  |
` nie uznaję dnia pierwszego listopada. Nie przekonują mnie prośby i groźby rodziców o pójście na cmentarz i zapalenie znicza. Nie idę tam do babci, do dziadka czy do zmarłego przed urodzeniem brata mojej mamy. Nie zanoszę tam kwiatów i łez. Dla mnie to nie jest żadne święto od czasu kiedy właśnie tego dnia odeszła najważniejsza w moim życiu osoba - mój przyjaciel. Zabiło go to co kochaliśmy najbardziej - ćpanie. Teraz zaciskam zęby, a na klawiaturę spływają mi łzy. Nienawidzę wyrażenia "święto 1 listopada." Jak można nazwać świętem, dzień w którym największe znaczenie mają dla Ciebie Twoi bliscy zmarli? Jeszcze bardziej nie rozumiem jak można tylko w tym dniu sobie o nich przypominać. Ja obchodzę ten dzień inaczej, po swojemu, w sobie. Nie poprzez znicze i wiązanki z pięknych kwiatów. Po prostu w tym dniu jeszcze bardziej brakuje mi tych osób które odeszły, chociaż powinny być dziś ze mną. / abstractiions.
|
|
 |
Dzisiaj, kiedy staliśmy tak z ludźmi nad Ich grobami, szepcząc wspominaliśmy czas, kiedy byli tutaj, obok przy Nas. Zastanawialiśmy dlaczego tak jest, że życie zabiera Nam ludzi, którzy tak naprawdę niczym nie zawinili? Dlaczego zamiast podarować jeszcze jedną szansę na oddech, zamyka Im powieki zatrzymując rytm serca, ciała zakopując pod ziemię? Przez nasze myśli kilkaset razy przewijały się Ich uśmiechy, słowa zatrzymane gdzieś na dnie serca i czyny zapisane w pamięciach. Pomimo świadomości, że nie ma Ich już z Nami, że może już nigdy się nie zobaczymy, to w Naszych sercach trwają nadal, żyją przypominając o sobie każdego dnia. / Endoftime, z tamtego roku.
|
|
 |
Dopijam zimną już kawę i znów dziwne kminy, i mam takie schizy, tak mi niedobrze, tak rozpierdala mi serducho Piechocki w głośnikach - i to kolejna schiza, bo ja nie mam serca. I na szybko napisana wiadomość, gotowa do wysłania, zaproszenie z chorymi zamiarami, znowu cholera, znowu... I adresat już jest, i to wcale nie Jego numer.
|
|
 |
Jestem nienormalna, walcząc o coś, kiedy wszyscy na starcie to przekreślają. Wątpić i w sumie pierdolić te miesiące, gdy inni zaczęli wierzyć, że no cholera, może i wyjdzie.
|
|
 |
Była do mnie doczepiona jakaś umowa, czy ktoś dał ostro Cię wychujał reklamą na mój temat? Przebrnij przez encyklopedię mojej osoby i wypisz sobie wszystkie mankamenty, które wykluczają mnie z pozycji Twojego ideału. I rób co chcesz. Pakuj się nie dopijając kawy, albo dopij, albo zostań. Tylko nie licz na to, że zacznę Ci dziękować, bo dalej mnie znosisz i że coś się zmieni, bo to co czuję to jedno, a to, co robię po wpływem emocji to inna kwestia. I mam tą dziwkarską sposobność, że którejś nocy po prostu wykładam serce na stolik nocny i zasypiam w innych ramionach, jak Twoje mnie ranią. Albo nudzą.
|
|
 |
Na pamięć nauczyłaś się przez te miesiące Jego ciała. Znasz każdy zarys mięśni Jego brzucha, całą paletę Jego uśmiechów, długość palców. Wiesz z jakim naciskiem oplata swoją dłoń wokół Twojej, jak Jego nos dopasowuje się do Twojego podczas pocałunku. Policzyłaś wszystkie pieprzyki na Jego ciele. Pamiętasz uwagę, z jaką słuchał Twoich opowieści i masz poczucie, że opowiadałaś Mu o całym swoim życiu, będąc szczera bardziej, niż na spowiedzi. Mówiłaś Mu o swoich schizach, nad ranem przelewałaś do Jego świadomości swoje sny i mówiłaś Mu, kiedy się bałaś, kiedy miałaś ochotę być czysto niemoralna, a kiedy chciałaś po prostu, by Cię przytulił i milczał. Twój organizm przyjmował kolejne dawki, ten człowiek wnikał w Ciebie, ekstaza, drgawki gdy brakowało towaru na wyciągnięcie ręki. Papieros i kawa, nie ma Go; o jakiej Ty normie mówisz?
|
|
 |
Podłe nie jest to, że związki się kończą; podłym jest fakt, iż coś jest po takim końcu jeszcze potem, że życie trwa. Podłe jest to szkalowanie człowieka przez los obecnością osoby - byciem, lecz jednak z dystansem. Stawianie na wyciągnięcie dłoni człowieka, któremu opowiedziało się całe swoje życie z pieprzonym zakazem zbliżania rąk.
|
|
 |
Nie wiesz, kiedy to się stało, po której wypitej kawie, przed którym odcinkiem serialu, jaki kolor lakieru miałaś wtedy na paznokciach, czy Twoje włosy były spięte w kucyk, rozpuszczone, proste czy pofalowane. Nie przypominasz sobie co miałaś na sobie - choć chwila, opuszki Jego palców dotykały skóry na Twoich nogach, to była sukienka, chyba zielona, bo serce biło Ci mocniej na widok tego, jak pasuje do Jego oczu. Największą tajemnicą jest to, co mówiłaś. Myślisz, czy potok Twoich słów nie był zbyt głupkowaty, czy banalny. A może palnęłaś coś, o tym ile szczęścia Ci daje? Jego reakcje? Zakodowałaś urywki tamtych uśmiechów i jakiś mrukliwy ton głosu. To Twoja definicja hasła imponderabilia - szereg nieuchwytnych momentów tamtych dni, mający wpływ na obecną teraźniejszość. Bo kochasz Go i nic z tego nie rozumiesz.
|
|
 |
Zrozumiałam, że nie chcę streszczać się zaledwie w jednej kwestii. Nie chcę każdego, nowego dnia szukać sobie miejsca we własnym życiu, czy też wciąż na nowo układać jego podstawy. Dziś, jedyne czego chcę to pozbyć się z pamięci tamtych dni, wspomnień i słów w nich zapisanych. Chcę pozbyć się z podświadomości tej myśli, że już nigdy nie będzie tak jak wcześniej, że nigdy nie będzie tak dobrze. Serca nie oszukam, nie podmienię uczuć pozbywając się przy okazji bólu, ale dziś wiem, że to co mogę zrobić, to wyłącznie je zmienić. Mogę, naprawdę mogę. Wystarczy, że chłodne miejsce wypełnię nowymi, tym razem prawie idealnymi i tak doskonałymi jak nigdy, o które przede wszystkim nie będę się bać. Uczuciami, które dla mnie będą jakby podporą szczęścia, którymi bez przeszkód, po prostu będę mogła oddychać. / Endoftime.
|
|
 |
jeśli czegoś chcesz, twoja siła będzie na miarę twoich pragnień.
|
|
  |
` myślę, że jest dzisiaj okej. Tak mi się podoba. Z Nim, bez jak się okazało z czasem, fałszywych osób. Teraz ich nie potrzebuję. W końcu po dwóch latach złego życiorysu, zaczęłam to wszystko ogarniać. Rozstałam się z mężczyzną, który może wyjdzie z tego gówna, a może niedługo na jego płucach wyrośnie zielona bogini w którą jest tak zapatrzony. Dzisiaj jestem z facetem, dla którego jedynym sensem życia i uzależnieniem jestem ja. / abstractiions.
|
|
  |
` poznajesz go i wcale nie jest dla Ciebie jakoś nadzwyczajnie ważny. Prowadzisz zupełnie inne życie, o nim słyszysz tylko od ludzi kiedy to zrobił jakiś przypał. Z czasem zaczynacie spędzać ze sobą coraz więcej czasu, a wasi osobni znajomi stają się wspólnymi znajomymi. Pamiętasz z nim pierwszy wypity kieliszek wódki i pierwszą wypaloną lufkę. Zaczynacie się do siebie zbliżać, piszecie ze sobą do późnej nocy, a czasem nawet do wczesnego rana. Spotykacie się sam na sam, a złe przeżycia tylko was złączają. Płakałaś, on w tym momencie zrozumiał, że Cię kocha, że boli go Twój ból. Ty potrzebujesz jego obecności, mimowolnie. Łączycie się pocałunkiem i tak trwacie do dziś. / abstractiions.
|
|
|
|