 |
Nie dla wszystkich taka, jakby oczekiwano.Próbująca wymknąć się z kanonu.I dla starych znajomych, koniec z świergotaniem o urodzie poranka. Ludzie to dranie, próbujący znaleźć sobie pociechę, wypracować ją na twoich plecach. Tony ironii, aluzji, kłamstw i oszczerstw. Piękna szkoła życia, prawda?Czasem mam po prostu dosyć. Dosyć patrzenia jak świat wymyka się z palców, rozbija na pył. Nie jest mi żal, ani trochę.Zostałam nauczona. I uwierz mi, pierwsza rzucę kamieniem, pierwszy rozbiję lustro godząc w skroń.
|
|
 |
Mam swoją tajemnicę, schowałam się między ludzi. Przecież jeżeli otworzę się jak deszcz w oczach innych to będzie tylko maską.
|
|
 |
Blade, tlące się niegasnące od wielu lat światło.
Dziwny, nieregularny kształt; nakreślony słowem, pragnieniem i tajemnicą.
|
|
 |
Tęsknię za innym nieszczęściem, innego potrzebuję;
powinno być takie, które pozwoli mi cierpieć i umierać z rozkoszą.
Oto jest nieszczęście czy może szczęście,
na które czekam.
|
|
 |
Pocałunek jest jak obietnica. To jakbyś powiedział: Tak, będę Cię kochać.
|
|
 |
"W jego spojrzeniu był chłód
Moje spojrzenie parzyło
- W jego słowach była rzeczywistość
Z moich sączyła się miłość".
|
|
 |
To tutaj tęsknota ma początek. Westchnienia upadają na podłogę, tuż obok marznących dłoni i stóp, i perspektyw adekwatnych płaszczyzną metaforycznych wiosenności, nadziei, co nie gaśnie, nie niknie pośród wskazówek, kilku cyfr, wszak matematyzujemy każdy zarys istnienia.
|
|
 |
...przychodzi cisza. Ta, która otula pokruszone światy, połamane serca, poszarpane nadzieje, wypłakane oczy. Ta, która jest niczym, jest wszystkim. Wnika przez uchylone okno, niedomknięte drzwi i hermetyczne ściany we wszystkich odcieniach smutku do wnętrza, przenika każdą tkankę sprawiając, że nawet myśli, łzy, krzyk, szept, słowa w każdej formie, stają się ciszą. Choć te ostatnie przecież często zawodzą. Tak często...
|
|
 |
"Chciałabym abyś mnie swą miłością zniewolił.
Całował delikatnie, rozbierał powoli.
Żebyś kradł moje spojrzenia i płytkie oddechy.
Patrzył na rozkosz oddanej Ci kobiety. "
|
|
 |
Pociechę przynosi koniec kalendarza w corocznej wyjątkowości splotu zdarzeń i dłoni, dogoni. Pokruszone historie, opowieści powkładane w niewłaściwe szuflady, w mnogoś aspektów bez odpowiedniego kontekstu, czy odwrotnie. Powrotnej drogi moje nogi nie poznają. Spotkają kierunki ku słońcu, w końcu. Pustka w bliskości tak intensywnej, że zatraciłam już czucie, postrzegam wybiórczo. Oddycham zgodnie z zaleceniem, instrukcją obsługi dołączoną starannie do opakowania. Do wschodu słońca. Bliżej.
|
|
 |
Obróć w proch mą niepewność.
Pokochaj zgliszcza zmęczonej duszy.
Bądź.
|
|
 |
Czy wszystko pozostanie tak samo, kiedy mnie już nie będzie? Czy książki odwykną od dotyku moich rąk, czy suknie zapomną o zapachu mojego ciała? A ludzie? Przez chwilę będą mówić o mnie, będą dziwić się mojej śmierci - zapomną. Nie łudźmy się, przyjacielu, ludzie pogrzebią nas w pamięci równie szybko, jak pogrzebią w ziemi nasze ciała. Nasz ból, nasza miłość, wszystkie nasze pragnienia odejdą razem z nami i nie zostanie po nich nawet puste miejsce. Na ziemi nie ma pustych miejsc.
|
|
|
|