 |
Zjawiła się wtedy, gdy życie straciło sens, każdy najmniejszy krok przestał być w życiu dla mnie ważny. Nie uczyłam się już niczego. Nie chciałam. Nie widziałam żadnej przyszłości dla siebie. Ona po ostatnich wydarzeniach dla mnie nie istniała. Żyłam bo musiałam. Wstawałam z łóżka co ranek, bo mnie do tego zmuszono. Nie przejmowałam się niczym. Nie pomagałam w domu. Przestałam się uczyć pomimo, że byłam w klasie maturalnej. Nie chciałam żyć. Czułam się wtedy, jak roślina, której nikt nie jest w stanie ożywić. Nie dopuszczałam do siebie nikogo. Uciekłam w mój nałóg, którym było pisanie. Tylko to się wtedy dla mnie liczyło. I chociaż straciłam prawie wszystko, to Ona się zjawiła. W najmniej oczekiwanym momencie. Kilka rozmów z Nią wystarczyło bym spojrzała na świat i ludzi z dystansem. To bardzo mi pomogło, bo dostrzegłam, jak przez ten czas wiele straciłam, ale ile powinnam odzyskać.
|
|
 |
Nic, prócz dogłębnie nowego i równoważnego uczucia, nie jest w stanie zmienić tego co czujemy w danej chwili. / Endoftime.
|
|
 |
[1] On jest tam, ja wciąż tu. Są kilometry, ale przecież one były zawsze i pomimo wszystko nigdy nie miały być dla nas problemem. Mieliśmy być dla siebie bez względu na to gdzie się w danym momencie znajdujemy, miało być tak jakbyśmy ciągle byli blisko. Więc naprawdę nie rozumiem co dalej, czy to kilometry, czy problem tkwi w nas samych, a może po prostu to nigdy nie miało szans? Ale jeśli to był błąd, to był on największym jaki kiedykolwiek popełniłam, ale którego z czasem nadal nie żałuję. To on dał mi wiele, nauczył mnie jak to jest kochać naprawdę, jak to jest czuć się kochanym i autentycznie ważnym. Dał mi coś, czego nie dostałam od nikogo innego. Coś, czego być może nikt nie byłby w stanie mi dać. Pokazał mi rzeczy, których wcześniej zwyczajnie nie dostrzegałam, uświadamiając przy tym jak ważne jest docenianie najmniejszych z drobiazgów. Poświęcił mi swój czas i wiele innych, a w tym siebie samego również.
|
|
 |
[2] Nauczył żyć w poczuciu szczęścia, i w bólu.. którego później być może było stanowczo za dużo. Nauczył mnie cierpieć i znosić to cierpienie dla czegoś, czego byłam tak bardzo pewna, czego chciałam ponad wszystko. Kiedy on myślał, że wszystko się układa, ja krwawiłam wewnątrz siebie i w rzeczywistości marzyłam tylko o tym by zaprzestać czuć. Stawał się coraz szczęśliwszy, a ja nie miałam zamiaru odbierać mu tego co go tak cieszyło. Wstawał i zasypiał z nadzieją na jeszcze lepszy dzień, kiedy to mnie zabijał czas. Nie domyślał się, a nawet jeśli to nie zrobił nic aby cokolwiek zmienić. Nie mógł zrobić. Zbyt miękkie serce i wyraźnie zbyt słabe by już wcześniej coś powiedzieć. By o coś zawalczyć. Czas upływał a wraz z nim to co mieliśmy i to co tylko ja chciałam mieć, no i my. My również traciliśmy na znaczeniu. Traciliśmy siebie, mając nadzieję, że przyszłość da nam jednak nowe szanse na to by cokolwiek zmienić. / Endoftime.
|
|
 |
Wystarczy kilka godzin, jak nie mam z Nim kontaktu, a już tęsknie. Odczuwaw wtedy taką silną, wewnętrzną pustkę w sercu, której przez długi czas nie jestem w stanie wypełnić, gdy nie ma Go 'obok'. Dzień wydaje się nieco pusty, jakby czegoś i kogoś w Nim brakowało. To często jest silniejsze ode mnie samej. Z tym nie da się walczyć, nie powinno. Bo to uczucie tęsknoty jest silne, silniejsze niż było na początku. Ono mnie uświadamia coraz bardziej i częściej, jak On jest mi bliski, jak jest kimś ważnym na kim mi zależy. I wiem też, że nie chcę się przed tym bronić. Nie chcę walczyć z uczuciem.
|
|
 |
Nie potrafię określić stanu, w którym się znajduję, ale wiem, że to jest coś innego, niesamowitego? Czuję, że po raz pierwszy od wielu miesięcy jestem w stanie powiedzieć szczerze, że pojawił się ktoś w moim życiu na kim mi zależy. Pierwszy raz od tak dawna czuję radość z tego, że jest ktoś, kto wcale nie jest mi obcy, ktoś przy kim na pewien sposób naprawdę czuję się bezpieczna. Jest to ktoś taki, kto sprawia, że nawet podniesione ciśnienie przy złości na innych spada, bo On swoją obecnością sprawia, że potrafię się uśmiechnąć z pełną szczerością. To ktoś taki przy kim nie istnieje ponury dzień, to ktoś za kim można cały czas tęsknić, a pomimo tego żyć z radością skrytą w serduszku. To ktoś, kogo nie chcę do siebie zrazić poprzez zachowanie. To On, chłopak, który silnie zauroczył, a następnie przyciągnął do siebie. To chłopak, od którego nie chce odejść, którego nie chce zostawić.
|
|
 |
Wiesz, zauważyłam pewną zmianę w swoim zachowaniu odkąd mam z Nią stały kontakt. Stałam się bardziej szczera i bezpośrednia do ludzi. Nie przejmuję się tym co powiedzą, gdy z moim ust padnie parę słów szczerości. To nawet dobrze się wszystko złożyło, bo dzięki temu mogę być w pełni naturalna. Nie muszę udawać tego, że podoba mi się czyjeś życie, czy pogląd na daną sprawę skoro mam własną wizję tego. Nie muszę się kryć z tym, że jestem szarą, potulną dziewczynką, która nie zna żadnej wartości słów, czy charakteru. Teraz mogę się pokazywać z innych stron. Nie muszę być miła dla każdego. Mogę mówić wszystko to, co chcę. Mogę kogoś bądź coś skrytykować i nie brać tej odpowiedzialności, że kogoś urażę niezgodnym zdaniem. Nie muszę się tym przejmować, bo po raz pierwszy w życiu trzymam się na dystans do wielu spraw.
|
|
 |
Poprosiłam Ją, aby dała mu wczoraj na chwilę swój telefon. Wiedziałam, ze to jedyny sposób, aby zamienić z Nim kilka zdań. To było dla mnie coś ważnego, bo wiem, że nie mogę Go mieć często przy sobie, 'dla siebie'. Wiem, jak bardzo jest zapracowany i zalatany, bo dąży do tego, aby ułożyć swoją przyszłość. Dlatego to była jedyna okazja podczas, której mogłam Ją prosić, aby chwilę z Nim porozmawiać. I zdziwiłam się, kiedy udało mu się wejść na gadu, specjalnie po to, aby poświęcił mi tą chwilę. Serce wtedy zgłupiało do reszty. Biło, jak popieprzone, ale za chwilę się uspokoiło. Kiedy tylko wspomniałam mu o tym, że stęskniłam się za Nim odczułam pewną ulgę. Wtedy coś nagle do mnie dotarło. Dotarła do mnie myśl i świadomość tego, że nie jest mi obcy, że mi na Nim naprawdę zaczyna zależeć... Czy to złe?
|
|
 |
Widzisz? Dziś się już nie smucę. Uśmiecham się częściej niż smucę. Nie kontroluję nawet siebie, gdy do nich piszę. Nie kontroluję swojej mimiki twarzy szczególnie w chwilach, gdy On jest na gadu? Dlaczego? Bo coś wreszcie zaczęło nabierać sensu. Pojawił się ktoś, kto mnie odmienił, kto ma na mnie dobry wpływ, przy kim jestem sobą, przy kim nie czuję, że coś udaję, czy kłamię. Bo nie muszę tego robić. Mogę od razu pisać do Niego o czym tylko chcę. Mogę pisać wprost co mnie wkurza, co boli, a co sprawia radość. A On? Nie odrzuca tego, wręcz przeciwnie. Widzę, że to akceptuje, przynajmniej też mam takie odczucia podczas rozmów z Nim. I chociaż wciąż nie jestem pewna tego co będzie, jak los ułoży naszą przyszłość, to na obecną chwilę wiem jedno. Nie chcę z Nim tracić kontaktu. Nie chcę, bo nie zniosłabym tego.
|
|
 |
A co jeżeli stanie się tak, że ich stracę, że odejdą oboje jednego dnia i wszelki ślad po nich zaginie? Nie wiem co bym teraz bez nich zrobiła, nie jestem w stanie sobie tego wyobrazić. Dlaczego? Bo to oni zmienili moje życie, mój świat. Przy nich odzyskałam nadzieję na to, że słońce może wychodzić każdego dnia , niezależnie od tego, czy dzień będzie pochmurny, czy też nie. Oni sprawili, że potrafię się uśmiechać, a to jest niebywałe. Tak wiele lat nie potrafiłam tego robić. Nikt nie był w stanie mnie do tego zmusić, a dziś? Jestem wręcz uzależniona od tego, że codziennie się uśmiecham. Szczególnie, gdy z Nimi piszę, gdy mam możliwość rozmawiania z Nią.. Bo to co wokół się dzieje zaczęło nabierać sensu. Pojawił się w moim życiu ktoś, kto odmienił je, na lepsze.
|
|
 |
Nie wiem co się dzieje. Nie potrafię określić tej nagłej zmiany. Przestałam ciągle o Nim mówić, ograniczyłam to wszystko do minimum, a moje myśli opętane zostały Jego imieniem. I co najdziwniejsze w tym jest? To, że ja nie mówię, że mam tego dość, nie, bo wręcz przeciwnie. Mi się to podoba, cholernie mi się podoba ten fakt, ale zaś z drugiej strony... Boję się. Po prostu się boję Jego reakcji na to wszystko, na to czy nie zaczynam nieświadomie posuwać się zbyt daleko? Owszem, wiem, że znam Go krótko, bo zaledwie kilka tygodni. Mało z Nim rozmawiam przez ciągły brak czasu, a jednak to jest silniejsze. To uczucie, które we mnie siedzi jest znacznie silniejsze od moich myśli. Wiem, że mi na Nim zależy, ale nie potrafię na głos tego powiedzieć. Nie potrafię się przyznać, ponieważ się boję... Tak zwyczajnie się boję Jego reakcji i tego, jak się zachowa, gdy to do Niego dotrze.
|
|
 |
Nie, skarbie. Nie zniszczyłeś mnie tym razem, a wręcz przeciwnie. Sprawiłeś, że czuję się o wiele silniejsza niż ostatnio. Nauczyłam się kolejnej rzeczy, że nie czeka się na kogoś kto tak naprawdę dla mnie nie powinien istnieć. Kto odszedł, a jogo przywróciłam sama do własnego życia. Przecież to był mój błąd. Moja głupota, że pozwoliłam Ci, abyś mnie zwodził swoimi tekstami i obietnicami. Sprawiłeś, że przez chwilę, dosłownie chwilę zwątpiłam w ludzi, ale też pomogłeś mi wyjaśnić kilka spraw. Dzięki Tobie zrozumiałam kto ma szansę być w moim życiu, a kogo muszę, jak najszybciej z niego usunąć. Inaczej będzie źle. Nie pozwolę sobie na to, aby uronić przez Ciebie jakiejkolwiek łzy. Nigdy... Przenigdy. Za wiele mnie to kosztuje.
|
|
|
|