|
odkryć nowy rodzaj smutku, cierpienia, to jak napić się ambrozji, nektaru bogów. to takie piękne. tak cierpieć. uwielbiam to uczucie. szczerze. naprawdę. z całego serca kocham. kocham. kocham. kocham. nie ma na świecie nic piękniejszego niż właśnie ten ból. niech będzie tylko większy, intensywniejszy, bardziej skomplikowany, nie do zdarcia, cholernie wieczny. przynajmniej to jakieś uczucie. najprawdopodobniej jedyne, na jakie zasługuję.
|
|
|
"nienawidzę Cię. za to, że jesteś taki beznadziejny. za to, że jesteś żałosny. za każdy smutek klejący się do serca. i za każdy wdech, którym marnujesz drogocenny tlen. nienawidzę Cię, słyszysz? za to, że tak cierpisz ukradkiem. za to, że nic nie mówisz. za to, że się nie starasz. za to, że stoisz ciągle w tym samym miejscu. nienawidzę Cię. tak. do Ciebie mówię. nie płacz, kurwo. tym bardziej się nie uśmiechaj. jesteś słaby. nieudacznik z Ciebie. nikt Cię nie kocha i nikt tego nie zrobi. nic Cię nie uszczęśliwi. nie zasługujesz na to. nienawidzę Cię. weź idź się utop w wannie. jebnij jakiegoś zasranego dopalacza i wykituj. pierdolnij głową w ścianę. wykrwaw się. cierp tak jak nikt inny. tylko na to zasługujesz. tylko. nienawidzę Cię, słyszysz?" - słyszał, spuszczając wzrok z pieprzonego lustra.
|
|
|
pragnę wyruszyć w końcu w tą daleką podróż. przekroczyć tą granicę. zobaczyć, co jest za nią. czy jest tam tylko szczęście? a może smutek i pustka? a może jest kolejne życie, szczęśliwsze? może warto pójść w końcu na dworzec i to sprawdzić, nie wsiadając w ogóle do wagonu.
|
|
|
może to kiedyś wszystko przeczytasz i wiesz co wtedy? będzie za późno.
|
|
|
kurewsko szczęśliwy w chuj gość pozna tajemniczy koniec żałosnej egzystencji? pilnie poszukiwany.
|
|
|
czuję się jak przeżuta guma. wypluta na piach. przydepnięta podeszwą buta. przeżuta ze szczęścia, z tych świeżych pragnień i marzeń. bo uczucie straciło już smak, kolor, konsystencję. stopiło się w ustach. tylko czemu tak szybko? czemu nie po 60 latach? czemu nie na łożu śmierci? czemu, kurwa, po przeszło miesiącu.
|
|
|
Czuję się źle. Naprawdę źle. Nie daję rady. Nie jem. Nie śpię. Nie uśmiecham się. Nie cieszę się. Czy mogę już przestać oddychać? Skończyć? Życie!? Halo. Słyszysz mnie? Zakończ swoje istnienie. Bo ja już nie mam siły na Ciebie.
|
|
|
uczucie do Ciebie pozwoliło mi w końcu żyć. tak naprawdę. nie na niby.
|
|
|
pozwól mi się dzisiaj uśmiechnąć. dzisiaj tylko Ty możesz to sprawić.
|
|
|
"ja to jestem optymistką. trzeba być. co się będziemy martwić na zapas. wszystko przeżyjemy. póki jesteśmy razem. póki mamy siebie." - powiedziała z uśmiechem na twarzy. "ja to jestem raczej taki optymistyczny realista" - odpowiedziałem, a na salwę jej śmiechu dodałem "no tak, czemu się śmiejesz? no tak jest. ja się będę wciąż śmiał i cieszył, ale rzeczywistość wciąż będzie taka sama."
|
|
|
nadszedł dzień ostateczny. poniedziałek. dzień wniosków. dzień wyjaśnień. dzień decyzji. czekam. a to czekanie mnie rozwala na kawałki.
|
|
|
zakochałem się. to coś złego? nie? tak? nie wiem? no zakochałem się. i nie chcę przestać.
|
|
|
|