 |
i wiem, że wspomnienie nigdy nie zginie.
|
|
 |
raz łapię chwile - te słodziutkie choć krótkie, innym razem te bezpowrotne i ulotne .
|
|
 |
wiesz co ? myślałem kiedyś, że było warto pójść tam za Tobą, poświecić się dla Ciebie, wiedzieć, że do mnie przyjdziesz gdy będziesz w potrzebie, ale na chuj ja to wszystko wspominam ?
|
|
 |
zatańczyć na szczycie świata i pierdolić straty.
|
|
 |
funkcjonuję. to dobre słowo na obecny stan rzeczy.
|
|
 |
obiecaj mi, że pomyślisz o mnie za każdym razem, kiedy zobaczysz gwiazdę na niebie.
|
|
 |
Dążyła do perfekcji. Liczyła na to, że któregoś dnia on powie do swoich kolegów "ona jest idealna".
|
|
 |
To sprawy niezatapialne w alkoholu
|
|
 |
pierdolić miłość i czuły dotyk z rana.
|
|
 |
wiem, kiedy zawodzę, wiem ile jestem wart. tyle razy mnie uchronił tylko głupi fart. przepraszam przyjaciele, że tyle ze mną spraw, że tyle razy musieliście brać mnie za kark. wiem też jedno, że przegrywać trzeba umieć, szybko wstać po upadku, a nie kłaść się do trumien. nie rzucać się i nie odgrażać, tylko działać. ile razy ja sam musiałem robić to za was, prosto bankrut, prosto premium. byłem o krok od krachu, kibicowało mi gremium. brachu przeproś, jeśli popełniłeś błąd i nie myśl o tym wciąż, ciach, od nowa zaczynamy stąd. każdą porażkę obracam w sukces i triumf, popełniam błąd i się uczę i znów idę silniejszy, i widzę w przód kolejny ruch. jestem zdrów, tak samo moje ciało, jak duch.
|
|
 |
< cz.1 > mijały dni. kumple zaczęli częściej pić, przestawali, często, gdy zastawał ich świt. perspektywy im legły w gruzach, zamienili jointy na ławce na fetę i tablety w klubach. w tym czasie jego dziewczyna, którą wielbił od początku, zdradziła go, zostawiła po trzy letnim związku. on nie mógł się z tym pogodzić bez trudu. zaczął więcej pić i zaczął z nimi chodzić do klubu. czasem omijał treningi, a kiedy gadał z tym kumplem, było mu wstyd, że dał się zarazić tym gównem, tamten mówił, żeby się odciął, twarz zachował. nikt nie wiedział, że to ich ostatnia rozmowa. któregoś dnia siedział w domu, wpadły ziomy z piksami, wyciągali go do klubu, nie chciał iść, ale zrobił to dla nich.
|
|
 |
< cz.2 > pomyślał: to ostatnie picie, od jutra koniec i zaczynam ogarniać życie. bawili się zajebiście, prawdziwa biba. przyjaciele pomyśleli, że zrobią mu kawał, wkruszą dwie piksy do piwa. on okupował parkiet, ale był spragniony, wrócił do stolika, wypił piwo, poszedł tańczyć dalej. po godzinie z nim coś dziwnego się stało, on nie wiedział co, serce tego nie wytrzymało. jak padał na ziemię czasu mu zostało niewiele, żeby pomyśleć kto był jego przyjacielem.
|
|
|
|