|
" Zgubiłem Cię! - Nie pamiętam,żebyś mnie kiedyś znalazł."
|
|
|
" I mam uczucie ,że nie ma już o czym mówić. I nigdy nie będzie. Bo słowa nie mogą wyrazić pustki. Im jest ich więcej ,tym bardziej kłamią. "
|
|
|
" Nie mogę zapanować nad łzami,czuję że nie wszystko jest jeszcze stracone ,że wystarczy bardzo mocno chcieć ,a może nam się udać. "
|
|
|
" - Siedzę przy Tobie,bo tylko Ciebie mam. I nie chce być sam...
- Każdy jest sam."
|
|
|
Znalazłem siebie w tym zgiełku prawd
Choć nie raz czułem jak tu stawał w miejscu czas
Nosiłem w sercu nas, Twoją na zdjęciu twarz
Ale dziś to nieważne, bo sens już zgasł
Wciskam gaz, kiedy jadę przez miasto
Słucham muzyki, kiedy nie mogę zasnąć
Nas nie ma już dawno, nie będzie już nigdy
Mam blizny, bo parę chwil pokłuło jak igły
Dziś to tylko parę dni z kalendarza
Do których nie wracamy, no cóż, tak się zdarza
Czujesz ból? No to dzwoń po lekarza
Ja dzisiaj nie czuję nic, a Ciebie to przeraża
To nie było tych nerwów warte
Na szczęście nie mówiłem nigdy 'serwus skalpel'
Jeśli mam coś ciąć, to wspomnienia
Bo to co między nami, dla mnie jest już bez znaczenia.
|
|
|
Wiesz, mówiłem prawdę nie raz była bolesna
Przez tą moją szczerość wiele osób mnie skreśla
Mam to gdzieś, ja wolę być uczciwy
I nigdy nie pozwolę być podatnym na wpływy
Jestem prawdziwy, gram otwarte karty
I nigdy się nie poddam, jak 300 typów ze Sparty
To co było między nami to są żarty
Nigdy nie byłaś szczera, lepiej spotykaj się z tamtym
To było płytkie, kruche, udawane
No a życie jest szybkie, więc już pozamiatane
To nie było nam pisane, niestety
Dziś nie chcę już dziewczynki, tylko szukam kobiety
Mam dość tandety, zmieniłem gust
Choć dalej lubię zgrabne tyłki i obszerny biust
Ale cenię najbardziej jak dziewczyna ma mózg
Dlatego na mojej liście dziś nie ma Cię już.
|
|
|
Nie będziemy tu rozmawiać o gustach
Jakaś panna całuje mnie w usta
Widzę po niej, że lubi się puszczać
I wiem doskonale, że w głębi jest pusta
Mógłbym zabrać ją dzisiaj do łóżka
Lecz nie mam ochoty i kurwa odpuszczam
Pod klubem już stoi taksówka
Wracam do domu, mam dość tego gówna
Widzę ludzi to znana mi grupa
Najbardziej lubią zalać się w trupa
Panny co w klubach szukają fiuta
Myśląc o nowych kolczykach i butach
Typy też tutaj szukają wrażeń
Piją i ćpają wydając gażę
Myślą, że spełnią jedno z tych marzeń
By być panem życia, są nikim na razie.
|
|
|
A ja mógłbym być tym lepszym i wkurwiać innych kontem, i robić ci prezenty za które płaciłby ojciec. Nowe trendy, złote zęby, czy cokolwiek, i może to nie tędy, ale tobie by było dobrze. I mógłbym być z lakierem na włosach i mógłbym być dla Ciebie na pokaz. gładziutki ryj i metka lacosta, tak żebyś się ze mną przewiozła. Modny jeans na nogach i ten twój tips na dłoniach, bałabyś się mnie dotknąć, żeby mnie nie porysować. Mógłbym być jak kundel i być niby Twoim kumplem, wychodząc z Tobą w miasto chować się za Twoim dupskiem. Przepraszać i wychodzić, przypłakać, przysłodzić, chyba nie muszę mówić co mam w planach z nim zrobić. Gdybym był dilerem i hajs robił na ćpunach, to co byś powiedziała, gdy psy walą w drzwi akurat. Bo mógłbym być kim zechcesz, ale nigdy nie będę, bo choć bym był kim zechcesz, to ze mną nigdy nie będziesz!
|
|
|
2. z jego wspólasem zabawiała się czule w biurze na górze,
czuła dreszcze na skórze, w paraliżu podniecenia cała drżała jeszcze dłużej,
on wchodzi po schodach, otwiera drzwi nagle poczuł niepokój,
znasz to uczucie gdy ściska gardło, łza kręci się w oku
jakby przeczuwał to co ma zobaczyć za moment,
jak jego najlepszy ziomek posuwa mu żonę (i co?)
cieńka granica między miłością a nienawiścią,
dziś są tak daleko od siebie jeszcze wczoraj tak blisko
ukłucie ostrych zębów, paniki,
dla niego to pytanie pozostanie bez odpowiedzi dlaczego
nie wytrzyma już, trzyma nóż, nie da się zatrzymać,
tuż za nią stróż anioł próbuje go zatrzymać i cóż...
|
|
|
1. Centrum miasta, punkt dwunasta,
wczesnojesienne promienie słońca odbijają się o asfalt,
przy kawie dwóch zarobasów omawia jakis deal,
po drugiej stronei witryny skrajne ubóstwo - to nie film.
Pod kamienice podjeżdza fura, z niej wysiada typ,
wchodzi do budynku bocznymi drzwiami z napisem VIP.
Czarny neseser w SL Mercedesie,a stan jego konta - cyfr więcej niż PESEL.
Niesie kwiaty swojej ukochanej małżonce,
wrzesień, do 3 rocznicy jeszcze 3 miesiące,
myślą że jest w trasie nie spodziewała się go w ogóle w tym czasie...
|
|
|
Pamięta jak patrzył za drzwi, trzymał nóż
Przed oczami stał mu bieg wydarzeń
Jakby minął już, lekki chłód, czuł ogrom bólu
Z nim na zmiane szał,
widział jak z precyzją wbija w płuca chartowaną stal
albo chciał ujrzeć jak duszą się własną krwią
wczoraj poszedł by w ogień za nim, na koniec świata z nią
póki co myśli pisały same scenariusz zbrodni
ubrany w czerwień ciała w tle śnieżnobiałej kołdry,
szepty modlitw wbledły by w rozpaczy dnia,
wiedział że cierpienia nie wybaczy mu żadna łza,
troche strach, troche sumienie kazały odpuścić,
myślał o sobie, nie myślał jakie będą skutki,
Ilu jeszcze ludzi może być nieludzkich,
teraz wie, emocje jak we śnie, w najgłębszej fazie ren,
była mu jak tlen potrzebna do życia tak mocno,
dziś jak on, samotna opiera czoło o okno.
|
|
|
|