. w końcu słońce zaczęło wschodzić.. księżyc zniknął wraz z gwiazdami. właśnie w tym momencie zdałam sobie sprawę, że nie mam już nic. wszystko zniknęło. wszystko straciłam. nieodwracalnie.
|
|
|
próbowałam Ci to wyjaśnić już kilka razy. zresztą pewnie nie tylko ja. ale nie rozumiesz. kompletnie nie zdajesz sobie sprawy z tego co robisz. czemu dla Ciebie związek musi być równoznaczny z zabiciem nudy, zakładem czy inną głupotą w tym stylu? czemu nie możesz pojąć jak cholernie trudne są te nieprzespane noce, podpuchnięte oczy i hektolitry wylanych łez? nie potrafisz tego pojąć? czy tylko udajesz, przy okazji udowadniając jakim jesteś bezczelnym dupkiem obojętnym na cierpienie innych?
|
|
|
jeszcze raz spróbujesz podsycić moją nadzieję a nie ręczę za siebie. wierz lub nie, ale poukładałam sobie wszystko. patrzę na Ciebie z zupełnie innej perspektywy. nawet jak się zmienisz, nie wrócę do Ciebie. więc grzecznie proszę nie zjeb mi tego wszystkiego.
|
|
|
są jeszcze przyjaciele. z którymi, wiesz, że możesz dokonać wielkich rzeczy.
|
|
|
miejsca w których razem nie przebywaliśmy nie przywołują wspomnień, tęsknoty za Tobą. powiedz mi.. czemu musieliśmy być wszędzie? czemu wszystko kojarzy mi się z Tobą?
|
|
|
siedzę tu z gorącym kakao w ręku i po raz setny czytam naszą rozmowę. daje do myślenia.
|
|
|
|