 |
Wrócić do swojego wirtualnego świata, gdzie wszystko było takie proste. Do wirtualnego świata, gdzie czułeś tylko ból fizyczny, i nie wiedziałeś, co to znaczy cierpieć psychicznie. Do wirtualnego świata, gdzie nie znałeś pojęcia 'cierpienie' i nie wiedziałeś co to są łzy rozpaczy oraz tęsknoty. W swoim wirtualnym świecie byłeś sam, ale wcale nie czułeś się samotny! Owa samotność bardziej doskwiera Ci w tym momencie, kiedy zdajesz sobie sprawę z tego, jak wiele osób w około Cie rani. Wiesz jednak, że już nigdy nie wrócisz do takiego stanu jak kiedyś... nic już nie będzie jak dawniej, nigdy nie będziesz się już uśmiechał jak kiedyś, nigdy już nie będziesz tą samą osobą. Za dużo się wydarzyło w Twoim życiu, zbyt wiele łez wylałeś z powodu nieszczęśliwej miłości, zbyt wiele ciężkich słów przyjęło Twoje serce, zbyt wiele zdarzeń zapisało się w Twojej duszy, żeby teraz o tym wszystkim zapomnieć. Tak byłoby najlepiej, ale jest to po prostu niemożliwe...
|
|
 |
Wstał rano, jak każdego dnia, wspominając wczorajszy sen. Otwierając oczy widział swoją beznadziejną, samotną przyszłość, bo owe sny były tylko jego marzeniem. Nie miał ochoty dalej żyć. Jednak nie miał innego wyjścia. Wyszedł na zewnątrz. Błąkał się po mieście, bez celu. Po prostu przed siebie. Każda kobieta, obok której przechodził, przypominała mu jego ukochaną. Nie mógł się opędzić od myśli co ona teraz robi, z kim jest, czy jest szczęśliwa. Odpowiadając sobie na te pytania dołował się jeszcze bardziej. Wiedział w końcu, że jest teraz z nim, że jest jej bardzo dobrze, że nic więcej do szczęścia nie jest jej potrzebne. Szedł dalej. Przechodząc przez most - zauważył z daleka ją. Całowała się ze swoim ukochanym. Nie mógł znieść kolejnych opowiadań, jak to z nim jest cudownie. Miał tego dosyć. Nie czuł się nikomu więcej potrzebny... popatrzył w dół. Nie miał żadnych oporów. Zamknął oczy i jego bezwładne ciało stoczyło się do wody. Jego świat skończył się w jednej chwili...
|
|
 |
Brak Ci słów, żeby wypowiedzieć, jak bardzo jest ciężko. Ból, łzy, cierpienie - tylko te trzy ostatnimi czasy towarzyszą Twojej osobie. Dawno zapomniałeś jak wygląda szczery uśmiech. Uśmiechasz się, chociaż nie masz na to ochoty. Mówisz, że jest dobrze, chociaż wszystko się wali. Jedyne, co Ci pozostaje, to czekać na swoje upragnione szczęście. Ale nie można tak w nieskończoność! Już masz dość, już nie dajesz rady...
|
|
 |
Twoje uczucia po raz kolejny zostały zachwiane. Fakt, że ktoś znowu z nich zadrwił, że ktoś znowu się nimi zabawił - boli najbardziej. Kolejny cios, kolejny ból, kolejne cierpienie. Masz wrażenie, że Ty po prostu nie zasługujesz na szczęście, ponieważ ono za każdym razem omija Cie szerokim łukiem. Kolejny raz doskwiera Ci poczucie bezsilności, którego już masz dosyć. Kolejny raz czujesz się jak zabawka, jak śmieć, jak nic nieznacząca istota, jak zwykła szmata. Nawet nie masz już ochoty na otwieranie oczu każdego ranka. Każdy oddech traci sens. Cała sytuacja Cie przerosła, już sam nie dajesz rady. Niech to lepiej wszystko się skończy, niech zniknie, przepadnie...
|
|
 |
Mówisz, że brzydzisz się kłamstwem, a tymczasem sam nie mówisz całej prawdy bliskim osobom. Twierdzisz, że nie chcesz mieć nic do czynienia z fałszywymi ludźmi, a sam zachowujesz się nie w porządku w stosunku do innych. Nie chcesz, żeby ktoś sprawiał Ci ból i cierpienie, a sam zadajesz innym bolesne ciosy. Chcesz być szczęśliwy, a sam nie potrafisz być szczęściem dla kogoś. Chcesz żyć, a nie doceniasz daru życia. Nie chcesz umierać, a nawet nie wiesz, co to jest śmierć...
|
|
 |
Fałszywym ludziom mówimy stanowczo 'nie'! Wypierdalać z naszego życia, bo nic nie wnosicie!
|
|
 |
Rodzinę - oszukasz, przyjaciół również, cały otaczający Cie świat jesteś w stanie oszukać. Ale są dwie istoty, których oszukać się w żaden sposób nie da - Bóg i Ty sam...
|
|
 |
Możecie zabrać mi wszystko: dom, rodzinę, przyjaciół, samochód i wszystko to, co zdobyłem dotychczas swoją własną pracą, swoim wysiłkiem, swoim poświęceniem. Ale trwają we mnie trzy rzeczy, których nikt mi nie odbierze: wiara, nadzieja i miłość!
|
|
 |
Szedł ulicą, nie wiedząc gdzie. Po prostu przed siebie. Zauważył kobietę, leżącą na chodniku. Podbiegł do niej. Zamurowało go. Była to jego ukochana. Leżała tam cała we krwi, obok niej leżał nóż. Nie wiedział co się jej przytrafiło. Błagał, żeby się obudziła, żeby jej serce zaczęło znowu bić. Dla niego. Rozpłakał się. Przyklęknął przy niej, złapał ją za dłoń. Była już zimna, nieczuła. Tak jak noc wcześniej, kiedy sprawiła mu ból swoimi słowami. On jednak nie przestawał jej kochać, mimo tego, co usłyszał tamtej nocy. Ledwie nadążał ocierać oczy od łez. W pewnym momencie się uspokoił. Jednak osoba, którą darzył tak wielkim uczuciem, odeszła. Świat wirował mu przed oczyma. Jego życie straciło sens w jednej chwili. Chwycił zakrwawiony nóż i wymierzył cios. Prosto w własne serce. Krew trysnęła momentalnie. Mimo wszystko na jego twarzy pojawił się uśmiech. Był szczęśliwy, że już wkrótce zobaczy swoją ukochaną. Po drugiej stronie, w innej rzeczywistości, w innym, lepszym świecie.
|
|
 |
Musisz bardziej się starać, bo bliscy, których kochasz, zaczynają zauważać, że wszystko się pierdoli. A Twoje sprawy ich nie dotyczą...
|
|
 |
Otworzył oczy. Zobaczył Ją, która spała u Jego boku. Nie wiedział, jak Ona się tutaj znalazła. Nie interesowało go to. Liczyło się dla niego tylko to, że jest blisko, tuż obok. Otworzyła oczy chwile po nim. Milczeli. W ciszy cieszyli się swoim widokiem. Nie wytrzymał, zapytał Ją, co tutaj robi, jak się tutaj znalazła. Ona dalej milczała. Chwyciła Jego dłoń i ścisnęła bardzo mocno. Dalej trwali w napięciu, a przez Jego umysł przechodziło tysiąc myśli. W pewnym momencie musiał Ją zapytać jeszcze raz. Czuł Jej bliskość, czuł się szczęśliwy. Odważył się zadać pytanie: "Kochasz mnie?". Ona dalej milczała. Chciał coś jeszcze z siebie wydusić. Zaczął mówić, ale Ona mu nie dała dokończyć. Rzuciła się na Niego i utonęli w namiętnym pocałunku. Kiedy w końcu poczuł, że trzyma w ramionach swoje szczęście - otworzył oczy po raz kolejny. Tym razem, nie było Jej przy nim. Okazało się, że był to tylko sen, wizja tego, czego pragnie. I znów musiał wrócić do rzeczywistości, jakże bolesnej...
|
|
 |
Stał i czekał na Nią przed Jej mieszkaniem. Było zimno, ponuro. Nie myślał co Jej powie, co będą robić. Chciał ją po prostu zobaczyć, chociaż przez chwile. Zza rogu wyszła Jego ukochana. Od razu zaczął iść w Jej kierunku, nie mógł się doczekać, kiedy Ją przytuli. Pojawił się uśmiech na Jego twarzy, którego tak dawno nie było, Jego serce zaczęło bić dwa razy mocniej. Ale oto jakby zmieniła kierunek, poszła w inną stronę. Bał się o Nią, gdzie idzie sama o tej godzinie, kiedy jest tak ciemno. I podeszła do pewnego człowieka. Był to Jej partner. Blask latarni padał prosto na nich. Widział ich uśmiechnięte twarze, świetnie razem się bawili. Spuścił głowę, zaczął płakać, ból przeszył Jego serce i dusze.. Nie chciał stawać pomiędzy Nimi. To, co czuł do Niej, nie mógł nawet opisać słowami. Nie mógł dłużej patrzeć na to, jak bardzo są razem szczęśliwi. Odszedł. Na zawsze. Więcej już go nie zobaczyła.
|
|
|
|