 |
|
podciągnęłam rękawy bluzy, odgarnęłam grzywkę i posłałam jej wyzywające spojrzenie. - jeszcze jakieś sugestie, złotko? chętnie omówię to dokładniej - powiedziałam przysuwając się do jego nowej panny. jej wymalowane oczy, rozszerzyły się do granic możliwości. z wahaniem zerknęła na swoje różowe tipsy, po czym ponownie podniosła wzrok na mnie. przesłodzony uśmieszek zniknął z wytapetowanej twarzy. - no co? jakiś problem? nie mów, że się wahasz. tak odważnie pierdolisz na mój temat, więc o co chodzi? - zwróciłam się do niej z drwiącym uśmiechem. podeszłam krok bliżej. dłonie mimowolnie zacisnęły się w pięści. kolejny krok. - no dalej - syknęłam. przerażenie w jej oczach sięgnęło desperacji. zaczęła się cofać, krok za krokiem, coraz szybciej. nie ruszyłam się z miejsca. - wiedziałam, że tak będzie. ale pamiętaj, jeszcze tylko jedno słowo na mój temat z twoich różanych usteczek, a pożegnasz się ze swoją sztuczną twarzyczką, szmato - zakończyłam, po czym odeszłam z uśmiechem.
|
|
 |
|
rozpakowałam zakurzone pudełko moich wspomnień. właściwie naszych, ale przecież dla ciebie nie mają już znaczenia. w kompletnej ciszy przeglądam każde spotkanie, pocałunek i dotyk dłoni. jeszcze raz przeżywam to uczucie bezgranicznej radości, niestety tak krótkie. znowu siedzimy tam nad jeziorem, znowu obejmując się patrzymy na zachód słońca. ponownie słyszę twój szept i czuję twój ciepły oddech na szyi. zaciągam się tobą jak ćpunka. wszystkie te cudowne chwile. one wszystkie wracają. a potem myślami znów jestem w obecnym czasie. po kolejnej dawce przeszłości, siedzę w swoim pokoju, żałując, że właśnie tak się stało.
|
|
 |
|
byłam kilometr od domu, kiedy zaczęło kropić. wraz z narastaniem deszczu przyspieszałam kroku. po chwili nastała prawdziwa ulewa. przebiegłam większą część dystansu. zdyszana zwolniłam kroku. byłam cała mokra, w trampkach płynęły rzeki. poprawiałam kaptur, kiedy jakiś samochód zwolnił, a następnie zatrzymał się kilka kroków przede mną. szłam dalej, kiedy szyba uchyliła się i ujrzałam znajomą czapkę z daszkiem. on. przekrzykując ulewę powiedział swoim typowym tonem: - podwieźć cię, kotek? taka ślicznotka i moknie. spojrzałam na niego oczami pełnymi nienawiści. mimo zapadającego zmroku, dostrzegłam, że jest sam. bez nowego blond-skarba u boku. doprawdy zadziwiające. przerwałam ciszę krótkim: - pierdol się - i pobiegłam, słysząc w oddali jakieś przekleństwo, z tych tak dobrze znanych mi ust.
|
|
 |
|
stałam naprzeciw niego, błagalnym wzrokiem szukałam szczerości w jego oczach. - powiedz to. powiedz wszystko, teraz - wyszeptałam łamiącym się głosem. - przecież dobrze wiesz, jak to było. - masz rację, wiem. ale chcę to usłyszeć z twoich ust. tylko z twoich. - nie chcę o tym mówić. nawet nie wiem jak. - proszę... - po tym słowie nałożył mi na głowę kaptur. - pada deszcz. wracaj do domu. to po prostu koniec. zwyczajnie. rozstańmy się bez spięć - powiedział, po czym oddalił się szybkim krokiem. chciałam nawet za nim biec, ale w ostatniej chwili rozum wziął górę nad sercem. i tak powinno być zawsze - szkoda tylko, że nie wychodzi. wolnym krokiem wróciłam do domu. wciąż biłam się z myślami. przecież prosiłam tylko o te kilka słów prawdy. nawet tego nie był w stanie dla mnie zrobić.
|
|
 |
|
https://wyborypolska2023.pl
|
|
 |
|
Albo dałem Ci wszystko co mogłem albo wyssałaś ze mnie całą energię i myśli. Wszystko co robię, robię z rozpędu po biegu z Tobą, wszytko co myślę i mówię to echo naszych chwil zachwytu.
|
|
 |
|
Pociągał mnie emocjonalnie i fizycznie. Był mieszanką siły i słabości. Przypominał mi samą siebie.
|
|
 |
|
Pokaż mi swoje granice. Będę łamać każdą z nich
|
|
 |
|
Z przyjaciółmi z tamtych czasów dziś się mijam bez słowa. A wtedy wiem, mogłabym za nich zamordować.
|
|
 |
|
Panie Boże! Proszę Cię o mądrość, żebym mogła zrozumieć mężczyznę. O miłość, bym mogła mu przebaczyć. O cierpliwość, bym mogła znieść jego humory. Nie proszę Cię o siłę, bo bym go zajebała.
|
|
|
|