 |
|
Patrzysz na niego i wiesz, że mógłby zastąpić ci powietrze.
|
|
 |
|
Czasem daję ludziom opcję bycia cholernie blisko. Jeżeli jesteś jednym z nich, nie spieprz tego.
|
|
 |
|
Wiesz jakie to chujowe uczucie, gdy czujesz, że to już nie to samo?
|
|
 |
|
nie mówię, że teraz płaczę. Twoje łzy już dawno wyprałam ze swetrami. nie mówię też, że przez Ciebie cały świat legł mi w gruzach-raczej nie widzę na nim tak urokliwych i miłych mojemu oku barw, jakie zawsze mnie cieszyły. nie mówię, że tęskno mi, a pusto. nie mówię, że nic nie ma sensu, ale że ubyło na nim sporej części, może nawet i czołowej. nie mówię, że nie wierzę już w przeznaczenie, ale wiem, że go nie ma. nie narzekam teraz na swoje życie, ale zobacz, ile straciłam.
|
|
 |
|
Jeśli nie możesz ze mną wytrzymać kiedy jestem najgorsza, to na pewno nie zasługujesz na mnie gdy jestem najlepsza.
|
|
 |
|
Kochać to znaczy mieć tę wytrzymałość, która pozwala przechodzić przez te wszystkie stany, od cierpienia do radości, z tą samą intensywnością.
|
|
 |
|
uderzenie. jedno, drugie. boli. ale co to za cudowny ból. najpierw ogarnia Cię uczucie obijanego ciała, w podświadomości zaś wciąż snują się nieustanne myśli. w tym połączeniu fizyczność zdaje się wszystko załagadzać, a na ciele pojawia się uczucie ciepła, miłego dreszczu, lekkości. przechodzi, a więc znowu. trzecie, czwarte, piąte. tu ból zaczyna przeważać, o słodkie wybawienie! a gdybym tak skoczyła z paru, może parunastu metrów. to dopiero byłoby zapomnienie...
|
|
 |
|
Są rzeczy, których chciałabym nie pamiętać, ale żadnej z nich się nie wyrzeknę.
|
|
 |
|
byłeś zawsze, kiedy chciałam. słuchałeś wszystkiego, o czym mówiłam.zawsze pocieszałeś, gdy tego było mi trzeba. zawsze oferowałeś siebie i swój czas, gdy tego potrzebowałam. zawsze mogłam liczyć na Twoją obecność, gdy miałam zostać sama. Twoja opiekuńczość stała się niemalże porównywalną z tą matczyną, troska przerastała moje wyobrażenia. wypalając swoją miłość do mnie, zburzyłeś tak silną podstawę, jak przyjaźń, że nie mogę się Tobie nadziwić.
|
|
 |
|
nie dziw się, że tyle czasu wypierałam się Twojej miłości. powtarzałam stale, że boję się końca. no i proszę, zostałam, z pustymi rękoma i pełnym, poćwiartkowanym sercem.
|
|
 |
|
nie boję się śmierci, bo nie boję się życia.
|
|
 |
|
Kolejny ciężki poranek. Budzisz się mokra od łez. Spoglądasz ślepo na ścianę, to już kolejny kres. Kolejny brak entuzjazmu, kolejny ból, plamy krwi. Kolejny lęk i porażka, cierpienie wciąż w Tobie twki. Podnosisz lekko powieki i wdychasz zapach swoich snów.. Myśli nie dają Ci spokoju. Głupia, zrobiłaś to znów..
|
|
|
|