 |
przy nim, dostrzegam same atuty, mojego niskiego wzrostu. najistotniejszy jest ten, że mogę schować się w jego ramionach i czuć się tak bezpiecznie.
|
|
 |
włączyła laptopa, odpaliła gadu gadu i wmp, na którym zapodała Lady Gagę, bez śniadania napisała do najważniejszej osoby pod słońcem, nie liczyło się to, jak bardzo burczało jej w brzuchu, a jak mu się spało. uroki miłości.
|
|
 |
poznała go przypadkiem, był przystojny, słodki i czarujący, lecz miał przypiętą etykietkę '' łamacza dziewczęcych serc '', co równoważyło się z faktem, że z każdą istotą przeciwnej płci całował się, a niedługo potem ją porzucał. ze strachu skończyła ich znajomość. on nie dawał za wygraną, mówił, że chce zmienić się specjalnie dla niej. zrozumiała, że kocha go ponad wszystko i pragnie z nim być, ale było za późno. rozpier.doliła wszystko co mogła mieć, jak totalna idiotka. najgorsze jednak jest to, że nie może tego odzyskać.
|
|
 |
jego wzrok znów był opiekuńczy, ciepły, uroczy. nie dowierzałam w to. jednak opłacało mi się upoić wódką i wyjść na spacer. spotkałam go, odprowadził mnie pod same drzwi, przekazując mojej mamie. nie dostałam kary, wszystko zrozumiała. rano zrobiła mi śniadanie i ciepło zapytała. - dobrze się czujesz? jesteście znów razem? - nie. nie jesteśmy, on mnie nie chce, a czuję się wręcz znakomicie. - chcesz iść do szkoły? - bardzo chcę Mamo, to ja lecę. pa. cały dzień bolała mnie głowa, ale to nieważne. zrobiłabym wszystko dla tego spojrzenia.
|
|
 |
zamyślona, wpatrywałam się w okno, wychodzące na dziedziniec. jego klasa miała lekcję w drugim budynku, więc nikt nie dostrzegł mojego wzroku. oczywiście, zwracałam uwagę tylko na niego. był uśmiechnięty od ucha do ucha, chociaż od rozstania minęły dwa tygodnie. rozmawiał ze wszystkimi wokół. nie przypominał mnie, załamanej i zamkniętej. był taki szczęśliwy, tak szczęśliwy to najtrafniejsze słowo. przez głowę, przeszła mi myśl, że przecież sama tego chciałam. odwróciłam wzrok na tablicę, koncentrując się na nudnych zadaniach z fizyki i zapomniałam o nim, na chwilkę.
|
|
 |
przespacerował przez cały dziedziniec, z taką jędzą, a potem poszli na papierosa. gdy przechodził obok mnie zapachniało satysfakcją. wracali, śmiejąc się głośno, a ja wybuchłam spazmatycznym płaczem. byłam taka słaba. serce waliło mi jak szalone, uspokajałam się, wtulona w ramię najlepszej przyjaciółki, gdy usłyszałam znajomy głos. - coś się stało? - nie. warknęła kumpela. - pytałem się jej, Mała, dzieje się coś? - nie. odejdź proszę. a więc, przejął się, nadal mnie kocha - pomyślałam głośno. odpuść - usłyszałam w opowiedzi, to najlepsza przyjaciółka udzieliła mi znakomitej rady.
|
|
|
|