 |
na lekcji polskiego koleżanka zapytała ją o synonimy wyrazu miłość, na to ona odpowiedziała jej, że nie zna takiego słowa.
|
|
 |
na spacerze z przyjaciółką, dostrzegłyśmy zadbaną, niewiele starszą od nas dziewczynę. - zerwał z nią chłopak. powiedziałam to cicho, ale moja bratnia dusza usłyszała to. - skąd wiesz? znasz ją? - nie, ale doskonale rozpoznaję ten pusty wzrok, te oczy pełne łez. - ale uśmiechała się. - pamiętasz kiedy On, ze mną zerwał. też uśmiechałam się dużo, a wcale nie było mi do śmiechu. - no tak, masz rację. - właśnie! po kilkunastu minutach, ona zapomniała o tym zdarzeniu naśmiewając się, z dzieci biorących ślub, lecz ja mam je w głowie do dziś.
|
|
 |
są już razem dwa miesiące, pewnie dlatego, że mógł ją brać. pustak.
|
|
 |
w żartach nazywano ją 'ikoną szkolnego stylu', zawsze wyglądała dobrze. brązowe włosy farbowała na rudo, nosiła ładne, luźne ubrania, malowała się lekko, w jej nosie pobłyskiwał mały kolczyk, była miła dla wszystkich, z uśmiechem odpowiadała 'cześć', uczyła się przeciętnie, ale to nieistotne. chodziła z najpiękniejszym chłopakiem w szkole, był chamski, trzymał się z osobami, które były mu podobne. po roku, zerwał z nią. zmieniła się. przestała się malować, wyjęła kolczyk, miała odrosty, nosiła powyciągane dresy, zmieniła paczkę, trzymała się z normalnymi, przeciętnymi ludźmi i uczyła się dobrze, odkryła w sobie wiele talentów. i chyba była sobą.
|
|
 |
szłam tam gdzie poniosły mnie moje nogi, nieświadomie wpadłam na naszą polankę, w środku lasu, nie spodziewałam się, że spotkam tam kogoś, ale jednak. w tym samym miejscu co my siedziała inna para, znajoma mi już z daleka, wiedziałam, że to on i jego głupia blondi. a więc wmawiał jej to samo co mi, idiota.
|
|
 |
nie pisała już kilka godzin, przestraszyłam się, to do niej nie podobne. w niecałe siedem minut pokonałam 1,5 kilometra, które dzieliło nas. leżała na podłodze w towarzystwie butelki czerwonego wina, płakała, powtarzała dwa słowa ' zostawił mnie '. przytuliłam ją mocno, pobrudziła tuszem moją ukochaną, białą bluzę, ale to nie było ważne. potem szczerze porozmawiałyśmy, doszłyśmy do wniosku, jest dupkiem. było jej lepiej. dostrzegła, że może na mnie polegać, tak samo jak ja na niej.
|
|
 |
myślałam, że mi przeszło, jednak myliłam się. znowu wzięło mnie na te cholerne sentymenty, całkiem niechcący włączyłam naszą piosenkę i zjadłam marcepanową czekoladę, którą uwielbiałeś. dzięki mojej wybujałej wyobraźni poczułam Twoje pocałunki na moich ustach i usłyszałam głos, który doprowadzał mnie do szaleństwa. nienawidzę miłości, w szczególności tej, którą Cię darzę, takiej nieszczęśliwej nienawidzę!
|
|
 |
pewnego wietrznego, ale i słonecznego czwartku zawróciłeś mi w głowie bez opamiętania, przekonałam się, że jedno miłe słowo może zmienić całe życie w bajkę, lecz kilka miesięcy później zrozumiałam, że ze złymi wyrazami jest podobnie. jeden jest jak czarodziej ze snu, przemienia w koszmar całą dotychczasową egzystencję, wiesz.
|
|
|
|