|
amitolipton.moblo.pl
Nareszcie :D
|
|
|
Jego wargi muskały moje ramie, Jego ramiona trzymały mnie w objęciach , Jego oczy błądziły po mym ciele , Jego dłonie wkradały się w każdy zakamarek , lecz szerokim łukiem omijał dwa miejsca , Jego wargi dotykały moich. Po czym podając mi rękę wstał i rzekł ' Idziemy na spacer, muszę Ci coś powiedzieć' po czym wyruszyli w drogę. Tam ujrzała tysiąc róż ułożonych w kształcie serca. Weszli do środka , klęknął , przyszli muzykanci i rzekł ' Wyjdziesz za mnie' / Reszta to historia którą dowiecie się kiedyś ;)
|
|
|
Powiem jedno , głucha cisza jest cholernie dołująca, nadchodzą Walentynki , beznadziejne święto , wszędzie są jakiej serduszka , mam dość on i tak nie przyjedzie. Może ma inną?, może coś mu się stało? nie wiem , wiem jedynie że wrócił do Polski, wiem że jest, nie odzywa się , może zmienił numer? , nie mam pojęcia , te pytania dręczą mnie całymi dniami , mam ciągle złe myśli. Trudno. Nie wyszło. Swoją Walentynkę mam przy sobie, właśnie się chłodzi. Czekam. Czekam do Wtorku.
|
|
|
Jego pogrzeb był idealny, tak jak by chciał aby wyglądał , była smutna melodia, płacz matki , która straciła jedynego syna , jedyne dziecko, płacz rodziny, przyjaciół , znajomych ze szkoły. Dźwięki motorów i straży, to było jego życie. Kumple, nauczyciele, stracili wszyscy Jego. I co z tego że jego pogrzeb był piękny jak jego już nie ma. Ja do tej pory nie mogę spojrzeć się na osoby jeżdżące na motorze, to przez ten jebany mały sprzet zginął przez to go nie ma . I nie będzie ;(
|
|
|
Zrobiliśmy z kumplami kulig, przyszło mnóstwo osób z sankami , było z 20 sanek , byłam oczywiście 3 jak zawsze , prowadził ON, były , ukochany , niezapomniany . Był ostry skręt, większość się poprzewracała, z wielką siłą uderzyłam w drzewo, zatrzymał samochód, podbiegł zaczął coś mówić , ja jak zahipnotyzowana wbiłam wzrok w jego błękitne oczy, podszedł do mnie , ukucnął i zaczął pytać czy wszystko okey , a ja z uśmiechem na twarzy rzuciłam w nim śnieżką , po czym rzekłam ' że nic mi nie jest' a on wstał podniósł mnie i przyciskając do drzewo powiedział że napędziłam mu strachu ale za to mnie kocha , a po chwili poczułam jego zimne wargi na moich a z dala było słychać gwizdy i krzyczenie że chcą kulig ;D / taa uwielbiam to !
|
|
|
- skończ, dobra? - mruknęłam maskując zażenowanie uśmiechem. przeszedł z pozycji leżącej do siedzącej i położył dłonie na moich kolanach. - ej, mówię serio. w gruncie rzeczy to wariactwo. no wiesz, na przykład kwestia tego, iż w Twoim chrapaniu odnajduję esencję słodkości, a na punkcie Twojego nieogaru z włosów o poranku, wręcz szaleję. albo teraz chociażby... - zadziorny uśmiech rozświetlił Mu twarz, kiedy uniosłam pytająco brwi, spodziewając się kolejnej dawki chorych wizji. nie złapałam oddechu, podczas gdy On zdążył już pociągnąć moje dłonie, wygodnie się ułożyć i ściągnąć mnie na siebie. ciepło Jego ciała przenikało w każdy centymetr mojego. - jeszcze tego nie ogarniam, ale pierwsze efekty konkretne. jak tam pisało? miłość? poproszę o przedłużenie recepty. nawiasem miało być trzy razy dziennie. jeśli tak dalej pójdzie, to przedawkujemy... - boże, skończ - urwałam, definitywnie zamykając Mu usta pocałunkiem/definicjamiloscii
|
|
|
stanął przed lustrem w moim pokoju i z powagą wpatrzył się w swoje odbicie . - a ty co? - zapytałam powstrzymując śmiech . - ta nic . - syknął . - no jak nic? - zapytałam . - no kurwa , ładny jestem . - wyjąkał uśmiechając się do lustra . - z której strony? - zaśmiałam się . spojrzał na mnie krzywo podciągając nosem . - ta żartuję , gdybyś nie był ciachem bym cię nawet patykiem nie tknęła . - zaśmiałam się . - a podobno liczy się wnętrze. - syknął obrażony. - ta przecież debilu żartuje . - rzuciłam w niego poduszką . - ty chora jesteś i tyle . - wzruszył ramionami i wyszedł z pokoju . za dziesięć minut wsadził głowę w drzwi od mojego pokoju - ochłonąłem. - wyszczerzył zęby . - i co w związku z tym? - zapytałam. - i dalej cię kocham. - zaśmiał się i rzucił się na mnie z buziakami .
|
|
|
siedziałam z przyjacielem u siebie, do mojego pokoju weszła 'przyjaciółka'.bez żadnego powitania rzuciła od razu - musisz mi pomóc. - spojrzałam na przyjaciela który leżał na łóżku, pokręcił przecząco głową próbując mi powiedzieć żebym nic nie robiła. - chyba sobie żartujesz. - zaśmiałam się. - słucham? - zapytała robiąc idiotyczną minę. - głucha jesteś? nie będę ci pomagać bo od ciebie na pomoc nigdy nie mogłam liczyć, przyłazisz do mnie z podkulonym ogonem tylko wtedy kiedy masz problemy a wtedy kiedy jest okej nie ma cię bo masz na mnie wyjebane , skończyło się , nie będę cię wyciągać z twoich syfów bo nie czuję takiej potrzeby, dla mnie jesteś nikim i zawsze będziesz. - skończyłam mówić i usiadłam na fotel wracając do przepisywania lekcji. - szmata. - syknęła pod nosem. z łóżka zerwał się przyjaciel i uderzył ją w twarz. - wypierdalaj. - krzyknął otwierając jej drzwi.-jeszcze niedawno miałeś szacunek do kobiet.-rzuciłam.-do kobiet tak,do szmat nie.- uśmiechnął się.
|
|
|
po lekcji gdy wszyscy wyszli nauczyciel kazał mi zostać w klasie. stanęłam przed biurkiem wysyłając mu pytające spojrzenia. - usiądź. - powiedział po chwili wskazując mi na pierwszą ławkę. usiadłam , stanął przede mną . - co się z tobą dzieje? wpisałem ci dzisiaj dwie jedynki na półrocze. w tamtym roku jak ci powiedziałem, że masz zagrożenie zaraz na następnej lekcji się zgłosiłaś i pamiętam do dziś , że zaliczyłaś na cztery. a teraz? zmieniłaś się, nie poznaję cię. - mówił nie przerywając. spuściłam głowę zagryzając wargę. - ja nie mam złych intencji, chcę dla ciebie dobrze tylko popracuj nad sobą bo jest z tobą coś nie tak. - syknął. - brakuje ci pewnej osoby i to przez nią, wiem o tym. ale nie zmienisz tego, czas się ogarnąć. - ciągnął dalej. łzy napłynęły mi do oczu. - niech pan więcej o nim nie wspomina, on nie żyje i nie dopuszczam do siebie myśli, że mogłabym normalnie żyć. - wyjąkałam i wyszłam z klasy. / grozisz_mi_xd
|
|
|
Pamiętam tamten wieczór.. Telefon od siostry i jej zapłakany głos w słuchawce. Krótkie "przyjedź" i nie mija 10 minut a ja już jestem na miejscu. Wchodzę do mieszkania przepełnionego wspomnieniami tych najgorszych chwil mojego życia. Widzę ją, zakrwawioną twarz, i jego - człowieka, który bez żadnych skrupułów zniszczył mi osiemnaście lat życia. Tracę jakąkolwiek kontrolę, wbijam mu nóż w serce i patrzę.. Patrzę jak cierpi, jak błaga o pomoc. Jego ciało bezwładnie opada na ziemię, na jego ustach pojawia się ostatnia obelga kierowana do mnie. Mówię ciche "Ktoś umiera, aby ktoś mógł żyć, tato" i przytulam ją do siebie.. Jakie uczucie? Satysfakcja. Satysfakcja, że ten skurwiel już nigdy jej nie dotknie, nigdy do niczego jej nie zmusi. I ból.. Ból w sercu, że przez najbliższe dwanaście lat nie zobaczę jej uśmiechu. / zmojejperspektywy.
|
|
|
Siegnęłam po wibrujący telefon, nacisnęłam zielnowy przycisk. Dzwonił, Zaczął ' kochanie , wybacz ale nie przyjadę dzisiaj ' powiedział ' nic nie szkodzi , musze kończyć paa Kocham Cię ' rzekłam i się rozłączyłam. Dzownił znowu nie byłam w stanie odebrać. Zasnęłam , po jakimś czasie otwierając powieki zobaczyłam koło mnie pana w białym fartuchu i zapłakaną mamę , która trzymała mnie za rękę i powtarzała że będzie dobrze. Znowu zasnęłam. Obudziłam się w szpitalnym łóżku , po lewej stronie siedziała jakaś Kobieta , po prawej jakiś starszy Pan, koło Kobiety zauważyłam jeszcze jakiegoś Mężczyznę. Kobieta nazwała mnie swoją córką, lecz ja ich nie znam.Ponownie zauważyłam Pana w białym fartuchu, mówił coś do starszej Pani i Pana. Wspomniał coś o ukrzkodzeniu mózgu, potem nie pamiętam. Zasnęłam ponownie, ale już się nie obudziłam .
|
|
|
|