 |
Po jakimś czasie człowiek przyzwyczaja się nawet do samotności,puste ściany nie są aż tak bolesne,zimne łóżko staje się trochę cieplejsze i nawet cisza przestaje być tak bardzo cicha. Jest po prostu ciszą,tą,która otula nas z każdej strony.Człowiek może przyzwyczaić się do wszystkiego. Może w myślach opowiadać sobie różne historie, mówić, co się działo,z czego się śmiał i dlaczego płakał. To nic nadzwyczajnego.Po jakimś czasie to staje się normalne.Przestaje się nienawidzić poranków,gdy nie mamy się do kogo odezwać,można nawet spokojnie zasypiać bez czyjegoś oddechu.Potrzeba czasu.Każda sytuacja w końcu staje się normalna. I dostrzegamy rzeczy,o których wcześniej nie mieliśmy pojęcia.Nawet samotność może być ciekawa.Ja na przykład polubiłam swój głos, słyszę go tylko w głowie,ale nawet tam trochę się zmienia.Dowiedziałam się o sobie dużo nowych rzeczy. Wiem,że wieczorami lubię śpiewać sobie w głowie i lubię spać na dwóch poduszkach.Nie wiedziałabym o tym,gdyby nie samotność./black-lips
|
|
 |
Najbardziej bolą bezpośrednio wymieniane spojrzenia. Boli widok tych oczu, które mówiły do mnie więcej, niż usta. Śmiały się do mnie. Patrzyły na mnie, a na każdym skrawku skóry zdawał się pojawiać komunikat - "cholera, On mnie kocha".
|
|
 |
Chyba właśnie po tym można poznać ludzi naprawdę samotnych. Zawsze wiedzą, co robić w deszczowe dni. Zawsze można do nich zadzwonić, zawsze są w domu. // King, mistrz
|
|
 |
Znów Cię widzę i choć uśmiechasz się w moją stronę, i idziesz w moim kierunku, i dotykasz mojej dłoni, i jesteś tutaj, tak bardzo blisko mnie, to pragnienie posiadania Ciebie staje się tak wielkie, że wczorajsza chęć zapomnienia o Tobie okazuje się najgłupszą rzeczą o jakiej mogłam kiedykolwiek pomyśleć. Mówisz do mnie, a ja tak bardzo chcę Cię posłuchać, i znów się uśmiechasz, a ja zaniemówiłam, stoimy tak blisko siebie, a ja nic nie mogę z tym zrobić. I pytasz o moje plany na weekend, i nie wiem jak odpowiedzieć, że bardzo chciałabym spędzić ten czas z Tobą. I wysiadasz, znów dotykasz mojej dłoni, oczarowujesz uśmiechem, znów zostawiasz serce przepełnione nadzieją. I nadal nie ma nas, nie istniejemy, kolejny raz zmarnowałam szansę na zbudowanie czegoś pięknego. I żałuję, i płaczę w myślach, i chcę byś był, i kochał. [ yezoo ]
|
|
 |
Ludzie uciekają, daleko i niepostrzeżenie. Myślą, że gdy wyjadą, wszystkie problemy zostaną w ich domach, za szczelnie zamkniętymi drzwiami. Podczas, gdy oni wiozą te problemy ze sobą, do swoich nowych, nieodkrytych przez serce miejsc. I na nic zdaje się ich ucieczka, pogoń za szczęściem, czy jak to jeszcze nazywają. Gdziekolwiek będziesz, zabierasz ze sobą wszystko, każdy kawałek duszy, najmniejszą część roztrzaskanego serca, a co najważniejsze samego siebie. Bo nie jesteś w stanie uciec przed czymś, co jest w tobie. Nie możesz wyjąć serca, włożyć do słoika, zakneblować pod łóżkiem i uciec. Po prostu nie możesz. Bo wtedy już zupełnie przestaniesz żyć. [ yezoo ]
|
|
 |
Coraz częściej pojawiasz się w moich myślach. Coraz bardziej dociera do mnie jak nieludzki ból Ci zadałam. Coraz więcej łez spływa po moich policzkach i coraz mocniej żałuję, bo dzisiaj wiem jedno - tylko Ty byłeś osobą, która naprawdę mnie kochała.
|
|
 |
"Nie uznajesz żadnych wartości. Całe twoje życie to nihilizm, cynizm, sarkazm i orgazm."
|
|
 |
„Mamo, tato, pozwólcie mi jechać na Woodstock” – wytrwale błagałam od czerwca zeszłego roku. Ciągle słyszałam jednak odpowiedź negatywną. Uzasadnień było wiele, dla mnie wszystkie niedorzeczne. W tym roku się udało. Marzenie kiełkujące w moim sercu od kiedy skończyłam dwanaście lat wreszcie miało się spełnić! Dwa tygodnie przed festiwalem byłam już spakowana, bilety czekały na biurku a ja śniłam o „najpiękniejszej łące świata” każdej nocy. Jak z bicza strzelił upłynął czas i nadszedł dzień 30 lipca. O godzinie 17 po raz pierwszy w życiu wsiadłam do pociągu. Ruszyliśmy zgodnie z planem, wszyscy podekscytowani, oczekujący, z szerokimi uśmiechami na twarzach. Co chwilę słyszeliśmy śmiejących się ludzi, w przedziale obok wytrwale ktoś szarpał za struny gitary śpiewając nieco niecenzuralne piosenki. [cdn]
|
|
 |
Minęło 12 godzin drogi w zatłoczonym, głośnym pociągu, gdzie każdy jest przyjmowany z otwartymi ramionami, gdzie w ośmioosobowym przedziale mieści się piętnaście roześmianych buzi, gdzie nikt nie mówi „jest mi źle, chcę wracać do domu”. Bo wszyscy czekają. Znoszą niewygody i marzą, aby usłyszeć już głos Owsiaka rozpoczynającego XIX Przystanek Woodstock w Kostrzynie nad Odrą. [cdn]
|
|
 |
Kilka minut po 5, dosłownie wypadliśmy z pociągu, popychani przez ludzi, potykający się o cudze bagaże. Niesamowicie było patrzeć, jak taki ogrom ludzi, wręcz rzeka obywateli naszego, i nie tylko, kraju łączy się ze sobą, nie zważając na różnice, kolor skóry, odmienne poglądy, aby przeżyć coś niesamowitego, wartego zapamiętania. Po prawie godzinie marszu z ciężkimi plecakami zobaczyliśmy JĄ. Scenę. Najpiękniejszą na świecie. Przed nami rozciągała się wielka polana, znów pełna roześmianych ludzi rozkładających swoje obozowiska. Rozbiliśmy się za Hare Kryszną, gdzie zasnąć było naprawdę ciężko, ze względu na dźwięki dobiegające ze sceny niemalże przez całą noc. [cdn]
|
|
 |
Kiedy postawiliśmy swoje namioty, udaliśmy się na zwiedzanie i w celu odświeżenia do kraników. To chyba właśnie tam zawiera się najwięcej znajomości i spędza się najwięcej czasu, tam też można najlepiej się bawić, trzeba jedynie mieć w wyposażeniu wiadro bądź butelkę, która pozwala nam bombardować wodą innych Woodstockowiczów.
Zobaczywszy ogrom imprezy, kolorowe dusze błąkające się po całym terenie, byłam wniebowzięta. TAK! Właśnie na to czekałam! Pozostało przeżyć jeszcze jeden dzień i oficjalnie rozpocząć festiwal. W tym czasie przeszłam cały teren wzdłuż i wszerz niezliczoną ilość razy, razem ze znajomymi zbudowałam chyba najbardziej pomysłowy szałas dający cień, przytuliłam kilkadziesiąt osób i przybiłam kilkaset piątek. [cdn]
|
|
 |
I nadszedł ten dzień. 1 sierpnia i Rozpoczęcie. Usłyszeliśmy tradycyjnie syrenę, zaśpiewało Mazowsze, był konduktor PKP i on, mistrz ceremonii, Jurek Owsiak. Tak kochany przez ludzkość. Po pięknym rozpoczęciu wystąpił Kamil Bednarek, z którego występu prędko umknęłam, jako że muzyka kompletnie nie w moim guście. Z otwartymi ramionami przyjęła mnie Wioska Kryszny, gdzie zjadłam przepyszną halawę i słuchałam mądrych rzeczy w jednym z namiotów. A później był pochód. Stałam oczarowana i nie mogłam się ruszyć. Wszyscy tańczyli, śpiewali, byli razem. A ja byłam częścią tej społeczności, co wywołało we mnie najlepsze uczucie – świadomość akceptacji. [cdn]
|
|
|
|