 |
ta brutalna rzeczywistość pokazała nam, że nie możemy bez siebie żyć.
|
|
 |
czasami warto sie zastanowić nad tym co sie mówi.
|
|
 |
wcale nie jestem zazdrosna ale usmaż się w piekle, szmato/inconsolable-_
|
|
 |
po pewnych słowach, przestaje się już czekać/inconsolable-_
|
|
 |
Jesteś piękna, mądra i inteligentna a jednocześnie taka naiwna i krucha. Jesteś skromna i wolisz siedzieć w kącie pod schodami obserwując codziennie te same twarze, niż podejść do kogoś i zacząć gadać. Smutne jest to, że ten bydlak tak Cię zmienił.
|
|
 |
Wymierzam silne ciosy trzymając go za włosy, kiedy jedyne co czuję w powietrzu to krew, z nerwów sprawdzam stan jego pulsu, bije. Nagle odzywa się nic nie podejrzewający i szuka przyjaciela, z przerażeniem w głosie mówi coraz głośniej jego imię - Ja jak psychopatka wtedy odczuwam radość i satysfakcje. Kiedy on przeszedł jakiś metr od bramy, w ktorej jestem, wychylam się z jednym butem mojej ulubionej pary szpilek w ręce. Ogłuszam go zewnętrzną częścią obcasa, wtedy tak subtelnie opada na podłogę, rozbieram go, najpierw koszulę, później rozpinam jeansy, wyciągam parę nożyczek z torebki, obcinam mu irokeza - tak jak chciałam wyszło okropnie, siadam na jego klatce piersiowej i wierzchem dłoni obijam mu policzki, kiedy to nie daje szczęścia zaciskam dłoń w pięść i powtarzam to jeszcze raz. Jako trofeum zabieram garść ich włosów. krew z rąk ścieram o koszulę byłej miłości, siadam na przeciwko nich, odpalam fajka z jego spodni i czekam, aż będzie wiarygodne, że ich znalazłam [cz. 2]
|
|
 |
Wracam z grubego melanżu, w jednej ręce z butelką whiskey, a pod drugim ramieniem mam swoją najlepszą przyjaciółkę. Po kilku minutach kiedy zdaje mi się, że otrzeźwiałam, wchodzę w jakąś dość ciemną uliczkę, skręcam w prawo i widzę koło latarni 5 śmiejących się mord. Dwie to mój były i jego obrzydliwy przyjaciel, pozostałe to dziewczyny, które wykończały mnie psychicznie. Żegnają się z nimi, ja przed pięcioma sekundami słaniająca się na nogach, chowam się wyprostowana jak struna i pewna swoich już świadomych działań i myśli. Idą w moją stronę, one idą w przeciwną.Tak bardzo żałuję, że to nie one mi podpadają pod rękę. Ogarnia mnie niesamowita nienawiść, złość i chęć ulżenia sobie. Próbowałam walnąć pięścią w ścianę, nic to nie dało. Ledwo stojący "przyjaciel" stoi z tyłu, zawiązuje sobie buta. Ja korzystając z okazji, lekko wychylam się, oplatam ręką szyję byłego i zaciągam w moją kryjówkę, że zawsze mam przy sobie opium to otumaniam go i patrzę jak upada.[cz.1]
|
|
 |
co noc siedziała na parapecie wypatrując spadającej gwiazdki by móc wypowiedzieć zawsze to samo życzenie.
|
|
 |
pie.rodole tych frajerów. ide do zakonu!
|
|
 |
na spadające meteoryty patrzymy! :DD
|
|
 |
z takim charakterem to budze rispekt u diabła.
|
|
|
|