 |
waliła głową w mur kilkanaście razy dziennie,
paliła setki papierosów,
piła hektolitry wódki,
łykała psychotropy,
obgryzała paznokcie,
cięła żyły,
nic nie przyniosło takiego ukojenia,
jak jeden jego uśmiech,
z oczami skierowanymi w jej stronę. Wszystko zależało od niego / i.need.you
|
|
 |
Ty nie wiesz, ja się domyślam, bo przecież ma strasznie smutne oczy, i choć uśmiech na twarzy, ja dobrze wiem - coś ją gryzie, nie daje spokoju. / i.need.you
|
|
 |
zapytaj ją, co czuje, gdy widzi go z inną. / i.need.you
|
|
 |
Każdy z nas ma przecież tylko jedną szansę, jedno serce, jedną miłośc, którą może nazwac prawdziwą / i.need.you
|
|
 |
Pamiętasz kiedy jeszcze mnie kochałeś? / i.need.you
|
|
 |
Sukcesem zapomnienia jest przypomnienie sobie tych wad, które powodowały wątpliwości czy być z nim czy też nie. / i.need.you
|
|
 |
ostatnimi czasy zaczęłam być głucha na komentarze innych i niewidoma na idiotyzm innych ludzi. / i.need.you
|
|
 |
` od dawna nie patrzę w lustro. Kiedy jeszcze to robiłam, odbijały się od niego moje oczy. Przepełnione żalem, bólem, cierpieniem, brakiem sensu i wiary w nowe życie. Teraz sama wyniosłam z domu każde, nawet najmniejsze lustereczko. Doskonale wiem, że gdybym teraz ujrzała swoje oczy, były by puste. Puste tak jak serce po Twoim odejściu. / odratowana
|
|
 |
` cz1. Kiedy brałam to pierwszy raz, usłyszałam od zupełnie nieznajomego chłopaka dokładnie takie same słowa jak w utworze słonia "to gówno Cię po pierwszej degustacji uzależni." Dobrze widziałam, że z nim jest tak samo źle, jak z niektórymi narkomanami, których opisują autorki książek o patologii. Ale przecież co ja wtedy wiedziałam. Każdy to robił, było fajnie. Chciałam tylko spróbować, raz, jedyny pierdolony raz. Nie chciałam wąchać, uważałam że to dla słabych. Dali mi strzykawkę, wszystko chwilkę wcześniej przygotowali. Nawet wbili mi to cholerstwo w żyłę, ale powiedzieli, że władować muszę sobie sama. Zrobiłam to. Jakby ułamek sekundy po tym nie wiedziałam już co się stało. Obudziłam się po dwóch godzinach zupełnie w obcym miejscu, na obcym łóżku z już znajomym zapachem na pościeli. To był ten chłopak. Dokładnie ten, który mnie przed tym ostrzegał. Przyniósł mi kawy. Tak mocnej jakiej jeszcze nigdy nie piłam.
|
|
 |
cz2. Jeszcze ostro mnie trzymało, ale byłam w stanie dostrzec, że on też był nieźle zaćpany. Wyjaśnił mi, że jeszcze odrobinkę więcej i by mnie teraz nawet tutaj nie było. Powiedział kilka złych słów o tym co zrobiłam, kazał obiecać że więcej tego nie zrobię i zażartował, że jak go nie posłucham to za jakieś dwa lata będę wyglądała jak on. Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Uśmiechnęłam się lekko, wzięłam łyka kawy i się skrzywiłam. Wyszedł na chwilę do łazienki, a ja zaczęłam się zastanawiać jak go z tego wyciągnąć. Bo mimo wszystko, nie było z nim jeszcze tak źle. Wrócił, chciał coś powiedzieć ale ja go wyprzedziłam. Zaszantażowałam go chociaż wiedziałam, że w porównaniu do ćpania, jestem dla niego nikim. Powiedziałam, że jeśli on przestanie brać to ja nawet nie zacznę. Od razu uśmiech z jego bladych ust znikł. To nie było takie łatwe. Mówił, że próbował wszystkiego i wcale nie jest narkomanem z wyboru tylko przez wcześniejszą własną głupotę.
|
|
 |
cz3. Zdziwiłam się strasznie kiedy zaraz po tym poprosił mnie o pomoc. Ostrzegł mnie, że domowa terapia z zakneblowanymi oknami, drzwiami ze stali nic nie da. Przyznał się, że potrzebuje porządnego odwyku z profesjonalistami i mnóstwa własnej chęci bo nawet stamtąd da się uciec. Jeszcze niczego nieświadoma ja, pod niewiedzą kompletnie nikogo z rodziny i bliskich, zgodziłam się na to. Już pierwsze tygodnie szkoły sobie odpuściłam, bo czułam cholerną chęć i obowiązek pomocy temu chłopakowi. Nawet nie wiedziałam co mnie tak do niego ciągnie. Przecież dla całego świata być zwykłym ćpunem bez żadnej przyszłości. Poszukaliśmy razem ośrodka który wydawał nam się najlepszy. Razem płakaliśmy, piliśmy wino, oglądaliśmy telewizję, chodziliśmy na długie spacery. I przez ten czas nie połączyło nas nic więcej. Co do tego, bardzo się pilnowaliśmy. Przyszedł moment pierwszego dnia w ośrodku. Mogłam go odwiedzać raz na trzy dni, nigdy nie ominęłam ani jednej możliwej minuty przy nim.
|
|
 |
cz4. Nawet dobrze mu szło. Ze szczegółami opowiedział mi odtrucie. Mówił, że przez trzy dni czuł, że umiera. Szczerze przyznał się, że ma cholerną ochotę na jakąś małą paczuszkę heroiny i nawet czułam, że chce mnie o nią poprosić, ale kiedy tylko spojrzał w moje oczy, szybko odpuścił. Tak minęły cztery miesiące na terapii. Ja przez ten czas żyłam, jakby te sześć miesięcy temu nic się nie stało. W szkole, domu i przy bliskich byłam dawną sobą. Tyle, że miała drugie życie o którym wiedziałam tylko ja i on. No i właśnie ten on ukończył terapię. Odebrałam go z ośrodka, poszliśmy do jego mieszkania. Zrobiłam mu lekką niespodziankę w postaci pachnących świeżością pokoi, ogólnego porządku i porządnego obiadu. Ucieszył się i bardzo mocno mnie przytulił. Kiedy jadł, jedyne co powiedział, że to nowy początek. Dla niego i dla mnie. Złapał mnie za rękę i wzrokiem podziękował najszczerzej jak potrafił. Ja to odwzajemniłam bo przecież gdyby nie on, we troje na drodze do śmierci. Ja, on i narkotyk.
|
|
|
|