 |
Nagle zaczęło jej się wydawać,że ten obcy pokój ją obejmuje.
Że jest bezpiecznym kokonem,macicą, w której żadne niebezpieczeństwo nie mogło jej dosięgnąć.Ukryta.Ocalona.
Właśnie tak.Zaczęła nasłuchiwać;jedynym dźwiękiem,jaki dobiegł
do jej uszu,był delikatny szum wentylatora - i jeszcze delikatniejszy oddech jej mężczyzny.
|
|
 |
Po raz kolejny zamarzyło się jej,żeby wszystko dało się zamknąć.Zakończyć.Może to byłby najlepszy wybór nawet dla niewinnych?Ostateczna nicość
|
|
 |
Jeżeli wszechświat ma się rozpaść
niech zrobi to teraz. Teraz.
|
|
 |
Chcę odwagi,by wytrzymać jeszcze trochę.
|
|
 |
Cała była tykającą,nerwową bombą;chyba czystą próżnością byłoby myśleć,że w takim stanie uda się jej zasnąć.
|
|
 |
Rozumiem.Wolisz trzymać wszystkie drzwi zamknięte.
Przede mną także.Ale to Twój wybór.
|
|
 |
- Nie widzę żadnego powodu,dla którego miałabym dalej żyć.
- To dlaczego to robisz?
- Dlaczego dalej żyję?
- Tak.
- Nie wiem.Może uważam,że to swego rodzaju obowiązek,także i to.Że skoro otrzymało się życie,trzeba żyć do końca.
|
|
 |
Myśl to jedna rzecz,działanie druga.Może jeszcze miał wewnętrzny hamulec.Może nawet nie jeden,może miał całą siatkę hamulców mających przeciwdziałać popełnianiu takich szalonych czynów.
|
|
 |
Zabija mnie nienawiść tak wielka jak nigdy, tak ogromne obrzydzenie do drugiej osoby, że nawet do pająków takiego nie mam. Gardzę tą szma*tą. Tą istotą, którą kiedyś w życiu zniszczę. Psychicznie, fizycznie - jakkolwiek, ale zniszczę. Wiem mściwa ze mnie bestia, ale co MOJE to nie ruszać. ! A wpie*rdalanie sie w mój związek grozi nawet kalectwem - psychicznym, fizycznym - wszystko jedno. / walnieta.realistka
|
|
 |
[1]Czuje sie na prawdę beznadziejnie, niekiedy tylko udaje mi sie na chwile zapomnieć o tym co miało miejsce. Myśli prześladują mnie wciąż i wciąż. Serce miewa swoje nastroje, ale ma do tego prawo, nie winie je za to. Przecież wiedziało, że coś jest nie tak. Oczy co jakiś czas napełniają sie łzami, ale nie pozwalam im już spływać. Ciało czasem łapie paraliż tak silny, że pozostają mi wtedy już tylko te beznadziejne myśli. Wyobraźnia sprawia, że czuje się wstrętnie, jak gówno. Płata figle co chwila wymyślając scenariusz i obrazując tamtą sytuacje. A do tego wszystkiego czuje beznadziejne uczucie niepokoju, tak w mostku, jak by ktoś coś tam wkładał, a miejsca by już nie było - to jest obawa i niepewność. Staram sie nie wpadać w paranoje, funkcjonować. I mam nadzieje, że kiedyś będę sie z tego wszystkiego śmiała chodź nie wiem czy jest to możliwe.
|
|
 |
[2]Dużo wyrzeczeń będzie Cię kosztowało to co zrobiłaś, mam nadzieje, że to wytrzymasz- ale przecież mnie kochasz więc powinnaś. I daj mi siłę którą odebrałaś, naucz mnie na nowo sobie ufać, na nowo cieszyć się z Twoje obecności i tęsknić, gdy Cie nie ma. Karm mnie ta prawdziwą miłością, bo przez te stresy zostaną ze mnie niedługo już same kości.
|
|
 |
[3]Rozpaczliwie błagam abyś zawsze miała w pamięci: pierwsze spotkanie, wschód słońca, pierwszy mój przyjazd, poznawanie rodziny, pierwsze wspólne wyjście do pabu/na dyskotekę, pierwszy śnieg, sanki, zimę, pierwszy wspólny deszcz, byś pamiętała o tym w jaki sposób Cię dotykam, jak lubisz moją obecność, byś zawsze pamiętala naszym porannym papierosie z kawą, o tym do kogo każdego wieczóru chcesz sie przytulić- a rano po otworzeniu oczu zobaczyć, o Augustowie, Litwie, grilu, pierwszym wyjściu wieczorem na Białystok. Byś po prostu pamiętała te nasze zajebiste chwile, ale też te złe, że potrafiłyśmy z nich wybrnąć na prostą droge. Teraz musisz dać mi siłę i być wyrozumiała...
|
|
|
|