słyszę ciche dreptanie tuż za drzwiami i tłumiony rączkami śmiech, kiedy siedzimy zamknięci. małe, czekoladowe oczka, zimne stopy, usta zmęczone ciągłym paplaniem i plama z soku na różowej bluzce. włosy rozmierzwione we wszystkich kierunkach i mleczne ząbki rozłożone wiecznie w uśmiechu. uśmiechu, za który jestem w stanie oddać wszystko. choć tak wiele razy na nią krzyczę i wyrzucam za drzwi, choć tyle razy na nic jej nie pozwalam i zbywam puszczając jej jakąś kreskówkę, nie chce mi się słuchać jej nudnych żartów, ani oglądać lalek, może i poświęcam jej za mało czasu, wiem, że nie raz przeze mnie płakała. ale mimo wszystko przychodzą takie momenty, kiedy uświadamiam sobie ile dla mnie znaczy i jak bardzo ją kocham. uwielbiam, kiedy tak po prostu, bezpretensjonalnie, bezinteresownie przytulam ją do siebie, a ona daje mi najsłodszego na świecie buziaka w policzek, a później biegnie roześmiana, zająć się swoimi małymi wielkimi spraw. kiedyś nauczę się od niej cieszyć życiem, obiecuję.
|