Zjawiła się wtedy, gdy życie straciło sens, każdy najmniejszy krok przestał być w życiu dla mnie ważny. Nie uczyłam się już niczego. Nie chciałam. Nie widziałam żadnej przyszłości dla siebie. Ona po ostatnich wydarzeniach dla mnie nie istniała. Żyłam bo musiałam. Wstawałam z łóżka co ranek, bo mnie do tego zmuszono. Nie przejmowałam się niczym. Nie pomagałam w domu. Przestałam się uczyć pomimo, że byłam w klasie maturalnej. Nie chciałam żyć. Czułam się wtedy, jak roślina, której nikt nie jest w stanie ożywić. Nie dopuszczałam do siebie nikogo. Uciekłam w mój nałóg, którym było pisanie. Tylko to się wtedy dla mnie liczyło. I chociaż straciłam prawie wszystko, to Ona się zjawiła. W najmniej oczekiwanym momencie. Kilka rozmów z Nią wystarczyło bym spojrzała na świat i ludzi z dystansem. To bardzo mi pomogło, bo dostrzegłam, jak przez ten czas wiele straciłam, ale ile powinnam odzyskać.
|