 |
-wiesz jaka jest pomiędzy nami różnica?! Taka, że ja Cię kocham, jebana mać i nie mogę spać, gdy nie widze Cię w szkole i gdy jego też nie ma, bo boje się, że znowu zrobi Ci krzywde !- wykrzyczał mi prosto w twarz.- różnica? kurwa.. różnica?! kocham Cię idioto, jak nikogo innego na całym tym świecie!!- to dlaczego to robisz? - co robię ? - każdego dnia łamiesz mi serce..- bo to za trudne, nie chce, ale nie umiem inaczej ..- odwróciłam się i wyszłam z domu zostawiając go samego.
|
|
 |
Obudził ją Sms. Napisał on. Uśmiech pojawił się na jej twarzy . Jednak zniknął w chwili czytania wiadomości : "słuchaj.. nie mogę tak dalej ..ja.. ja już cię nie kocham ! nigdy nie kochałem" ...co ? Po tym wszystkim co przeżyli on nie kocha ? jak może.?! Przecież byli idealną parą. Każdy zazdrościł im tej 'miłości' .. planowali przyszłość.. chcieli zbudować biały dom mieć psa i gromadkę dzieci. . a on tak po prostu pisze, ze jej nie kocha ?! .. Dziewczyna wyłączyła telefon. Zawalił jej się świat. wszystko co było dla niej najważniejsze straciło sens. I co teraz ? Wyszła z domu Cała zapłakana. Łzy spływały wraz z jej ciemnym tuszem . Poszła w miejsce gdzie chodzili razem. Nad jezioro.. usiadła i przed jej oczami przewijały się wszystkie wspólne chwile. Pierwszy pocałunek.. Pierwsze "Kocham Cię" .. nie wytrzymała.. Wskoczyła do wody.. Nie przeżyła.. On tymczasem wysyłał jej Sms: 'Prima aprilis kochanie! '
|
|
 |
Nie myśle o tym co nie jest tego warte chciałbym wiedziec czy do twego serca drzwi otwarte Chciałbym wkoncu nauczyc sie ufac chciałbym to osiągnąć w sumie chociaż spróbować miłość nie każdy to słowo pojmuje niby wie co to znaczy a później wszystko psuje kazdy ma wady nikt teraz nie jest święty nie jeden kiedys przegiął a później któredy droga nie tędy , powrót do początku początek opowieści znów początek watku a więc myśl co chcesz nikt ci tego nie zabroni u nie jednej osoby nowy pomysł sie kroi stoi na początku i idzie do końca tam gdzie najlepiej gdzie najbliżej słońca a więc nie przejmuj sie słowem niech myślą co chca to pierdolone życie jest tylko prostą grą
|
|
 |
Po kłótni z rodzicami , przyjacielem który jest dla mnie jak brat , odczuciem że tracę przyjaciółkę , tym jebanym otaczającym mnie syfem , pełnym dwulicowych ludzi , mogę twierdzić , że tak na prawdę , jestem gówno warta.
|
|
 |
pomyślałbyś, że to polubię? śnieg, zimę, mróz, czapkę i niewygodne rękawiczki? ba, zacznę to uwielbiać? pomyślałbyś, że zacznę śmiać się przy przewracaniu w zaspę i chętnie poprzestanę na wyjście na dwór w ten ziąb? pomyślałbyś, że będę lepić z Tobą bałwana, nie stukając przy tym nawet raz zębami z zimna? że będę się śmiać - kiedy trafię Cię kulką czy kiedy przestraszę się płatka śniegu opadającego mi na rzęsy? że będę, nie czując już ani nóg, ani rąk, zapewniać, iż jestem najszczęśliwsza, teraz, tak?
|
|
 |
obudziłam się, było jeszcze ciemno. spojrzałam na zegarek, była 2. moje ciało było przykryte puchową kołdrą, a lekko wilgotne włosy opętały poduszkę. zamknęłam oczy, ale nie potrafiłam zasnąć. pomyślałam o Nim. wciągnęłam na siebie szlafrok i wyciągnęłam z pod łóżka butelkę whisky. wyszłam z pokoju i szybko pobiegłam po schodach. na ich szczycie były stare, odrapane przez psa drzwi. przekręciłam klamkę i pchnęłam je. jak zwykle był bałagan, ale kto ma na strychu porządek. koło okna leżała wielka skrzynia z moimi rzeczami, a właściwie to dwie, bo jedna była z naszymi zdjęciami. rozsypałam zdjęcia na podłogę, wygrzebałam z drugiej skrzyni nożyczki, były zaraz koło taśmy. usiadłam w tych zdjęciach, zaczęłam pić, płakać i odcinać siebie od Niego. po jakiś 10 minutach zdjęcia były przecięte, butelka skończona, łzy dalej wylewane. dłużej nie wytrzymałam, pobiegłam po taśme. mimo wszystko, chciałam być przy Nim.
|
|
 |
długie, zawsze związane włosy, grzywka stale zasłaniająca często roześmiane oczy, a to wszystko dopełniały nieuczesane myśli. mówili na jej temat za dużo reczy. plotki wypełniały to miejsce w jej głowie, w którym nigdy nie miały się znaleźć. z ich powodu miała coraz więcej niepewności co do jej postępowania wobec wszystkiego dookoła. czy płakała? parę razy. nie jest aż tak twarda. ale wiesz co? parę osób dało jej coś, o czym nie zapomni, a co zmotywowało ją do tego, że teraz żyje dalej, w końcu ciesząc się tym, co ma.
|
|
 |
krzyknęłam by spojrzał na mnie, gdy odwracał swoja twarz. 'co się dzieje?' - znów zwróciłam się do niego, słysząc jak cisza odpowiada. 'Sebastian!' - krzyknęłam, kiedy odwrócił się do mnie. spojrzalam w jego zaszklone oczy, gdy zaciskał ręce w pieści w końcu wypowiedział parę slow, one zabolały mnie bardziej niż postrzał. 'on nie żyje, nie żyje rozumiesz?!' - spojrzał, przytulając mnie delikatnie do siebie kiedy po moich policzkach zaczęły płynąc łzy. 'dlaczego? dlaczego on?' - otarł moje łzy, kiedy z jego oczu próbowałam wyczytać 'będzie dobrze mala' po jego policzkach już lały się krople..
|
|
 |
była noc, niby jak każda inna. chłodny wiatr mnie obudził, zerknęłam na zegarek na którym widniało dopiero wpół do czwartej. spojrzalam na otwarty balkon. wstałam, chcąc go zamknąć zobaczyłam ich. siedzieli, śmiali się jak by nigdy nic otwierając przy tym kolejne piwo. chciałam się do nich przytulic, uwierzyć ze ich śmierć była tylko głupim snem. kiedy do mojego pokoju wpadła młodsza siostra wpychają się pod moja rękę krzycząc 'wstawaj już 9'. wszystko odpłynęło, a ja? ja znów mam ich tylko w pamięci, na zdjęciach. z nadzieja w sercu, ze to jednak dalej sen. ze obudzę się i oni będą, będą obok mnie.
|
|
 |
była noc, niby jak każda inna. chłodny wiatr mnie obudził, zerknęłam na zegarek na którym widniało dopiero wpół do czwartej. spojrzalam na otwarty balkon. wstałam, chcąc go zamknąć zobaczyłam ich. siedzieli, śmiali się jak by nigdy nic otwierając przy tym kolejne piwo. chciałam się do nich przytulic, uwierzyć ze ich śmierć była tylko głupim snem. kiedy do mojego pokoju wpadła młodsza siostra wpychają się pod moja rękę krzycząc 'wstawaj już 9'. wszystko odpłynęło, a ja? ja znów mam ich tylko w pamięci, na zdjęciach. z nadzieja w sercu, ze to jednak dalej sen. ze obudzę się i oni będą, będą obok mnie.
|
|
 |
A największe z moich marzeń, to Twoje serce
kochaj ciałem, nienawić doszczętnie, sztucznie się uśmiechaj, wyglądaj ładnie, badź egoistą, przecież to się liczy tylko w tych czasach prawda ?
|
|
 |
Siedzieliśmy razem pod gwiezdnym niebem obserwując konstelacje. Jego wzrok był już inny. Jego oczy nie miały takiej głębi. Jego oddech na moich ustach nie był taki jak dawniej. Połozyłam głowę na jego torsie obserwując gwiazdy. -Widzisz ? Zapytał spogladając na mnie.- Czy, co widzę ? Zapytałam nie wiedząc o co mu chodzi. -Tamtą gwiazdę spadającą. -Tak widzę ją. Odpowiedziałam nie wiedząc do czego zmierza.-Ty.. Ty musisz zrobić to samo, ta gwiazda zgaśnie, jej już nie będzie, musisz, tak zrobić..Powiedział przyciszonym głosem wstając niepewnie. -Nie rozumiem.. powiedziałam obawiając się najgorszego.-Czas ogarnąc, wrócić do TY i JA nie MY. NAS już nie ma, rozumiesz ? Powiedział bez najmniejszego żalu w głosie. Z każdym jego słowem czułam jak serce kłuje mnie coraz bardziej, czułam jak opadam z sił, na pozegnanie pocałował mnie w kark tak jak najbardziej lubiłam, zostawił mnie tam samą, pośród spadających gwiazd, pośród tylu gasnących uczuć, znostawił mnie i już nie wróci.
|
|
|
|