I znów stoję przed Tobą, znów trzymasz mnie za rękę, znów nie potrafię spojrzeć Ci w oczy, znów udając, że jest wszystko okej, sztucznie się uśmiecham, znów zbieram się w sobie, żeby nie rozkleić się przy Tobie. Stojąc przy drzwiach mojego domu, przytulam Cię, śmieję się - Ty myślisz, że ze szczęścia, po raz kolejny dajesz się nabrać na to, że radze sobie z życiem - podobno zawsze była dobrą aktorką. Wchodzę do domu, zamykam drzwi, witam się z mamą, idę do łazienki ogarniam się i idę do swojej świątyni spokoju, zwanej moim pokojem. Wyciągam telefon, wkładam do uszu słuchawki, włączam muzykę najgłośniej jak mogę, zagłuszam myśli - na chwilę, na parę minut, potem się rozklejam i tak na zmianę, znów czuję bezsilność, znów nie mogę zasnąć do godziny pierwszej czy drugiej, potem minimum snu, wstaje rano i znów muszę nałożyć tą sztuczną twarz, idę do szkoły i przez znajomymi tak jak przed Tobą znów udaję, że mam ochotę do tego by żyć.
|