 |
Część III Czuję jak upadam i wciąż
pamiętam słowa, że co by się nie działo, nie
pozwoli mi upaść. Niestety upadłam. I był
wtedy nieobecny.
I już nie wstanę, bo nie chcę. I nie mam siły.
I nikt nie chce dać mi odrobiny wsparcia i
zapewnienia, że wstanę i wszystko się w
końcu ułoży.
Bzdura.
Jestem naiwna. Zbyt łatwowierna. Za bardzo
ufam ludziom. A później? Później się
rozczarowuję, ale pomimo rozczarowań
wciąż brnę w to bagno.
Ale już tracę nadzieję. Tracę świadomość, że
jest ktoś, kto chce mnie CAŁĄ. Przepraszam, jeśli nie możesz już
tego słuchać. Ale spadłam tak nisko, że nie
jestem w stanie przestać pisać i choć wiem,
że limit zaraz mi to uniemożliwi, chcę tylko
dodać, że... że cierpię, i że chciałabym, aby
udowodniono mi, że jest osoba, której na
mnie zależy. Bezgranicznie...
|
|
 |
#część II
Zawsze zostaję
sama, zawsze we wszystkim byłam sama,
nie było nikogo. Nie było nikogo dla mnie,
zawsze jest ktoś inny, kogo stawiają ponad
mnie.
Nikt nie ma dla mnie czasu. Nikt nie ma
chęci. Nikt nie chce mnie.
A moim marzeniem, jest być czyimś
marzeniem.
Chcę czuć się kochana, doceniana za to, że
tak bardzo potrafię poświęcić się dla
drugiego człowieka, chcę czuć się potrzebna
i chcę mieć świadomość, że jest osoba,
która, gdy ja zniknę, nie będzie w stanie
beze mnie żyć.
Czuję ogromny ból i smutek. Chcę coś ze
sobą zrobić, lecz nie wiem co. Chcę
uśmierzyć ból, jednak w moich myślach
pojawia się złe rozwiązanie. Przecież nie
mogę tego zrobić, chociaż... obchodzi to
kogoś? Czy ludzie naprawdę przejmują się
innymi ludźmi? Czy mówią tak tylko dlatego,
by nie mieć ich na sumieniu, gdy krzywdzi
się siebie przez nich?
Tak wielu rzeczy nie rozumiem, a bardzo
bym chciała.
|
|
 |
#cześć I Czuję ból, w każdej cząsteczce mojego ciała. Pragnę go uśmierzyć. Smutek wdziera się w dziurę po moim sercu, zalewając moje ciało od wewnątrz wielką, gwałtowną falą. Boję się. Strach nie opuszcza mnie na krok, a wyciągając dłoń, jestem w stanie dotknąć własnego lęku. Niepewność też tutaj jest, wiesz? Zawsze się jej bałam. Nigdy nie wiem o czym wtedy myśleć, w jaki sposób, czy to co widzę, jest prawdziwe? Trochę wątpię i trochę tracę na dzieje, na lepsze jutro i na to, że ktoś może mnie naprawdę kochać. Nikt nigdy mnie nie pokocha, bo mnie nie da się kochać. Wdziera się we mnie cierpienie, czuję to, wiesz? Nie wiem co, nie wiem jak, nie wiem gdzie i kiedy. Nic nie wiem. Tęsknię, ale boję się. Tajemnice ranią, a ja nie chcę już cierpieć. To dla mnie za dużo. Nie umiem odejść, mimo, że to najlepsze co mogę teraz zrobić. Jestem zbyt słaba, a gdy emocje biorą górę, tonę. Tonę w oceanie łez i osoba, która może mnie uratować to osoba, przez którą płaczę. Ale nikt nie chce mi pomóc.
|
|
 |
może dziś sie uda, może zapomnę.
|
|
 |
za świadomość że jeszcze o mnie myślisz oddałabym tyle samo co za całego Ciebie.
|
|
 |
"Nie zaczynaj myśleć. Nic dobrego z tego nie wyniknie. Trzeba się oszukiwać, jak tylko można. Nie wnikać, nie pytać. Nie chcieć więcej. Wmawiać sobie, że jest dobrze i że inaczej być nie może. Trzeba wyrobić w sobie obojętność, stępić zmysły, zadowolić tym, co jest. Tylko tak da się żyć. Bez wyniszczającej tęsknoty za niewiadomo czym i stałego poczucia nienasycenia i pustki. Tylko tak można odepchnąć od siebie rozpacz i poczucie totalnej bezsilności."
|
|
 |
"Ludzie widzieli w nim tylko to, co on sam dawał im zobaczyć.
Widzieli uśmiechniętego, radosnego chłopaka, pomimo że w jego wnętrzu panował nieopisywalny chaos i burdel. Widzieli rozmownego młodego człowieka, pomimo że on sam wolał siedzieć na tyłku przed kominkiem, z dobrą książką w ręce. Widzieli zadowolonego z życia młodzieńca, pomimo że on sam nie był w stanie opisać cierpienia, które przeżywał.
Tylko ona widziała go w całości. Tylko jej brązowe oczy były w stanie przebić się przez twardy mur cynizmu i ironii. Tylko dłonie mogły ściągnąć z jego twarzy maskę.
Tylko przed nią się odkrył."
|
|
 |
"Zależy mi na niej, cholera. A wiesz co to znaczy, przyjacielu? To znaczy, że ja jestem od niej uzależniony. Ale nie tak jak Ty od fajek. Ja jestem uzależniony od jej uśmiechu, który sam przywołuję na jej wargi. Od rozmów z nią, które ciągną się godzinami a dzięki którym ona staje się weselsza. Od jej radości, która jest dla mnie diablo ważna. Od bycia jej podporą, na której może się oprzeć, gdy opadnie z sił. Od bycia jej Aniołem Stróżem, który unosi ją w górę, kiedy upada na dno. Od patrzenia w jej oczy, roześmiane i pełne czegoś, czego nie jestem w stanie nazwać. Od jej obecności i ciepła, które mi daje.
Dlatego nie chcę jej stracić.
Bo mi na niej zależy, przyjacielu.
Jak cholera."
|
|
 |
"Bardziej niż czegokolwiek zawsze pragnąłem bliskości drugiej osoby. Bardziej niż czegokolwiek zawsze pragnąłem poczucia, że nie jestem sam. Próbowałem wielokrotnie, próbowałem zabić samotność przy pomocy dziewczyny albo kobiety, ale to nigdy nie działało. Byliśmy razem i byliśmy blisko siebie, ale nieważne jak blisko siebie byliśmy, ciągle czułem się sam. Wyczuwały tę samotność i ona sprawiała, że chciały się zbliżyć. Kiedy próbowały, uciekałem albo robiłem coś, żeby zniszczyć to, co do siebie czuliśmy. Kiedy chcę szybko biegać, to potrafię, i zawsze dobrze mi szło niszczenie. Żadna z nich nie zamieniłaby ze mną dzisiaj słowa."
|
|
 |
[2] "Tulić ją, kładąc na tapczanie, tulić ją wzrokiem, oddalając się do przedpokoju, sięgając po słuchawkę i wybierając numer lekarza, tulić ją myśląc, szepcząc psychiatrze, że to znowu wróciło, opisując podaną dawkę i oczekując instrukcji. Tulić ją oddechem ulgi, kiedy lekarz przypominał, że z tego się nie można wyleczyć, ale z tym się można nauczyć żyć, jeśli się ma opiekę, a potem tulić ją kocem i raz jeszcze sen sprawdzić, bo jeśli ów sen syntetyczny jej się pod powiekami miotał, zwykłem całować jej powieki, póki drgać mi pod wargą nie przestały."
|
|
 |
[1] "A kiedy jej się pojawiały te nawroty przykre, kiedy zaczynała się wymykać sama sobie, musiałem ją trzymać mocno, chronić musiałem, bo w tych okresach mogła się poobijać o powietrze, w tych okresach jej się ziemia usuwała spod nóg, trzeba było tulić ją, lekarstwa niepostrzeżenie w soku rozpuszczać, tulić ją, tłumacząc, że wszystko jest w porządku miłosnym dla nas raz na zawsze ustalonym. Tulić ją, z ust do ust ten sok psychotropowy podstępnie przelewając, tulić ją, zapewniając, że byliśmy, jesteśmy i będziemy, że to się dzieje naprawdę, Tulić ją, a potem czuć, jak w niej napięcie słabnie, jak się rozładowuje źródło histerii, jak mięknie mi w ramionach i wierzy już bezgranicznie w moje słowa."
|
|
|
|