 |
boli mnie głowa. w oczach wszystko coraz bardziej się mąci, uciekają minuty, a ja coraz mniej wiem, mniej pamiętam. nie jestem w stanie określić, co się dzieje, a tym bardziej, co czuję. wygląda na to, że biegnę jakąś plątaniną myśli, brnę w gęstwinę lęków, fobii, obaw. nie patrzę dokąd niosą mnie kroki, poruszam się do przodu, raniąc się przy tym obficie. wreszcie zatrzymuję się, zaplątana w bujny kołtun kolców, wpadłam w pułapkę. uspokajam oddech, nie mogę iść ani w przód, ani się cofnąć. drapię, krzyczę, panikuję, ale ostatecznie poddaję się, jestem bezsilna. zasypiam i liczę na to, że rano obudzę się we własnym łóżku, otulona ciepłym kocem.
|
|
 |
a w tym momencie? żyję, bo żyję. siedzę na zimnej podłodze, naga od pasa w górę. próbuję odtworzyć dotyk jego palców, jego ust, smak jego słów. w kłębach dymu z papierosa staram się dojrzeć jego twarz. serce zaczyna kołatać, coraz mocniej, coraz szybciej. jakby chciało coś wykrzyczeć, albo po prostu wyrwać się z piersi, nie wiem dokąd. trzęsę się, a robi się jeszcze chłodniej. powinnam gdzieś iść, może wypić ciepłą herbatę, może zjeść wziąć tabletkę, może do niego zadzwonić. ale dochodzę jedynie do wniosku, że ten świat jest chory.
|
|
 |
słyszę ciche dreptanie tuż za drzwiami i tłumiony rączkami śmiech, kiedy siedzimy zamknięci. małe, czekoladowe oczka, zimne stopy, usta zmęczone ciągłym paplaniem i plama z soku na różowej bluzce. włosy rozmierzwione we wszystkich kierunkach i mleczne ząbki rozłożone wiecznie w uśmiechu. uśmiechu, za który jestem w stanie oddać wszystko. choć tak wiele razy na nią krzyczę i wyrzucam za drzwi, choć tyle razy na nic jej nie pozwalam i zbywam puszczając jej jakąś kreskówkę, nie chce mi się słuchać jej nudnych żartów, ani oglądać lalek, może i poświęcam jej za mało czasu, wiem, że nie raz przeze mnie płakała. ale mimo wszystko przychodzą takie momenty, kiedy uświadamiam sobie ile dla mnie znaczy i jak bardzo ją kocham. uwielbiam, kiedy tak po prostu, bezpretensjonalnie, bezinteresownie przytulam ją do siebie, a ona daje mi najsłodszego na świecie buziaka w policzek, a później biegnie roześmiana, zająć się swoimi małymi wielkimi spraw. kiedyś nauczę się od niej cieszyć życiem, obiecuję.
|
|
 |
przeszłość mimo wszystko zawsze pozostawia za sobą wielokropek.
|
|
 |
coś ciągle szepce wewnątrz mnie: wróć do tamtego świata. wyłącz głośniki, odpręż się. zaparz wielki kubek gorzkiej herbaty, rozpyl w powietrzu ulubione perfumy, popatrz na śnieg za oknem, na iskry w kominku, pląsający ogień. przed sobą połóż czystą kartkę, weź do ręki ołówek. znów coś napisz, proszę.
|
|
 |
zatrzymaj się, odwróć, spójrz za siebie i zobacz, jak daleko odszedłeś od dawnych, najważniejszych wartości. przypomnij sobie gdzie zgubiłeś po drodze prawdę, rodzinę, przyjaźń, zgodę, uczciwość, wierność, odpowiedzialność, cierpliwość, marzenia, oddanie, miłość?
|
|
 |
on miał wyjebane, ona rozjebane... nadgarstki.
|
|
 |
czuję to. czuję wypalone w sercu jego imię. nie wiem, czy jestem to w stanie odkryć, wydobyć z siebie, pokazać, udowodnić. czuję, jak miłość unosi się w powietrzu, jak rośnie wokół nas, roztacza taką niesamowitą moc, energię, coś nie z tego świata, co znamy tylko my i tylko my jesteście w stanie poczuć. nigdy wcześniej nie czułam się tak wolna od tanich chwytów, ładnych słów, poetyckich wyolbrzymień, tak po prostu, czysto. kocham Go.
|
|
 |
miłość usprawiedliwia czyny, których zwykli ludzie nie są w stanie zrozumieć. | Paulo Coelho
|
|
 |
każdy z nas boi się o swoje marzenia, cele, ideały. o coś, co ma, choć nie zawsze na własność. ale tak naprawdę, to im mniej trzymamy w rękach, tym mniejsze spustoszenie spowoduje utrata. człowiek, który posiada wszystko, wciąż będzie pełen lęku, że któregoś dnia może to utracić. utracić wszystko i zostać z niczym.
|
|
|
|