Pamięta jak patrzył za drzwi, trzymał nóż
Przed oczami stał mu bieg wydarzeń
Jakby minął już, lekki chłód, czuł ogrom bólu
Z nim na zmiane szał,
widział jak z precyzją wbija w płuca chartowaną stal
albo chciał ujrzeć jak duszą się własną krwią
wczoraj poszedł by w ogień za nim, na koniec świata z nią
póki co myśli pisały same scenariusz zbrodni
ubrany w czerwień ciała w tle śnieżnobiałej kołdry,
szepty modlitw wbledły by w rozpaczy dnia,
wiedział że cierpienia nie wybaczy mu żadna łza,
troche strach, troche sumienie kazały odpuścić,
myślał o sobie, nie myślał jakie będą skutki,
Ilu jeszcze ludzi może być nieludzkich,
teraz wie, emocje jak we śnie, w najgłębszej fazie ren,
była mu jak tlen potrzebna do życia tak mocno,
dziś jak on, samotna opiera czoło o okno.
|