|
definicjamiloscii.moblo.pl
irytuje mnie pewien fakt. ciągle Ci mało. nie potrafisz docenić tego co posiadasz. gdybyś spojrzał choć trochę obiektywnie. kilku dobrych kumpli może nawet przyjació
|
|
|
irytuje mnie pewien fakt. ciągle Ci mało. nie potrafisz docenić, tego co posiadasz. gdybyś spojrzał choć trochę obiektywnie. kilku dobrych kumpli, może nawet przyjaciół. wiele dziewczyn zakochanych w Tobie na zabój. a Ty wciąż chcesz więcej i więcej. uważaj. doceń, zanim zaczniesz tracić.
|
|
|
- napiszesz perfekcyjnie ten sprawdzian. - oznajmił mój kolega z klasy. - bo? - zapytałam. - widać, że kułaś przez całą noc. masz zmęczone oczy brakiem snu. - powiedział i uśmiechnął się troskliwie. - nawet nie wiesz jakbym chciała, żeby to właśnie było spowodowane nauką do sprawdzianu.- szepnęłam.
|
|
|
pomimo tego, że odszedłeś tak dawno, w moich snach nadal jesteśmy razem. praktycznie każdej nocy budzę się z krzykiem, gdy zaczynam widzieć, że odchodzisz. rozpaczam w ciemnościach. najpierw z abstrakcyjnej możliwości stracenia Cię, potem z zupełnie rzeczywistej tęsknoty za Tobą.
|
|
|
- mam więcej od Ciebie. - doprawdy? tylko spójrz na wielki dom w którym mieszkam, lśniący motor, markowe ubrania, ogromne kieszonkowe. jesteś przekonana, że masz więcej? - tak. mam przyjaciół. mam coś, co posiada największą wartość. coś, co jest ponad wszystko inne.
|
|
|
chcę znów siedząc na lekcji zobaczyć spadającą na mój zeszyt małą karteczkę. po raz kolejny zobaczyć po jej otwarciu Twoje staranne pismo i dwa na pozór zwykłe, a jednak jak niezwykłe słowa - 'kocham Cię'.
|
|
|
mam ochotę w końcu wyjąć te dwie butelki taniego wina i kilka listków proszków nasennych z mojej szafki nocnej. brać do ust i popijać jedną tabletkę za drugą, bez opamiętania. a to wszystko w imię protestu przed Twoim odejściem. zadowolony?
|
|
|
siedziałam po turecku na dywanie i pisałam w pamiętniku o kolejnym spędzonym z Tobą dniu. o tym jak całujesz, jak sensownie potrafisz ze mną rozmawiać. jaki jesteś wspaniały. usłyszałam dźwięk przychodzącego sms'a. wyciągnęłam rękę na łóżko i sięgnęłam komórkę. 'czekam przed szkołą. proszę, przyjdź.' zamknęłam pamiętnik nie kończąc wpisu, założyłam bluzę i wyszłam. miałam zaledwie kilka kroków. gdy tylko Cię zobaczyłam podbiegłam i zostawiłam delikatny pocałunek na Twoich ustach. uśmiechnąłeś się przelotnie. - to koniec. - szepnąłeś. - jasne, rozumiem. - odpowiedziałam ledwie dosłyszalnie. spuściłam wzrok, odwróciłam się wolno..
|
|
|
okłamywano ją. zewsząd otaczało ją wielkie kłamstwo. wszyscy byli nieszczerzy w stosunku do niej. pewnego dnia idąc chodnikiem poczuła zapach prawdy. specyficzny, nie do opisania. obróciła się w stronę z której pochodził. zobaczyła pięknego bruneta o zniewalającym uśmiechu. podeszła bliżej. obrócił się ku niej. spojrzała w jego oczy. wyczytała w nich całą prawdę. one nie kłamały.
|
|
|
wszystko było inne. było łatwiej. nie widziałam Cię już kilka dni, nie myślałam o Tobie. nie wiem. może byłeś chory, może to były zwykłe wagary. nie było Cię - to się liczyło. czemu odwracając się w środku dnia musiałam zobaczyć akurat Ciebie? czemu to nie był kosmita, wariatka czy nawet jeden z moich beznadziejnych kolegów z klasy? czemu to byłeś właśnie Ty?
|
|
|
motylki w brzuchu przestały trzepotać swoimi skrzydełkami, nogi przestały mięknąć, rumieńce zeszły z policzków. ciało skończyło z dziwnymi nawykami. zostawiłeś mnie. wszystkie te na pozór irytujące reakcje mojego ciała na Twoją obecność - również zniknęły. szkoda, lubiłam ten stan. sto razy bardziej, niż łzy, złamane serce, nieprzespane noce.. - wszystko to, co mam obecnie.
|
|
|
dystans. kochanie, dystans. ręce trzymamy przy sobie.
|
|
|
dawniej nienawidziłam papierosów, alkoholu. poznałam Ciebie i najzwyczajniej z świecie je zaakceptowałam. nie liczyło się to, że od Twojej bluzy było wyraźnie czuć iż paliłeś - nie. nic nie miało znaczenia. nie chciałam Cię zmieniać. takim sobą mnie zauroczyłeś. musiałeś taki zostać.
|
|
|
|