 |
"Lecą mydlane bańki, piękne niczym sen, lecą do nieba, wysoko tak jak trzeba, jak marzenie, żyją oka mgnieniem, szczęście mnie omija, szukałem go Tu i Tam, lecą mydlane bańki, a ja ciągle jestem sam."
|
|
 |
"[H.] - Poznałem dziewczynę - Gin. [P] - Co to za imię? - Wariatki, która robi co chce, i nikomu się nie tłumaczy. - Podaj butelkę. - GIN... Tylko jej pasuje to imię... Chciałbym żebyś ją poznał. - Też bym chciał. Musi być niezwykła, skoro tyle o niej mówisz. - Byłem w naszej knajpce... Ostatni raz byłem tam z Tobą. - Ktoś mnie pozdrawia? - Było dziwnie. Ludzie niby ci sami, ale inni. - To syndrom obozu letniego. - Jakaś nowa teoria? - Jedziesz na obóz, świetnie się bawisz, myślisz, że to najlepsze lato w życiu... po powrocie nie możesz się doczekać lata... A kiedy w końcu nadchodzi... wszystko się zmienia. Wychowawcy, dziewczyny i kumple są jacyś inni... Nie poznajesz ich. Wtedy rozumiesz, że to koniec. Najlepsze lata życia nigdy się nie powtarzają. - Widziałem Katinę. Nie może o Tobie zapomnieć. - A Babi? Widziałeś ją? - Nie odważyłem się. - Musisz wybaczyć jej i sobie... Zamknąć ten rozdział. Masz fajki? - Przecież nie palisz. - Racja. - Przecież nie palisz..."
|
|
 |
"Nadzieja to wspaniała rzecz… może najlepsza na świecie. A dobre rzeczy nigdy nie umierają." - Andy
|
|
 |
Czas zapierdala, a ja się czuje jakby to było wczoraj. Patrzysz tam Sebuś na mnie z góry? Za pare dni minie dwa lata, a ja wciąż nie wierzę, że już nigdy Cie nie zobaczę i nie zbije z Tobą piątki. Już niedługo i ja odnajdę swoje niebo dla chuliganów i zasiądę na sektorze z Tobą. Jednak teraz jeszcze stawiam wódkę, biorę Twoje zdjęcie w dłoń i pozwalam płynąć po policzkach łzą... / niefartowny
|
|
 |
Jeden papieros. Drugi. Trzeci, aż schodzi cała paczka. Siadam niechlujnie na ławce postawionej za rzeką tuż przy stawie i spoglądam na wychylające się zza gałęzi kaczki. Zerkam na telefon. 4:30. Popiół opada. Obok leży stare zdjęcie, nie jestem w stanie spojrzeć w niebo, chyba boję się dostrzec ich rozczarowanie mną. Chłodny wiatr otula moją twarz i nieokryte ramiona. Nie ma we mnie strachu. Jest tylko poczucie własnej bezużyteczności. Spokój, świat śpi, jest martwy. Może ktoś tak jak ja właśnie pogrąża się we wspomnieniach paląc przy tym ostatniego papierosa. Może ktoś tak samo jak ja, poszukuje kolejnego blanta. Może gdzieś jest człowiek, który spogląda na nieruchomą taflę wody i marzy o samozagładzie lub zanurzeniu ust w kropli alkoholu. 4:30 - Ja kontra moje chore myśli, odbierające czucie, możliwość racjonalnej oceny sytuacji. Ja, zimne ciało bez wiary i nadziei kontra przeszłość i nic nie znacząca, nikła, czarna przyszłość.
|
|
 |
Był pewien wyjątkowo mroźny wieczór na przełomie listopad/grudzień - Zapomniałam o nim. Zapomniałam o nocach, które wspólnie spędziliśmy i przegadaliśmy do rana przy kubku gorącej kawy, byłam w tym zapominaniu bardzo uważna. Pamiętałam o szczegółach. Pamiętałam, jak po mnie przyjechałeś, cały drżałeś. Nic dziwnego, skoro byłeś w samym podkoszulku i krótkich spodenkach. Płatki śniegu bezwładnie opadały na moje włosy a Ty twardo spoglądałeś na mnie twierdząc, że nie odczuwasz chłodu, ale ja powinnam się szybko ubrać i wsiąść do samochodu. Prowadziłeś, chociaż nie chciałeś, miałeś złe przeczucia. I całowałeś mnie na pożegnanie, tak by nie wyglądało to na ostatnie zbliżenie. Trochę w ramach zapamiętania tej chwili, zapamiętać więcej drobiazgów niż zapamiętać się da. Ta droga była trasą do zapomnienia. Zapominam bardzo dobrze o tym jak płakałeś kilka dni. Jak krzyczałeś z bólu i tęsknoty. Chciałeś mnie wtedy wymazać ze swojego życia, z siebie, przytulając mnie przez cały czas. Zapomniałam.
|
|
 |
Spoglądasz za siebie. Wyciągasz z szafy stare listy, przesączone bólem, miłością, papierosami, wódką. Wyciągasz listy z waszą wspólną historią, która nigdy więcej się nie powtórzy. Delikatnie przejeżdżasz palcem po literach. Oddziałuje dotyk i słuch, wyobrażasz sobie jego głos, ten mocny, męski głos, który kochałaś najmocniej na świecie. Sklejasz literki, próbujesz przeczytać pierwsze zdanie a już łzy spadają na kartkę. Czytasz do końca, kreujesz sobie obraz tego dnia. Miejsce, ludzi, zapach, wygląd, każdy szczegół, który nie traci na wartości. Czasami garść zdań, zlepek myśli, wyimaginowane dialogi, szum drzew, śpiew wiatru, stukot ptaków. Chwila, coś chyba jest nie tak? Mijasz siebie, mieszkanie w którym kiedyś tak wiele się wydarzyło i spoglądasz w okna z nadzieją, że dojrzysz własną postać. Potykasz się o stare uliczki, którymi niegdyś przechodziłaś. Miejsca w których zapaliłaś pierwszego papierosa, zrobiłaś pierwszy łyk wódki i pierwszy raz szaleńczo się zakochałaś. Wspomnienia...
|
|
 |
Ile rzeczy mogę jeszcze spieprzyć w tym jednym życiu? Po każdej sinusoidzie potknięć wyglądam jak seryjny morderca, a tym samym jak ofiara spoczywająca kilka zapomnianych miesięcy pod taflą szumiącego potoku. Do czyjej duszy jeszcze się wedrę nieproszona? Zdepczę ostatnie niedopałki nadziei, rozproszę iskierki wiary. Tworzę sobie piekło na ziemi. Nie potrzebuję do pomocy diabła. Nie wiem co mnie czeka, może będę dusić się we własnym ciele, aż do momentu przyznania się, że jestem martwa?
|
|
 |
i ciągle łudzę się że jednak nam wyjdzie że jeszcze jest szansa by odzyskać życie które kiedyś było wszystkim co miałam.Czekam na zmiany, bo wiem że nie potrafię inaczej żyć. Bez Ciebie to nie to samo.
|
|
 |
2] " Tak, nie, tak, nie. Teraz już wiem. Ale teraz... wszystko zależy od Ciebie. Kocham Cię."
|
|
 |
1]"Droga Gin z Tonikiem. Chcę Ci napisać to czego nigdy nie powiedziałem... nawet jeżeli jest za późno. Opiszę Ci to w liście, którego nie wyślę... którego nigdy nie dostaniesz. Zrobię tak jak mówiłaś - napiszę i spalę... wraz z nim spalę własne uczucia. Jak Ty to mówiłaś? Już wiem. "Zniknie ból, który noszę w sobie". Tym razem powiem wprost. Byłbym głupcem, gdybym nie przyznał, że się myliłem... że wszystko spieprzyłem... i to od samego początku. Chciałem iść naprzód... a zapomniałem uporać się z przeszłością. Kurczowo się jej trzymałem. Chciałem zapomnieć, ale wciąż wspominałem. To szaleństwo... żyć przeszłością. Miotałem się. Nie byłem w stanie wybaczyć innym, ani sobie. Stałem w miejscu. W czym leży sekret przyszłości? Może trzeba być uważnym... i iść naprzód. Trzeba się przyglądać z bliska... bliżej. Tak, żeby rzeczy nabrały ostrości... żeby stały się wyraźne. Dużo się wydarzyło. Ale to było wcześniej. Nie liczę na cud... ale chcę, żeby coś się wydarzyło... lub nie. Tak, czy nie?"
|
|
|
|