 |
Wiele razy cierpiałam, bo traciłam mężczyznę, którego kochałam. Dziś wiem, że nie można stracić tego, czego nie ma się na własność. Oto prawdziwe doświadczenie: mieć coś najważniejszego w życiu bez posiadania tego.
|
|
 |
I w końcu zapada noc jak statek bez żagli. Cały on przypomina dom bez okien. Brnie tam gdzie chłód przenika ludzi, jak na zimnym poddaszu. Bestialstwo, brutalność i krew! W czterech ścianach deszczowej wody słona wilgoć ustrojowych płynów, pot i chrzęszczenie piasku w zębach. W czterech ścianach trwogi? Drżenie myśli, gniew i ten dźwięk kiedy odbezpiecza się broń! Szaleńcza wieczorna pieśń! Budzi całe miasta krzykiem bólu!Skazany na swe nieszczęście pachnie nostalgią, pachnie ludzką samotnością, pachnie poranioną ciszą. Nosi obłęd w oczach i tysiące masek. On cały, o słodko-gorzkim smaku.
|
|
 |
Jak nie stracić samego siebie dziś, będąc straconym wczoraj?Jak budować nowy dzień żyjąc wciąż wczorajszym?I po to tylko, by móc dalej trwać oblepiam się nicością.Nie po to by kiełkować lub by więdnąć lecz by zdrowym być dla oczu.I trwam tak w zawieszeniu mechanicznie oddychając bo sam oddech nie ustanie.I trwam bez sił na śmierć i chęci na życie.Bo cierpienie gdy przekroczy swe granice rodzi obojętność.A wtedy schną wszystkie łzy, kasują się wspomnienia i zapętlam się w bezczuciu.I nie da się posłodzić już gorzkiego.I tak bardzo pragnę czuć cokolwiek, że pragnienie to staje się jedynym mym czuciem.Ale trwam.Zanurzona w tym bezkresie.I nie czuję bólu, smrodu życia.I nie widzę brudu, biedy, śmierci.Nie znam kłamstwa i obłudy.Ale też nie szukam ulgi, pachnących kwiatów, czystych ulic.Nie chcę bogactw i szczerości.I tak w trudzie trwam.
|
|
 |
Wątpię w siebie jak ty, każdy wątpi. Spuszczam głowę w dół w samotności. Liczę grzechy na palcach - brak rąk- potrzebuję pomocy, ty daj mi swoją dłoń. Jestem na skraju wyczerpania psychiki - twarde alkohole, miękkie narkotyki.Internet pali zwoje, przełączam, ty weź się nie rozłączaj, padły bezpieczniki. Wątpię w siebie, brakuje mi siły, czarne chmury nad głową zawisły. Stojąc jeden krok nad przepaścią mówimy, że wyświetla się życie, ja właśnie widzę te filmy biorę ciężkiego powietrza oddech, które cedzę przez gardło tak, że jest mi nie dobrze. Pluję krwią, w około płoną pochodnie. Brakuje mi siły, leżę, pomóż mi się podnieść.Czasami wątpię jak Ty w cały świat. To jest tak silne, że wraca do mnie w snach, przewracam się - leżę - nie mam siły by wstać..
|
|
 |
Przeszłam aborcję serca. Jego kawałki były drobniejsze od ziarenek ryżu, gdy pocięte w żałosnym szale spływało po zimnej rynnie. Rzeka krwi aż nadto rozpalała nas od środka, byśmy mogli powstrzymać się przed dziką żądzą. Śmierć tańczyła z radości, gdy w spazmach orgazmu oraz bólu dokończyłeś wycinanie prawego przedsionka.
|
|
 |
Zbyt dużo tłumu tutaj, bym mogła istnieć dla wszystkich.
|
|
 |
Niedopieszczona stąpa po ziemi, Bosymi stopami łapie powietrze. Oddechem sypie niepokoju dozę. Ramiączko od stanika ma zsunięte, Gołe ramię błyszczy, Skórą swą delikatną. Każdy tego aksamitu dotykał, Stałych fanów miała. Lęka się luster. Własnego odbicia, Blizn swych czarnych warg. Choć zawsze się spieszy, nigdy nie ucieka. Tęskni i wraca, Mizerna wrażliwość.
|
|
|
|