|
- W tym kraju nigdy nie będzie porządku, mówię ci. - Od kiedy ty taki chętny do sprzątania?
|
|
|
nienawidzę siebie za to, że jednego dnia jestem zajebistym cwaniakiem, który po wszystkich jedzie, a drugiego chce mi się płakać nawet jak książka spadnie z biurka.. / fly.
|
|
|
a kiedyś jej powiedział, że nie potrafi bez niej żyć.. tyle, że z nią też nie umie. / fly.
|
|
|
znowu szła zapłakana. znowu przez niego. znowu, znowu.. tyle kłótni, a nic się nie zmieniło.. ani on, ani ona. znowu było jej źle, znowu nie wiedziała co ma zrobić, znowu nie umiała się uspokoić, znowu nachodziły ją jakieś chore myśli. znowu, znowu, znowu.. szła, mimo wszystko, w stronę domu, ale szła na oślep, ciągle się potykała, nie podnosiła głowy. nagle usłyszała klakson. nie zwróciła na to uwagi. zobaczyła tylko jakieś światło, chyba z samochodu, a potem coś walnęło w nią tak mocno, że przestała myśleć. kontaktować. znowu nic nie rozumiała. ale za to zasnęła. chyba. / fly.
|
|
|
cz. 4. trzasnęła drzwiami i wybiegła z tego chorego domu.. byleby jak najdalej.. jak najszybciej.. wiedziała, że idzie za nią. zachwiał się i upadł. żałosne. nie wierzyła już w ludzi. i pewnie już nigdy nie uwierzy w tych pierdolonych mężczyzn.. a w wiele rzeczy wierzyła - w Boga, magie.. nawet jednorożce. dlaczego taki jednorożec nie może być drugą połówką? szła na oślep, ale wiedziała, gdzie skończy. całe szczęście, nie był to psychiatryk. / fly.
|
|
|
cz. 3. czy ty kurwa nie rozumiesz, że ja chce dla ciebie jak najlepiej?! staram się wyciągnąć cię z każdego gówna, a ty, z byle powodu znowu się w nie pakujesz! skoro tak wolisz, to proszę. mam cię dość! rozumiesz?! dość! - jak zwykle zaczęła płakać. tak jakoś miała.. ze złości. - jeśli chcesz, to chyba już cię nie zatrzymam! zabij się! bo przecież teraz jesteś taki kurwa silny, cwany i chuj wie co jeszcze, prawda? - wstał, podszedł i chciał ją przytulić. chyba już sam nie mógł na nią patrzeć, trzęsła się cała, płakała i zdzierała gardło. na pewno straszny widok. - nie, zostaw mnie. nie wierze w to, co ty odpierdalasz.. nienawidzę cię, Misiu.. - wyszeptała w podniesioną głową. typowy dla niej, ton pełen 'pogardy'. jakby szlachta przemawiała do plebsu.
|
|
|
cz. 2. gdybyś faktycznie mnie kochał i mi ufał olałbyś to, chuju! gówno mnie obchodziło to, że mi położył rękę na kolanach! rozumiesz?! przecież nawet nie zwracałam na niego uwagi! poza tym obiecałeś nie pić! obiecałeś, kurwa! - darła się tak głośno, jak pozwalało jej to delikatne gardełko, wycedziła dokładnie każde słowo. każdy kiedyś w końcu wybucha, prawda? - ale ja.. - zaczął. - nie, zamknij się. pewnie chcesz powiedzieć, że ty jesteś taki kurwa skrzywdzony i że cię nie kocham, tak?! zawsze to samo! zrozum do cholery, że gdybym cie nie kochała, nie miałabym tutaj tego syfu, czaisz?! dlaczego nie może być tak jak kiedyś?! nie, nie mów, że cie zdradziłam, bo dobrze wiem, że tak nie było. nie, nawet nie próbuj znowu mnie wyzywać. jedyne co się zmieniło, to ty. i nie, nie pierdol, że teraz jesteś taki szczery. teraz jesteś zwykłym chujem.. takim pierdolonych egoistą.
|
|
|
cz. 1. - wiesz co dzisiaj zrobiłem? napiłem się. wiesz co jeszcze? mam ochotę się zabić. i jeszcze jedno. wiesz co? jesteś kurwą, którą kocham. - rzuciła słuchawką ze łzami w oczach. co za skurwiel. nawet nie mogła tego słuchać, nie wiedziała co ma niby z tym idiotą zrobić. bez zastanowienia wybiegła z domu, żeby jak najszybciej się przy nim znaleźć. i faktycznie.. nóż, żyletki i tabletki. co za idiota. - co ty kurwa robisz? - krzyknęła w drzwiach. - przecież ci już powiedziałem, co chcę zrobić. - ok, w takim razie wracam do domu. do zobaczenia jutro w szpitalu! - ej, nie! - kamień z serca, na to liczyła. - dobra, dobra. wyrzucam. słyszysz? wyrzuciłem! - nienawidzę cię, wiesz? nienawidzę cię kurwa za to, jak mnie traktujesz. skończ to pierdolenie o zdradzie. nic kurwa nie zrobiłam! przytuliłam go, rozumiesz?! przytuliłam! reszta to te twoje chujowe plotki, w które wierzysz!
|
|
|
|