 |
Poszłam w to miejsce, w którym umówiłam się z kumplem, lecz go jeszcze nie było. Rozsiadłam się wygodnie i czekałam. 10 minut, nie ma go, 30 minut, nie ma go, 50 minut, nie ma go, telefonu nie odbiera. Wkurzona, poszłam do niego do domu, lecz tam nikogo nie było. Zadzwoniłam do jego siostry, która powiedziała mi, że mam przyjechać do szpitala. Szybko się tam znalazłam. 'Pobił się z jakimś typem. Tamten tak mu przywalił w głowię, że..' Nie wierzyłam. Nie chciałam wierzyć. Łzy poleciały mi po policzkach. Po paru godzinach czekania, weszłam do niego, on leżał nieprzytomny. Złapałam go za rękę. ' Coś Ty zrobił? Czemu?!' Zaniosłam się szlochem, widząc zabandażowaną głowę. Prowadziłam długi monolog, niby miał to słyszeć. Chciałam, żeby się obudził i nie zostawił mnie samej. Nachyliłam się nad nim i przytuliłam go delikatnie, tak, by nie naruszyć niczego. Coś przestało pikać, on zmarł w moich ramionach. Zaczęłam krzyczeć i ruszać nim, lecz nie pomogło. Ktoś mnie odciągnął od niego na zawsze..
|
|
 |
Siedziałam przed kompem, w uszach brzmiał rap, przede mną puste kartki, kubek kakaa, a w mojej głowie wspomnienia. Gdy wspominałam chwile z Tobą, ból przeszył całe moje ciało. Zeszłam z krzesła i położyłam się na ziemi z nadzieją, że przeczekam tak ten ból. Nie dałam rady. Ledwo oddychając, wzięłam bluzę i wyszłam na spacer. Poszłam do miejsca, w którym na stówę byłabym sama, lecz zdziwiłam się, byłeś tam Ty. 'Boże, jak mnie słyszysz, to spraw, żeby ona mi wybaczyła. To, co jej zrobiłem, było najgłupszą rzeczą, jaką kiedykolwiek udało mi się zrobić, a przecież nikogo tak nie kocham, jak jej. To ona jest dla mnie wszystkim. Bez niej sobie nie poradzę.' Akurat w tym momencie kichnęłam, od tak. Ty, wystraszony spojrzałeś na mnie. Chciałeś podejść, lecz uciekłam. Stchórzyłam. Słyszałam jeszcze Twoje błagania, lecz moje nogi same mnie niosły gdzieś, a serce powoli usychało.
|
|
 |
You held my hand and then you slipped away, and I may never see your face again, so tell me how do to fill the emptiness inside, without love, what is life? // trzymałaś mnie za rękę i wtedy uciekłaś, i mogę już nigdy więcej nie zobaczyć Twojej twarzy, więc powiedz mi jak wypełnić pustkę w środku, czym jest życie bez miłości?
|
|
 |
Jestem ciekawa, jak trzyma się Twoja młodsza siostra beze mnie. Przecież to ja z nią zostawałam, gdy Ty balowałeś, a Twoja mama musiała iść do pracy. To ja byłam z nią, kiedy była chora. To ja z nią byłam, kiedy poszła pierwszy raz do nas do szkoły. To ja ją odbierałam czasami ze szkoły. To ja byłam jej najlepszą siostrą od brata. Ciekawa jestem, jak radzi sobie Twoja mama bez mojej pomocy. Czy ta Twoja nowa też zostaję z młodą? Bo jakoś ją często widzę na blokach. Czy daje sobie radę, bez moich rak, bez mojego gadania, śmiechu, czy płaczu? Przecież nazywała mnie swoją córką. Ciekawa jestem, jak Twoja starsza siostra i jej chłopak zareagowali na to, że już my to przeszłość. Jak ona sobie da radę beze mnie z wybraniem kreacji na jakąś imprezę. A do kogo on pójdzie się poradzić o jakiś prezent, czy pośmiać się kogoś? Jak Ty sobie radzisz bez mojego głosu, oczu, dotyku, czy czułych słówek? Przecież tak to lubiłeś. Jak sobie w ogóle radzisz beze mnie? Przecież tak Ci zależało ...
|
|
 |
Godzina 20, środek treningu siatkówki. Graliśmy porządny mecz, gdy ktoś zaczął gwizdać z drzwi wejściowych. Zaśmiałam się, gdy zobaczyłam całą grupkę, czekającą na mnie. ' Pani ją puści wcześniej!' Krzyczał jeden z kumpli, ale ja sama się nie zgadzałam. Przeszkadzali mi w grze, rozśmieszając mnie za każdym razem, gdy miałam jakikolwiek kontakt z piłką. W końcu, wkurzona, poprosiłam dziewczynę, by wystawiła mi. Ona posłusznie zrobiła to przy najbliższej okazji, a ja zaatakowałam najmocniej jak potrafiłam, kierując piłkę w ich stronę. Gdyby się nie odsunęli, dostałby ktoś po mordzie. 'Fak was!' Krzyknęłam, gdy zaczęli się śmiać, że mam zeza. 'My Ciebie też.' Odpowiedzieli. 'No to my też się przyłączamy.' Powiedzieli koledzy z drużyny i wszyscy wybuchnęli śmiechem.
|
|
 |
Mimo, że nie teraz nie Ty piszesz mi dobranoc i nie budzisz mnie esem rano po szóstej, mimo, że to nie Ty dajesz mi buziaka na każdej przerwie, mimo, że to nie Twój zapach czuję obok siebie cały czas, mimo, że to nie w Twoje oczy patrzę, gdy z kimś rozmawiam, mimo, że to nie Ty się do mnie uśmiechasz, to daję radę. Bo muszę.
|
|
 |
Szłam z kumplem do jego domu. 'Tylko uważaj, będzie mały dzieciak.' Nie zajarzyłam. Z jakiej paki mały dzieciak u niego na chacie, skoro jego siostra dawno się wyprowadziła, a młodszego rodzeństwa nie miał? Weszłam do domu i usłyszałam śmiech małego dziecka. Spojrzałam pytająco na kumpla, a ten mnie pociągnął ze sobą. Nie wierzyłam własnym oczom. 'Przecież on jest cholernie podobny do Ciebie!' Wyrzuciłam do chwili ciszy. 'To mój syn.' Odparł, biorąc go na ręce. 'Jeju, śliczny. Cześć brzdącu. Jestem Twoją ciocią, siostrą Twojego tatusia.' Wzięłam go na ręce i zajęłam się nim. Mały był szczęśliwy, a kumpel na to 'Dzięki Mała, mogę sobie teraz mecz spokojnie obejrzeć.' Po czym wybuchnął śmiechem.
|
|
 |
Usiadłam w naszej altance, podkuliłam nogi do klatki piersiowej i czekałam. Na śmierć czekałam. Łzy leciały mi po policzkach, co nie było zaskoczeniem. Położyłam się na ławce i dalej czekałam. Chciałam od tak umrzeć, w tym momencie. Bo były 3 miesiące, odkąd usiedliśmy tam po raz ostatni. Następna okazja byłaby za miesiąc, dopiero. Byłam tam dobre parę godzin, lecz nic się nie działo. Nawet mi zimno nie było. 'Muszę umrzeć.' Powiedziałam. 'Co Ty tu robisz?!' Usłyszałam Ciebie, podleciałeś do mnie i dałeś mi swoją kurtkę. 'Umieram.' Odparłam, łkając. Strąciłam kurtkę i objęłam się rękoma. 'No to umrzemy razem.' Powiedziałeś, podnosząc moją głowę i siadając na tym miejscu, gdzie miałam ją położoną. 'Chcę sama.' Bezwładnie opuściłam głowę na Twoje nogi. 'Albo razem, albo nikt.' Wyszeptałeś i zacząłeś gładzić mnie po twarzy, ścierając moje łzy przez całą noc.
|
|
 |
Wyszłam z tłumu. Opadłam na kolana i zaniosłam się szlochem. Schowałam twarz w zakrwawionych dłoniach. Poddałam się. Po chwili przyszedł do mnie kumpel i przytulił mnie. Nie miałam siły go objąć, nie miałam siły, by żyć. Ten, widząc moją bezradność, wziął mnie na ręce i zaniósł do swojego domu. Pozwolił mi wypłakiwać się w jego poduszkę, czy gryźć z bólu jego kołdrę. Pozwolił mi leżeć na jego łóżku, gdy byłam cała we krwi. Pozwolił mi wyrzucić emocje. Co najważniejsze, był wtedy ze mną. Pilnował mnie i nie pozwolił zrobić niczego głupiego. Uratował mnie przed śmiercią. A niektórzy mówią, że przyjaźń między chłopakiem a dziewczyną nie istnieje.
|
|
 |
Wbiegłam do szpitala. 'Gdzie on jest? Mój brat!' Zapytałam pierwszego lepszego lekarza. Gdy powiedział mi, gdzie są nowi pacjenci, od razu tam pobiegłam. Ktoś złapał mnie w pasie i pociągnął mnie. 'Zostaw mnie! Tam jest mój brat!' Wrzeszczałam, wyrywając się. Po policzkach leciały mi strumienie łez. 'Zostaw mnie! Ja muszę do niego iść!' Ciągle się wyrywałam, ale nie miałam już sił. W końcu się poddałam. Zrezygnowana, opadłam na ziemie i zaczęłam szlochać. 'Przykro nam, robiliśmy wszystko, co w naszej mocy.' Usłyszałam, a mój krzyk wypełnił cały szpital.
|
|
 |
Codziennie idę korytarzem i codziennie widzę wzrok Twoich kumpli, przeszywający mnie od czubka do czubka. Jakby mieli Ci powiedzieć za każdym razem, jak się ubrałam, jaki mam makijaż, jak włosy ułożone i w jakim towarzystwie przebywam. Wiesz co? Podoba mi się ta gra, Kotku. Codziennie rano budzę się z uśmiechem na twarzy, bo znowu przyjdę ogarnięta. Poznałam Twoje zasady, zamierzam grać tak długo, dopóki Ty się nie znudzisz. A mówiłam Ci, że ze mną nie wygrasz, mówiłam .. Zapewne tego nie pamiętasz, no ale trudno. Możesz zacząć lubić porażki, bo przy mnie już tylko na to jesteś skazany.
|
|
 |
W głośnikach Peja, przede mną tabliczka czekolady, przy mnie leży pies z nadzieją, że dostanie chociaż kostkę. Siedzę, poprawiając sobie szynę i myślę. Zastanawiam się, jak mogłam coś w Tobie widzieć. Przecież nie grzeszysz urodą, jesteś przeciętny. Nie grzeszysz rozumem, gdybyś chciał, miałbyś tam jakieś 3 czy 4. Nie masz jakiegoś wyjebanego w kosmos charakteru, widziałam parę wad. Ale jednak zawróciłeś mi w głowie. I to tak mocno, że sobie nie wyobrażasz. Niedługo będą dwa miesiące, a ja nadal mam momenty, w których przywołuję sobie to, co było. Już nie boli. Kochałam Cię. Ale gdybyś chciał teraz wrócić, powiedziałabym, że nie. Mam w sobie tyle siły, że potrafiłabym Ci odmówić.
|
|
|
|