I w końcu zapada noc jak statek bez żagli. Cały on przypomina dom bez okien. Brnie tam gdzie chłód przenika ludzi, jak na zimnym poddaszu. Bestialstwo, brutalność i krew! W czterech ścianach deszczowej wody słona wilgoć ustrojowych płynów, pot i chrzęszczenie piasku w zębach. W czterech ścianach trwogi? Drżenie myśli, gniew i ten dźwięk kiedy odbezpiecza się broń! Szaleńcza wieczorna pieśń! Budzi całe miasta krzykiem bólu!Skazany na swe nieszczęście pachnie nostalgią, pachnie ludzką samotnością, pachnie poranioną ciszą. Nosi obłęd w oczach i tysiące masek. On cały, o słodko-gorzkim smaku.
|