|
"Kocham Cię, kocham..." I bardziej pustych słów nie ma...
|
|
|
Nie mam już siebie. Już nie mam nic.
|
|
|
Nie mam już siebie. Już nie mam nic.
|
|
|
"Jesteś potworem"...No cóż. Chyba jestem, tato.
|
|
|
Jestem jak huragan. Jeszcze trzy godziny temu wciskałam z całych sił policzki w poduszkę, próbując uspokoić rozszalałe od szlochu piersi. Myślałam, że zaraz coś sobie zrobię, sama, własnymi palcami. Byłam bliska rozerwania skóry paznokciami. Tylko dlatego, że coś poszło nie tak. A przed momentem stałam uśmiechnięta przy szafie, wybierając żakiet na kolejny dzień, powtarzając w głowie myśl, niczym mantrę, że jestem silna i zniosę wszystko. Teraz zaś twierdzę, że chcę odpoczynku od życia.
|
|
|
" Z zapałem debiutanta ofiarowywałem miłości wszystko."
|
|
|
Czy tamte chwile warto są tego, żeby je zachować? Warto znów rozrywać rany? Szarpanie za skórę boli bardzo. Ale rozrywanie duszy jest o wiele bardziej dławiące.
|
|
|
"Chyba nie czuje się pani dobrze, pani Kasiu, prawda? - Odrobinkę mi slabo, ale to zaraz minie. - Może pomóc pani wstać, wyjdziemy na zewnątrz? - Nie, wszystko w porządku. I proszę nie mowić do mnie per pani, ponieważ czuję się niezręcznie. Pan jest o wiele starszy... - Tylko fizycznie. Psychicznie, sądzę, że jesteśmy na równi. - Wie pan co? Ja jednak pójdę się przewietrzyć. Może wywieje mi problemy z umysłu. - Oby wywiało. Życzę tego pani z całego serca. I mam nadzieję, że zobaczę kiedyś panią w mojej sali, na wykładzie. Wszystkiego dobrego. Myślę, że zasługuje pani na szczęście, które gdzieś się na moment ulotniło..." I masz. No tak.
|
|
|
Z deszczu pod rynnę.Uciekałam od tego jak najszybciej. A wpadłam w czyjes ramiona, jakbym tylko na to czekała. To jest wlaśnie żart od losu.
|
|
|
Dziw mi się. No dalej, dziw mi się, że chodzę wkurwiona do granic możliwości. Że zrzucam zeszyty z półki. Że krzyczę i płaczę jednocześnie się uśmiechając. Że jestem opryskliwa i złośliwa. Że na wszystkie życzliwe słowa odpowiadam zabijającą ciszą. Dziw się i unoś brwi, patrząc szeroko otwartymi oczami, jak z determinacją chowam zdjęcia między książki i zamykam z trzaskiem drzwi od szafy. Bądź zszokowany tym, że nic mi nie pasuje. Że już nie zachwycam się pięknym, pełnym księżycem. Że nie jestem radosna, gdy słyszę świerszcza bawiącego się w trawie. Szokuj się tym, że zabiłam swoją niewinność i patrzę na Ciebie zza dymu papierosowego. Uświadom sobie, że dopiero teraz zauważyłeś, jak bardzo jestem inna. Jak odmienna, do bólu obca i tak konkretnie nie...Twoja. Niech zaleje Cię fala bólu, gdy zorientujesz się, że zamiast Cię pocieszam, obojętnie siedzę i macham nogą ułożoną na drugiej nodze. Niech sparaliżuje Cię strach, że dzieje mi się coś złego, gdy nie masz nade mną kontroli.
|
|
|
Wstałam, spojrzałam na sufit, rzuciłam w poduszki "Kurwa" i zakryłam gołe piersi poplamioną kołdrą. A potem sobie wszystko uświadomiłam. Niedopitą kawę wylałam pod prysznicem, buty kopnęłam w stronę szafy, rolety zasłoniłam szybkim ruchem. I zniknęłam za drzwiami ze szklanką wody, próbując ustać na nogach. Zadzwonił telefon i dowiedziałam się tego, czego miałam się nie dowiedzieć w tym życiu.
|
|
|
"Tęskniłabyś za mną, gdybym nigdy nie wrócił? Gdybyś nie mogła mnie znaleźć wśród innych ludzi?" Tęskniłabym - odpowiadałam trzy lata temu. I to chyba nie było jednak kłamstwo...
|
|
|
|