 |
Czuje, że powoli zaczynam być sobą. Tą wiecznie uśmiechniętą i roześmianą duszą towarzystwa, która zawsze chciała każdemu pomagać. No może jednak nie każdemu. Obecnie wróciłam z podwojoną siłą walki i będę dążyć do tego, czego pragnę za wszelką cenę. I wiem też jedno - nigdy więcej nie przywiążę się do osoby w taki sposób, że byłabym w stanie oddać całą siebie, duszę i każdy centymetr po kawałku swojego poszarpanego serca. I chociaż będą te złe momenty, takie jak samotne wieczory, czuję że dam radę. Zawsze podnoszę dupę po każdym upadku. Tak więc od dzisiaj będę niezależną, silną i pełną zaangażowania we własne marzenia i plany związane z przyszłością dziewczyną, o mam nadzieję, dobrej przyszłości.
|
|
 |
Miało być ' forever ' ale musiało wpieprzyć się ' the end '.
|
|
 |
Wszystko ma swoje priorytety, niestety. Wszystko ma swoje wady, zalety. Hierarchia wartości, obowiązki, przyjemności.
|
|
 |
Nie potrafię zapanować nad swoimi emocjami. Szybko się wkurwiam i wybucham jak dynamit.
|
|
 |
Nie rozumiem tego, że zachowujesz się jak rozpieszczone dziecko. Gdy tylko coś pójdzie nie po Twojej myśli obrażasz się od tak, bez żadnych podstaw. I co może jeszcze mam za tobą latać i pytać co się stało? Może kilka lat temu jeszcze by tak było. Ale teraz już nie, no wybacz.
|
|
 |
Może trzeba to przeczekać ale nie wiem już, czy to jest warte..
|
|
 |
Nie pchaj się tam gdzie Cię nie chcą, doceniaj tych, którzy potrafią docenić Ciebie.
|
|
 |
Fajnie że ludzie, którzy nawet ani razu nie widzieli mnie na oczy. Nie widzieli jak się zachowuję, co robię, jak wyglądam, jak się uśmiecham, z kim się zadaję czy nawet nie wiedzą jaki mam głos, byt czy styl znają mnie lepiej ode mnie. Proszę was. Oszczędźcie mi śmiechu bo już naprawdę mięśnie brzucha wysiadają mi od tych ciągłych wybuchów śmiechu, poważnie.
|
|
 |
Poddałam się - owszem. Nie jestem w stanie już przepraszać, błagać i uważać na to co mówię, żeby przypadkiem nie powiedzieć czegoś, co wyprowadziłoby Go z równowagi. Z każdym dniem, odsuwał mnie o siebie, dając tym samym do zrozumienia, że nie chcę mojej obecności. Mimo wszystko, dalej pisałam, dzwoniłam i dalej próbowałam odbudować to uczucie, odbudować Jego z przestrzeni tego balansu między wyborem. Nie umiem tak dłużej, pomagając Jemu, niszczyłam siebie. Z każdą chwilą coraz bardziej. I zrobiłabym totalnie wszystko, wliczając totalne zabicie do końca swoich wewnętrznych uczuć - pomogłabym Mu, ale robiłam to ciągle bezskutecznie i to zabolało mnie najbardziej, widok coraz bardziej mi obcej osoby i ta myśl, że już nic nie mogę zrobić, że tkwi w tym gównie i nawet nie próbuje przestać. Straciłam Go, już dawno temu, nie przyjęłam po prostu tego do wiadomości. Za bardzo starałam się odratować tego cudownego chłopaka, którym był - którego ja poznałam.
|
|
 |
Za często nie potrafię docenić tego, co mam przy sobie, a już tym bardziej kogo. I wkurza mnie fakt, że nie potrafię starać się o coś, na tyle mocno, by po stracie znowu to odzyskać. A częstym powodem moich strat, jest właśnie to - zaniedbanie wszystkiego, co powinno być dla mnie najważniejsze.
|
|
 |
Pseudo 'przyjaciółeczki', które tylko czekają, żebyś się obróciła do nich plecami. Natychmiast wbijają między Twoje łopatki, ostre, tępe narzędzie - które chowały pod pseudonimem 'zaufanie'. Wykorzystują to, że otwierasz przed nimi drzwi swojego serca. Właśnie wtedy do Ciebie dociera, że rozsądniej byłoby otworzyć cholerne okno, przynajmniej miałaby problemy z wejściem do środka. Później pozostaje Ci jedynie wyrzucić ją przez balkon. Ale nie! Ona zostaje w środku Twojego serca. Kurczowo trzyma się barierek balustrady. Niszczy je od wewnątrz, obsypując Cię obelgami. Wypruwa Twoje wnętrzności, ukazując światłu dziennemu Twoje tajemnice.
|
|
 |
Skoro zawsze byłam potrzebna tylko do pocieszania i pomagania jakby się coś działo, to po co było to ciągłe wmawianie, że jestem ważna pod każdym względem.
|
|
|
|