|
Usłyszałam, że wciąż mnie kocha i tęskni. Po tych wszystkich miesiącach katowania się. Tak często o tym myślałam, tak pragnęłam usłyszeć to z jego ust. Myślałam jak to będzie, jak będę szczęśliwa i jak bardzo wtedy się wszystko zmieni. No i stało się, doczekałam tego. I co? Co poczułam? Co sie wydarzyło? Nic. Świat nie zawirował, kolana nie zatrzęsły, a serce nie przyspieszyło. Nie poczułam nic, prócz opuszczajacego mnie napięcia. Jakby cała ta presja którą tworzyłam w głowie i potrzeba usłyszenia tego uleciała. Nic sie nie stalo. I zrozumiałam. Dotarło, że wszystko sie skończyło. Że go kocham, ale nie jestem w nim zakochana, że chyba tylko musiałam usłyszeć to i mieć pewność że on przez ten czas tez sie męczył. Teraz gdy wiem, nie potrzebuje i nie oczekuje od niego nic. Mogę zamknąć drzwi i nakleić kartkę ,,skończone". Jestem wolna. I czuję się z tym cudownie. /bm
|
|
|
Nie lubię kiedy ktoś wchodzi z ubłoconymi poglądami w moje życie. To nie jest czas na zmywanie po kimś brudu z podłogi i ścian mojego umysłu. Więc jeśli ktoś nie zdejmuje obuwia na wycieraczce to lepiej żeby nie pakował się na salony. /bm
|
|
|
Najgorszym uczuciem jakiego możesz doświadczyć jest oddalanie, dystans i bezradność, kiedy jeden z najbliższych przyjaciół zaczyna rozlewac ci sie przez palce. Kiedy po 10latach znajomości człowiek, który byl tak blisko, był mentorem, wzorem, wsparciem, nauczycielem, bratnia duszą, powiernikiem, za którego bez zawahania oddaje sie życie i staje sie w ogień, nagle zanika jal cień, rozlewa sie przez palce. Kiedy jego cierpienie jest silniejsze niz wziezy przyjaźni miedzy wami. Kiedy jego kamienna twarz i wciąż trzymana garda robi cale tlo, ale oczy az krzyczą z bólu. To jest najgorsze co mozesz poczuć, widzieć jak cierpi najbliższy z najbliższych przyjaciół i nie móc mu pomoc, bo on nie chce pozwolić na tą pomoc. Czuć ból tej osoby, czuć łamanie sie serca w klatce, najgorsze czego mozesz doczekać. Chyba jeszcze gorsze od tego jest tylko to, ze to cierpienie zmienia tą osobę w ułamku sekundy, a Ty nie wiesz kim stał sie człowiek, który stoi teraz przed Toba, mimo wspólnych lat. /bm
|
|
|
,,Pojebalo ci sie dokladnie wtedy, kiedy nie powinno. Wtedy kiedy ja opadalam z sil i brakowalo mi ich zeby wszystko pozbierac. Pojebalo ci sie dokladnie wtedy kiedy powinienes byc ze mna a nie z kolegami na imprezach przy wodzie i cpaniu. Wtedy ci sie pojebalo, bo ze strachu jebany tchorzu poszedles w melanz, zamiast bac sie o nas o milosc, bales sie tego co koledzy powiedza o tym co czujesz i robisz. Pojebalo ci sie i juz zawsze ci sie bedzie jebac to co trzeba z tym co inni mysla. Rzygac mi sie chce jak patrze na ciebie. Nienawidze cie." wycedzilam przez zęby ostatnie słowa, wyrywajac rękę z jego uscisku i ruszajac przed siebie. Czulam jego wzrok na plecach. Czulam sie silna i dumna, ze to wszystko usłyszał. Czulam ze nie ma juz nic, a sila z jaka go kiedys kochalam, teraz stoi po stronie nienawiści i jest fundamentem mojego wstretu do tego ze kiedys byl dla mnie wszystkim. /cz4. Bm
|
|
|
Wypuścił moją dłoń, odwracając twarz, usiadł na betonowych schodach i spojrzal przed siebie. Pusty wzrok, jakze dobrze to znam, obdarowuje nim sama siebie przed lustrem. ,,Wtedy odeszlas, odpuscilas, zrezygnowalas." oskarżył mnie w tym momencie. ,,A ty kurwa co? Na wojnie byles?" wstrząsnęłam nagle az sama siebie sie przestraszylam. ,,To ty nie umiales słuchać, nigdy gdy prosiłam Cie nie było. Nie chciałam od ciebie nic, procz tego zebys byl, zebys mnie nie zostawial. A ty jak kretyn, wciąż odchodziles i wracales. Wciaz szukales 8cudu swiata, choc dawalam ci najwiekszy jaki jest, miłość. Nie pytaj mnie po ruskim roku co sie stalo z nami. Zastanów co sie stalo z toba wtedy gdy jeszcze my istnielismy." krzyczalam stojąc nad nim jak kat. Zerwał sie jak dziki, widzialam w nim złość, spojrzał w moje oczy pelen zlosci. ,,Zbyt mocno Cie kochałem, to sie stalo, bałem sie tego i to mnie rozjebalo, pojebalo mi w glowie." syknal trzymajac mnie kurczowo za łokieć. /cz3. Bm
|
|
|
Och przepraszam, troche mi zeszło" rzucam patrzac to na niego to pod jego stopy. Nastaje cisza, rzuca spojrzeniami po wszystkich, podchodzi bliżej, jest tak blisko ze czuje jego oddech na twarzy, zapach perfum otacza mnie, a on dotyka mojej dłoni. ,,Odejdz" mowie patrząc obok niego. Nie słucha, bierze mnie za rękę i prowadzi w dół schodów, nie reaguję, czekam. Zatrzymuje się tak żeby nikt nie słyszał tej rozmowy. ,,Odpowiesz mi szczerze?" pyta patrzac wzrokiem krowy probujacej wyjsc z bagna. ,,Ta" burkam pod nosem. ,,Dlaczego wtedy to się skończyło? Czemu sie rozstalismy, powiedz mi to. Co sie z nami wtedy stalo? " ma łzy w oczach a dłoń w ktorej trzyma moja trzesie mu sie jak galaretka. ,,Nie wiem co sie wtedy stało. Moze umarlismy, udusilismy sie, zabilismy nawzajem. A moze wlasnie nie stało sie nic. Co by nie bylo, skończyło sie. Nie pytaj, nie rozgrzebuj. Sam wiesz, nie umiałeś mnie miec. A ja nie umiałam byc z toba i czuc sie tak bardzo nie twoja" odparlam na jednym wdechu./cz2.Bm
|
|
|
Mowi ,,podejdź na chwilę". No tak średnio bym powiedziala, tak średnio. Raczej nie chcę podejść, raczej nie na chwilę, raczej w ogóle. Podpala fajkę i rusza w moim kierunku. Patrzę pewnie w jego stronę, na jego ruchy i przećpane prawie jak moje oczy. Staje na wprost, patrzy mi w oczy ,,dawno cie nie bylo" rzuca, opierając się o ścianę klubu. Zaciągam się szlugiem, nie patrząc na niego rzucam krótkie ,,no bywa". Uśmiecha się szyderczo, słyszę jak przyśpiesza mu oddech. ,,Nic sie nie zmieniłaś, co?" ,,Az byś się zdziwił jak bardzo. Zmadrzalam, juz Cie nie kocham" opowiadam z uśmiechem na twarzy. Nie wierzy, mruga oczami i spogląda to na mnie to na kolegów. ,,A Ty?" pytam patrząc mu w oczy, ,,ja tez juz ciebie nie" rzuca przez zaciśnięte gardło. ,,Pytalam czy ty sie zmieniłeś, ale widzę ze chyba nie. No bo nadal myslisz, co by koledzy powiedzieli". Odpowiadam chłodno, wyrzucając dopalonego papierosa pod jego buty. /cz1. Bm
|
|
|
Zaufaj mi, kiedyś zrozumiesz, że brak tej drugiej osoby to nie jest przekleństwo. Zobaczysz, że kiedy nie ma kogo kochać i kiedy nikt nie kocha Ciebie, jesteś w najbezpieczniejszej poycji. Nie boisz sie, ze ktos Cie zrani, zdradzi, ze sie skonczy, ze zaboli, ze cos zrobisz albo nie zrobisz tak jak powinieneś. Nie myslisz o tym komu Ty mozesz zrobic krzywde, sprawic bol. A w miłości, mimo tego szczęścia, tych wszystkich motylkow i calego tego haju, jest ogrom bólu, cierpienia i rozczarowań. Jest tego tyle, ze nawet szczescie ktore niesie za soba kochanie i bycie kochanym nie jest w stanie przebic tego ile sie nacierpisz, wyplaczesz lez i przezyjesz bólu. Zycie bez milosci jest bezpieczne-puste, wybrakowane, niepelne, ale cholernie bezpieczne. W milosci nie mozesz czuc sie w pelni bezpiecznie, w koncu to ktos inny czuwa nad Twoim bezpieczeństwem niosąc twoja dusze i serce w dloniach, nigdy nie masz gwarancji ze tego nie upusci, gdy wyda mu sie to zbyt ciezkie do uniesienia. /bm
|
|
|
No wiesz, nikt nie planował do tego doprowadzić, nawet ja nie zrobiłam tego z premedytacją. Nawet szczerze mówiąc absolutnie tego nie chciałam. Nie wiem nawet kiedy się to zaczęło. Może tego dnia, gdy po raz pierwszy mnie zranił, gdy pierwszy raz okłamał mnie prosto w twarz, bez żadnych skrupułów. A moze wtedy gdy nie powstrzymał swojej dłoni przed moim policzkiem. A może dokładnie tego dnia, gdy poczułam, że nie mam siły już walczyć. Choc pewnie dokładnie w każdym z tych momentów stopniowo, moje uczucia się zacierały. Z czasem bylo ich mniej, mniej o uczucie bycia kochaną, mniej o uczucie kochania jego, mniej o złość, nienawiść, rozczarowanie czy żal. Az po obojętność i po niej zniknęły wszystkie emocje i uczucia. Wiec pytasz jak to sie stalo? Jak stałam sie zimna i bezuczuciowa? Nie wiem, nie powiem Ci jak to się stało, ale zapytaj się miłości mojego życia, jak udało mu się do tego doprowadzić, może tam znajdziemy odpowiedź. /bm
|
|
|
Wiesz, nie lubię światła, nie lubię jak jest jaśniej niz wtedy, gdy moją twarz oświetla księżyc w pełni. Żyję w mroku. W mroku mojej duszy, w ciemnym chaosie mojego charakteru. Wiesz, kiedy odszedł, zabrał ze sobą całe światło, całe ciepło, caly blask, nastała ciemność. W której tak nieporadnie błądziłam. Z czasem przywykłam do mroku, w ciemnościach jak kot zaczęłam poruszać się z gracją. Dziś w ciemności mogę prowadzić życie. Ale nikogo w tej ciemności nie mogę odnaleźć. Dziś ludzie boją się mroku, boją się chodzić w ciemności, a ja, ja przecież mam ciemną duszę, nie ma człowieka, który podał dłoń i pozwolił poprowadzić się tak mrocznej duszy, w czarną otchłań, tylko na słowa ,,chodz, zaufaj mi, znam te miejsca". Nikt nie w pełni świadomy nie wejdzie w to w ciemno. /bm
|
|
|
|