 |
Nikt z nas nie prosił o życie, w którym musiałby grać takimi gównianymi kartami, które nam rozdano. Musimy sami wziąć te karty i odwrócić je, nie oczekując pomocy, bo ona z reguły nie przychodzi. [ auto_destruction ]
|
|
 |
powiedziałam sobie, że już dość tej walki o twoją miłość. nie będę walczyć, odpuszczam. tak, wiem... poddaję się kolejny raz, ale powiedz mi, jaki ma sens walczenie o ciebie, kiedy ty nawet nie dostrzegasz tego, jak bardzo się staram? nie cieszyć się z moich ' małych ' sukcesów. wręcz przeciwnie... za każdym razem wypominasz mi, jak wiele zła i krzywd ci przynoszę. nie rozumiesz jednak tego, że ja się w jakiś sposób buntuję, że próbuję zwrócić na siebie twoją uwagę, abyś chociaż raz poświęciła mi odrobinę swojego cennego czasu na rozmowę. ty wolisz jednak to olać i położyć się na kanapie udając, że nie widzisz i nie słyszysz moich łez. dla ciebie to jest taka ucieczka od problemów. nie musisz się zagłębiać w to wszystko. nie musisz ocierać moich łez, które są symbolem bólu rozrywającego mojego serce na strzępy. uciekasz od odpowiedzialności. uciekasz od tego, aby nigdy nie pozwolić mi się do ciebie zbliżyć... bo chcesz mnie tym ukarać za przeszłość.
|
|
 |
czuję, jak wpadam w jakąś dziurę, z której nie można się wydostać. króluje tam jedynie nicość i samotność. znów zaczyna się czas zagubienia, walki o swoje zdanie. lecz każda próba wypowiedzenia własnego zdania, spojrzenia na świat z innej perspektywy zaczyna doprowadzać nas do kolejnych kłótni. po raz kolejny staram się jakoś wszystko załagodzić, ale nie potrafię. nie jestem w stanie wygrać z nimi, kiedy jest przewaga liczebna i psychiczna. znają każdy mój czuły punkt, wiedzą, jak uderzyć. wiedzą co mnie najbardziej wkurza i irytuje, a co boli. a jednak to robią... może i nie jestem dzieckiem z miłości, ale nie muszą mi ciągle tego powtarzać i pokazywać. wiem, że nie mam ojca, że wychowuje się w 'rozbitej' rodzinie, ale podkreślanie na każdym kroku, że jestem dla nich dwóch bękartem przekracza ludzką przyzwoitość. w końcu też mam uczucia i też coś czuję. a to dość często uderza w serce, gdy kobieta, która mnie urodziła... miesza mnie z błotem, bo nie jestem tym kim chciała, abym była.
|
|
 |
przez ostatnie lata i miesiące tak wiele się zmieniło. powiedziałabym , że moje życie zostało odwrócone o 180 stopni, aczkolwiek ono zostało jeszcze bardziej odwrócone. zakręciłam się wokół własnej osi. ciągle brnęłam w jakieś bagna. raz w lepsze, bo czułam, że jestem szczęśliwa... a zaś innym razem w coś gorszego. jednak w każdej z tych sytuacji odnajdywałam jakąś pozytywną cząstkę. było coś w tym co dawało mi nadzieję, radość, z której potrafiłam korzystać, którą czerpałam do życia. a teraz? nie ma już tego... to wszystko co się wydarzyło nagle odeszło. tak samo, jak ludzie, którzy sprawili, że wszystko się przez nich zmieniło. znów nastała nowa era życia. zaczynam od nowa. i chociaż jeszcze tak wiele przede mną... to nie wiem, czy się boję, czy wręcz przeciwnie. jednak nauczyłam się paru rzeczy przez ten czas. los mnie doświadczył, co sprawiło, że teraz na każdą sprawę i każdego człowieka patrzę inaczej... z pewnym dystansem.
|
|
 |
nie poddam się. obiecałam sobie już to dawno. będę walczyć o końca o to na czym mi naprawdę zależy. nie wiem skąd wezmę siłę, mobilizację, ale wiem, że się nie poddam. nie oddam ot tak swojego życia na zmarnowanie. przecież nie wiem, jaka czeka mnie przyszłość, prawda? to ona jest zależna ode mnie, od tego, jak postąpię, jak o nią zawalczę. to nie ona ma prawo decydować o moim losie, lecz ja sama. jeżeli teraz wezmę się w garść, zmienię coś nie tylko w sobie, ale i we własnym otoczeniu, to wiem, że zdobędę to czego pragnę. i wierz mi, albo i nie...ale pokażę ci, że stać mnie na więcej niż myślisz. jeszcze nie raz pożałujesz, że tak łatwo mnie skreśliłeś. będziesz pluć sobie w brodę, że tak łatwo osądzasz ludzi wcale ich nie znając...
|
|
 |
Lubię pisać na swój własny sposób. Nikt nie ma prawa mówić mi, że mam to wszystko zmienić. Piszę, jak chcę i o czym chcę. Podobno żyjemy w państwie, gdzie jest wolność słowa. Piszę o uczuciach, o tym, jak nienawidzę kłamców, oszustów i osób, które nie dotrzymują słowa. Lecz nie podoba się to każdemu. A ja nie zmuszam do czytania. Piszę wyłącznie dla siebie. Ubieram w słowa to, jak się czuje moje wnętrze. Nie piszę o tym, że byłam Twoją kochanką, dziwką do łóżka, bo to mnie najbardziej boli i chcę zapomnieć. Za każdym razem mam łzy w oczach, gdy przypominam sobie chwilę, gdy mieliśmy się kochać, mówiłeś, że tak będzie, a po czasie okazywało się, że to była wyłącznie dla Ciebie zabawa. Więc ja się pytam, po jaką cholerę chcesz czytać o tym, że jestem dziwką skoro i tak chcesz sam o mnie zapomnieć? Możesz mnie nazywać zakłamaną, brudną suką czy kimkolwiek chcesz. Mnie to już nie obchodzi.. Ale to o czym piszę i jak piszę jest moją sprawą. A każdy wpis może być z nutką fantazji.
|
|
 |
zagubiłam się w twoim spojrzeniu. zawsze potrafiłeś mnie nim omotać, ale jeszcze nie czułam się tak zagubiona, jak teraz. sprawiłeś, że straciłam grunt pod nogami. nie byłam w stanie przewidzieć żadnego twojego ruchu. sprawiłeś, że pierwszy raz nie byłam pewna tego, czego chcę. omotałeś mną do tego stopnia, ze powoli zacząłeś to wszystko wykorzystywać. bawiłeś się mną. grałeś moimi uczuciami, sprawdzając przy tym moją wytrzymałość. wiedziałeś, jak udawać, jaką przybrać maskę, abym się nie zorientowała... doskonale zdawałeś sobie sprawę z tego, jak łatwo było mi z ciebie czytać, a jednak dopuściłeś się zabawy moim kosztem. i co to ci przyniosło tak naprawdę? jakąś zabawę, z której miałeś wiele przyjemności, czy co? bo nie rozumiem... jak mogłeś być tak perfidny i oszukiwać każdego dnia, gdy ja szłam do ciebie, bo darzyłam cię zaufaniem, jak mogłeś mi to robić?
|
|
 |
chcę, abyś był tu zawsze. chronił mnie przed tym co złe, śmiał się z moich potyczek, czasami podchodził i ot tak przytulał. chcę, abyś pokazał mi, że istnieje jeszcze miłość, że nie muszę żyć w ciągłej samotności, której coraz częściej mam dość. chcę, abyś był i mnie wspierał. dawał siłę do życia, pozwalał uciekać do siebie, gdy pojawią się nade mną czarne chmury. chcę, abyś męczył mnie o naukę i często się uczył ze mną. chcę, abyś się ze mną droczył o wszystko czego byś mi zabraniał. chcę, abyś czasami skradał mi pocałunki, a później mówił co czujesz... chcę, abyś po prostu był tuż przy mnie i otaczał mnie swoją bliskością, zapewniając przy tym bezpieczeństwo. czy to tak wiele?
|
|
 |
chciałabym do ciebie coś napisać, ale za każdym razem się powstrzymuję. wiem, że to byłby kolosalny błąd, którego nie mogłabym sobie wybaczyć. bałabym się po raz kolejny odrzucenia z twojej strony, tej wrogiej nienawiści i kłamstw, którymi tak bardzo potrafiłeś mnie zwodzić. bałabym się również, że odnowiłyby się we mnie uczucia względem ciebie, a przecież tego nie chcę. nie chcę kolejny raz odczuwam ciągłego smutku, żalu, czy nienawiści względem ciebie. jednak kusi mnie tak bardzo to wszystko, aby się zaśmiać do twojego ucha i powiedzieć ci prawdę. jak bardzo cię nienawidzę za te ostatnie lata kłamstw, w których musiałam przy tobie żyć. nie wiem, jaką bym miała z tego satysfakcję, ale jednak wiem, że odczułabym jakąś chwilę spokoju, która pozwoliłaby mi spojrzeć na świat i ludzi z innej strony. poczułabym się lepiej wiedząc, że dałam ci nauczkę względem tego, że nie osądza się ludzi po pozorach, wiesz?
|
|
 |
jesteś brakującą częścią mojego życia. bez ciebie ciężko jest funkcjonować. poranki nie są takie wesołe, jak kiedyś. nie mam po co się spieszyć, abyś mnie nie zastał takiej nieogarniętej, jak zawsze to było. dni? przepełnione są pustką. telefon ciągle milczy, nie słyszę już twojego głosu, nie odczytuję od ciebie wiadomości, nie uśmiecham się, jak głupia do komórki, która wyświetlała twoje imię. nie przytulam się do ciebie i nie rzucam, jak kiedyś, gdy przez parę dni nie mogliśmy się spotykać. nie marudzę ci już, jak to jest źle, gdy jesteś tam u siebie, a ja tu. nie kłócę się już z tobą o to, jak ma wyglądać każdy mój posiłek, czy sen. nie ma sprzeczek o pilota oraz o to, kto jaki chce oglądać film. nie ma już, jak się z tobą spotkać, czy uciec do ciebie, gdy tylko nastanie chwila słabości. nie ma już, jak popisywać się przed tobą kulinarnym talentem, aby dotrzeć do twojego serduszka, a w nagrodę dostać słodkiego buziaka. nie ma już nic, bo nie ma ciebie.
|
|
 |
każdego poranka, gdy wstaję upadam. jestem silna, a jednocześnie pozbawiona jakiejkolwiek siły do życia. brakuje mi tej odwagi, która pozwoliłaby mi na wybicie się z tego świata, który sprawiłby, że mogłabym udowodnić ludziom, że czuję się zdecydowanie lepiej, bezpieczniej? mogłabym również pokazać to czego się nauczyłam przez ostatnie miesiące, które nie oszczędzały mnie w dotkliwych lekcjach. mogłabym bronić mi najbliższych ludzi przed tym złem, prawda? a jednak nie jestem w stanie nic na razie zrobić. bo dopóki sama nie ułożę sobie życia, tego, jak mam postępować, to nie zmienię tak naprawdę nic. nie odciągnę kogoś mi bliskiego od tego co jest tak niszczące, co skraca życie... przecież tak się nie da. nie można pomóc komuś, jeżeli człowiek nie radzi sobie z własnymi problemami, bo taka ucieczka pogarsza jedynie sprawę. sprawia, że człowiek gubi się coraz bardziej, a mętlik powstający w jego głowie niszczy wszystko co wokół zostało stworzone.
|
|
 |
pusty pokój, dołująca muzyka, cztery ściany, które mnie otaczają. z lampki wydobywa się światło, które stara się oświetlić moją egzystencję, lecz ja wolę siedzieć w ciemnościach. to sprawia, że lepiej się rozmyśla o wszystkim. mogę jakoś przejrzeć na spokojnie, jakie popełniam błędy, mogę się czegoś nauczyć analizując to wszystko, ale nie wiem, czy dobrze robię. boję się, że taka chwila mnie zniszczy. w końcu to moment słabości, prawda? a ja muszę nad tym zapanować. przecież nie jestem głupia i wiem, że nie będę mogła mieć od razu wszystkiego czego zapragnę. a jednak... chciałabym mieć tak wiele. najlepiej by było właśnie, gdybyś tu był przy mnie, abym mogła się cieszyć twoją obecnością. to sprawiłoby, że wszystko co dla mnie ważne byłoby przy mnie...
|
|
|
|