cz4. Nawet dobrze mu szło. Ze szczegółami opowiedział mi odtrucie. Mówił, że przez trzy dni czuł, że umiera. Szczerze przyznał się, że ma cholerną ochotę na jakąś małą paczuszkę heroiny i nawet czułam, że chce mnie o nią poprosić, ale kiedy tylko spojrzał w moje oczy, szybko odpuścił. Tak minęły cztery miesiące na terapii. Ja przez ten czas żyłam, jakby te sześć miesięcy temu nic się nie stało. W szkole, domu i przy bliskich byłam dawną sobą. Tyle, że miała drugie życie o którym wiedziałam tylko ja i on. No i właśnie ten on ukończył terapię. Odebrałam go z ośrodka, poszliśmy do jego mieszkania. Zrobiłam mu lekką niespodziankę w postaci pachnących świeżością pokoi, ogólnego porządku i porządnego obiadu. Ucieszył się i bardzo mocno mnie przytulił. Kiedy jadł, jedyne co powiedział, że to nowy początek. Dla niego i dla mnie. Złapał mnie za rękę i wzrokiem podziękował najszczerzej jak potrafił. Ja to odwzajemniłam bo przecież gdyby nie on, we troje na drodze do śmierci. Ja, on i narkotyk.
|