 |
bo ja nigdy nie uważałam, za fajne to, że Ona ma Ciebie - czyli cały mój świat, nigdy też nie uważałam za fajne to, że trzymasz Ją za rękę i mówisz 'jesteś moja, a ja Twój.'
|
|
 |
Był kimś ważnym ? nie, był tylko moją pierwszą prawdziwą miłością, pierwszą osobą na widok, której moje serce chciało wyskoczyć i iść Jego serca, był kimś, kogo darzyłam ogromnym uczuciem, kimś kogo mogłabym całować cały czas, Jego oczy mogłabym oglądać w nieskończoność, a w Jego ramiona mogłabym się wtulać już tak do końca swoich dni, albo i do końca świata. był kimś najważniejszym ? gdzie tam, wydaje się Wam.
|
|
 |
jakoś leci. ja ogarniam pracę domową z wosu, On rozpakowuje się w moim sercu.
|
|
 |
już z nami nie wytrzymują, bo na sali gimnastycznej wprowadzamy przesłodzony nastrój. bo ja, gdy wchodzi na boisko daję Mu na szczęście ogromnego całusa, a On po każdej udanej akcji posyła mi taki uśmiech, że bicie mojego serca uderza echem o ściany.
|
|
 |
z początku tylko wargi reagowały na Jego osobę układając się niewinnie w uśmiech. którejś nocy podstępnie namówiły do współpracy dłonie, które już następnego dnia dały mi do zrozumienia, że chcą stykać się z Jego rękoma. wpuściwszy do środka stado nieogarniętych motyli, doszedł do nich żołądek. rozum? poddał się. zwyczajnie: wyjął spod łóżka walizkę, spakował się i wyszedł, zostawiając mnie na pastwę całej reszcie. serce siedziało w kącie właściwie do samego końca. dopiero, kiedy znalazł się na tyle blisko, że mój tlen mieszał się z Jego perfumami, nie wytrzymało. wyrywające się z lewej komory nagłe 'zaryzykuj', gdy rodziła się we mnie setka wątpliwości. już nie istniałam - przejął nade mną kontrolę. marionetka dopasowująca się do bicia Jego serca.
|
|
 |
rozumiesz? gdyby ktoś teraz zaczepił mnie pytając o drogę do raju, odpowiedziałabym, że właśnie trafił na miejsce, choć to takie irracjonalne przy tych ludziach wokół z bliznami nad brwią i scyzorykami noszonymi w kieszeni przy każdym wyjściu na okolicę. to takie niemożliwe, bo w powietrzu majaczy się tytoń, a do uszu zbyt często dobiega przeraźliwy krzyk, płacz, bluzgi. aczkolwiek tutaj wszystko się zaczęło. to miejsce, nieważne jak chore, darzę sentymentem. tu nauczyłam się doceniać, szanować, ufać i kochać. czuć, choć inaczej, niż wszyscy. zaczęłam żyć w miejscu, gdzie zbyt często gościła śmierć.
|
|
 |
Napisał - znów pieprząc wszystko. Znów o sobie przypominając. W sumie bez różnicy, bez znaczenia, z przyzwyczajeniem do Jego chorej gry - odpisywałam Mu. I tym razem nie narobił nadziei - chcąc, żebym szła później do szkoły do Jego miasta. Pierwszy raz nic nie poczułam. oprócz smutku, tęsknoty i obojętności na wszystko wokół.
|
|
 |
I znów stoję przed Tobą, znów trzymasz mnie za rękę, znów nie potrafię spojrzeć Ci w oczy, znów udając, że jest wszystko okej, sztucznie się uśmiecham, znów zbieram się w sobie, żeby nie rozkleić się przy Tobie. Stojąc przy drzwiach mojego domu, przytulam Cię, śmieję się - Ty myślisz, że ze szczęścia, po raz kolejny dajesz się nabrać na to, że radze sobie z życiem - podobno zawsze była dobrą aktorką. Wchodzę do domu, zamykam drzwi, witam się z mamą, idę do łazienki ogarniam się i idę do swojej świątyni spokoju, zwanej moim pokojem. Wyciągam telefon, wkładam do uszu słuchawki, włączam muzykę najgłośniej jak mogę, zagłuszam myśli - na chwilę, na parę minut, potem się rozklejam i tak na zmianę, znów czuję bezsilność, znów nie mogę zasnąć do godziny pierwszej czy drugiej, potem minimum snu, wstaje rano i znów muszę nałożyć tą sztuczną twarz, idę do szkoły i przez znajomymi tak jak przed Tobą znów udaję, że mam ochotę do tego by żyć.
|
|
 |
definicjamiloscii zmienił(a) status z „wolny(a)” na „w związku”. ♥
|
|
|
|